Początek konkursu nie był dla nas udany, bo były podopieczny poznańskiego trenera Czesława Cybulskiego spalił rzut, a Wojciech Nowicki zakręcił młotem poniżej swoich możliwości (76.36). W trzeciej kolejce brązowy medalista igrzysk wyszedł na prowadzenie (78.03), ale tylko na chwilę, bo w Fajdku obudził się lew.
Obrońca tytułu z Pekinu rzucił 79.73 m (w czwartej kolejce poprawił się o 8 cm). W tym momencie już było wiadomo, że koszmar z Rio się nie powtórzy. W piątej kolejce Pronkin zepchnął z drugiego miejsca Nowickiego, ale medalu go nie pozbawił. Po Anicie Włodarczyk i Malwinie Kopron tym razem w kole rządzili więc ich rodacy.
Przed rozpoczęciem konkursu młociarzy bardzo dobrze spisali się nasi biegacze. Angelika Cichocka weszła do finału biegu na 800 m, a Marcin Lewandowski - do finału biegu na 1500 m. Ta sztuka nie udała się niestety Joannie Jóźwik i Michałowi Rozmysowi.
Źródło: Press Focus
Z kolei wydarzeniem przedpołudniowej sesji było nie przebrnięcie przez eliminacje konkursu skoku wzwyż przez Sylwestra Bednarka. Jeden z kandydatów do medalu uzyskał jedynie 2.26 m i przedwcześnie pożegnał się z marzeniami o podium MŚ.
Jeszcze niedawno sztafeta 4x400 m (z zawodniczką AZS Poznań, Patrycją Wyciszkiewicz) była murowanym kandydatem do złota. Problem w tym, że bez formy jest w naszej ekipie Justyna Święty.
Dotychczas była ona liderką sztafety. Biegała na ostatniej zmianie podczas halowych ME w Belgradzie, gdzie Polski zdobyły złoto. Pobiła w tym roku swój rekord życiowy. W czerwcu jednak uszkodziła staw skokowy. W rywalizacji indywidualnej w Londynie odpadła już w eliminacjach. Jest mało prawdopodobne, żeby trener Aleksander Matusiński postawił na nią w sztafecie.
- Nie ryzykowałabym, bo trzeba wystawić najmocniejszy skład na tę chwilę - przyznała Iga Baumgart pytana, czy gdyby to od niej zależało, to postawiłaby na Święty w takiej formie.