Karierę Andrzeja Zauchy dziewiętnaście lat temu przerwała nagła śmierć. Towarzyszące jej tragiczne okoliczności zelektryzowały opinię publiczną, jednak sensacja żywot ma zazwyczaj intensywny, lecz krótki. I wraz z artystą w zapomnienie zaczęły popadać jego piosenki. Do ubiegłego roku, gdy w Bydgoszczy narodził się Festiwal „Serca Bicie”.
<!** Image 2 align=right alt="Image 149384" sub="Krystyna Prońko / Fot. Paweł Przybyszewski/mwmedia.pl ">- Nie zrobił tego Kraków, a powinien - tak wątpliwości, czy Festiwal Pamięci Andrzeja Zauchy ma odbywać się właśnie w Bydgoszczy skwitował pomysłodawca, Krzysztof Wolsztyński. Był rok 2009, znaczony datą 60. urodzin artysty, nie było więc na co czekać. I tak menedżer sportu, organizator wielkich światowych imprez lekkoatletycznych został ojcem chrzestnym festiwalu piosenki, który zaprasza na drugą edycję.
„O cudzie w tancbudzie”
Na polskiej scenie muzycznej Andrzej Zaucha był swego rodzaju cudem. Zecer, który nigdy nie uczył się gry na żadnym instrumencie, a potem muzykował z jazzmanami klasy Michała Urbaniaka czy Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego! Łapał się za saksofon albo zasiadał za perkusją i grał jak natchniony...
<!** reklama>Gdy reżyser bydgoskiego festiwalu, Krzysztof Haich, opowiada o genialnej pamięci muzycznej Zauchy, nawet nie stara się ukryć podziwu: miał chłop talent i już! A przecież jako wokalista też był samoukiem, w co trudno uwierzyć nie tylko z powodu jazzowych improwizacji, ale przede wszystkim mając w pamięci kreacje w Teatrze Stu, gdzie śpiewał choćby w operze „Kur zapiał” czy w musicalu „Pan Twardowski”. Objawiając przy okazji kolejny swój talent - aktorski, który wykorzystano parokrotnie również w filmie. Ale to swoboda, z jaką poruszał się w muzyce, zmieniając popowe kawałki (np. „Czarny Alibaba”) w perełki, nie mówiąc już o jazzowych wokalizach, jest do dziś obiektem zazdrości wielu adeptów piosenkarstwa, za którymi stoją szkoły i lata żmudnych ćwiczeń. Tymczasem Zaucha osiągał to bez wysiłku i miał czas na życie, zachłystując się nim do utraty tchu. Aż pewnej październikowej nocy metafora zmieniła się w kryminalny reality show.
<!** Image 3 align=left alt="Image 149384" sub="Kayah / Fot. Michał Nicol/mwmedia.pl">„Bądź mym natchnieniem”
Ponieważ kariera piosenkarska jest spełnieniem marzeń wielu młodych ludzi, nic dziwnego, że zainteresował ich również Festiwal „Serca Bicie”. I nie było przeszkodą to, że często nie znali dotąd repertuaru Zauchy, ani to, że piosenki są trudne. - Poziom, jaki prezentują uczestnicy II edycji, jest zdecydowanie wyższy niż tej poprzedniej - podkreśla nie bez dumy Krzysztof Wolsztyński, który jako dyrektor festiwalu zasiada w jury, kierowanym w eliminacjach przez Elżbietę Zapendowską. Na dowód przytacza fakt, że trójka laureatów z 2009 r. nie zakwalifikowała się do tegorocznego finału! A weszła doń dziesiątka najlepszych, którzy poddani zostali ostremu treningowi na warsztatach wokalnych, prowadzonych przez Ludmiłę Małecką i Artura Grudzińskiego. - Próbą generalną dla finalistów okazał się koncert charytatywny na rzecz dzieci objętych opieką przez bydgoski oddział Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem, na którym wsparł nas tancerz z Torunia, Artur Cieciórski - wyznaje dyrektor festiwalu, ale efekty zbiórki ogłosi dopiero na gali 10 maja. - Powiem tylko, że jestem zbudowany... - dodaje. Za tym sukcesem w wielu wymiarach kryje się talent Pauliny Brzozowskiej, Rafała Szatana, Agaty Rożankowskiej, Anity Wleklińskiej, Michała Kaczmarka, Małgorzaty Janek, Marty Moszczyńskiej, Magdaleny Kucharskiej, Wiktorii Węgrzyn i Pauliny Łaby.
<!** Image 4 align=right alt="Image 149384" sub="Dorota Miśkiewicz i Grzegorz Turnau / Fot.Marek Ulatowski/mwmedia.pl">„Rozmowa z Jędrkiem”
Młodzi uczestnicy festiwalu w piosenkach „Jak na lotni”, „Nas nie rozdzieli” czy „Kto ci szczęście da” w mistrzowskim wykonaniu Zauchy szukają inspiracji, natomiast gwiazdy gali zaprezentują swoje interpretacje. Będzie to ich „rozmowa z Jędrkiem”, bo niektórzy znali go osobiście, jak pani profesor (na AM w Katowicach) od jazzowania, a na pewno od dobrego śpiewania, Krystyna Prońko, która śpiewała z Zauchą w duecie „Pójdziemy na wagary”. Znaną piosenkę „C’est la vie” zaśpiewał (z Sikorowskim i Wodeckim) też krakowianin, Grzegorz Turnau, którego drogi - skoro zaczął karierę jako 17-latek - krzyżowały się z tymi Zauchy. Kolejny gość, Kuba Badach, to już inne pokolenie, ale też wrażliwe na dobrą muzykę, co pokazał płytą „Tribute to Andrzej Zaucha”. Jeśli ktoś raz słyszał wokalistę jazzowego (numer 1 według Jazz Top w 2009 r.!) Janusza Szroma, wie, jak doskonale radzi sobie ze spuścizną Zauchy (np. „Siódmy rok” i „Dzień dobry, Mr. Blues”). Trudno się też dziwić sięganiu po piosenki Zauchy przez Kayah czy Dorotę Miśkiewicz - przyzwyczaiły nas, że lubią wyzwania. Galę dopełni sygnujący nową płytę piosenką „Rzeczy się zmieniają” Mietek Szcześniak. Ciekawe, że dwa dni przed bydgoską galą będzie w TVP 2 gościem Marii Szabłowskiej i Krzysztofa Szewczyka, którzy poprowadzą nasz festiwal! - A’propos telewizji, to trwają rozmowy w sprawie transmisji z koncertu - nie ustaje w promowaniu Festiwalu „Serca Bicie” Krzysztof Wolsztyński.
Gdzie, kiedy?
Gala Festiwalu Pamięci Andrzeja Zauchy „Serca Bicie” odbędzie się 10 maja o godz. 19.00 w Operze Nova. Bilety tamże i na www.ebilet.pl