Trudno wyobrazić sobie większy dramat, niż ciężka choroba dziecka. Zwłaszcza tuż po jego narodzinach.
<!** Image 3 align=right alt="Image 64469" sub="Urodzone w szpitalach naszego regionu dzieci, są pod dobrą opieką i mają wielką szansę na przeżycie. /Fot. Jacek Smarz">Polska wciąż jest daleko z tyłu za krajami Europy Zachodniej, gdzie wykrywalność wad genetycznych i chorób u płodów jest o wiele wyższa. Przyczyna jest prosta: brak specjalistycznego sprzętu.
Drogi sprzęt
- Niestety, specjalistyczny sprzęt ginekologiczny kosztuje od kilkuset tysięcy do nawet miliona złotych - mówi Marek Maleńczyk, ordynator oddziału Ginekologii i Położnictwa w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Toruniu. - Gdybyśmy dysponowali odpowiednią ilością nowoczesnego sprzętu, znaleźliby się też ludzie, którzy potrafiliby go obsługiwać. Wtedy z całą pewnością mielibyśmy jeszcze lepsze wyniki.
Według danych statystycznych, w województwie kujawsko-pomorskim i tak nie jest źle na tle Polski. Okołoporodowa umieralność noworodków jest najniższa w kraju. Trudno jednak porównywać dane statystyczne sprzed dwudziestu lat do dzisiejszych. Od niedawna każdy płód, który osiągnął wagę 500 gramów wpisywany jest do statystyk. Tymczasem przed laty dziecko ważące mniej niż 1000 gram nie było nigdzie notowane.
W naszym regionie wykonuje się też stosunkowo niewiele cesarskich cięć.
- Kobiety często wręcz domagają się podczas porodu cięcia cesarskiego - dodaje Marek Maleńczyk. - Nie zdają sobie przy tym sprawy, że poród drogami natury jest o wiele korzystniejszy zarówno dla dziecka jak i dla matki. Cięcie cesarskie może wiązać się ze sporym ryzykiem i zagrożeniem dla matki, która może w wyniku nieprzewidzianych komplikacji nawet umrzeć.
Gdy jednak lekarze wykryją wadę płodu, metoda porodu ma mniejsze znaczenie. Decyzja o podjęciu sposobu leczenia jest o wiele ważniejsza. Operacja dziecka w łonie matki jest zazwyczaj bardzo ryzykowna i podejmują się jej jedynie specjaliści w najlepszych szpitalach.
Jednak można
- W siódmym miesiącu ciąży dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko ma wadę nerki - wspomina Aldona z Koronowa. - Córka tuż po porodzie została przewieziona do Szpitala Uniwersyteckiego w Bydgoszczy, gdzie zrozumiałam, że w polskich szpitalach też może być fantastyczna opieka. Lekarze nie podjęli się operacji. Zrobili jednak wszystko by dziecko uratować. Po 24 godzinach mała została przewieziona helikopterem do Warszawy. Operacja się udała, udało się uratować część nerki.
Coraz częściej dzięki organizacji służby zdrowia i zaangażowaniu lekarzy udaje się uratować dzieci teoretycznie skazane na śmierć. Kilka dni temu specjaliści ze szpitala im. Biziela w Bydgoszczy rozdzielili zrośnięte głowami bliźnięta syjamskie.
Jednego z chłopców udało się uratować. Statystycznie bliźnięta syjamskie rodzą się raz na 150 tysięcy przypadków. Ostatnio najgłośniej było o bliźniaczkach z Janikowa.
- Podobny przypadek w Toruniu mieliśmy chyba ponad dwadzieścia lat temu - dodaje Marek Maleńczyk. - Jeśli pamięć mnie nie myli, nie udało się wówczas uratować płodów.
Ginekolodzy podkreślają, że więcej dzieci udaje się uratować dzięki rozwojowi neonatologii, czyli dziedzinie medycyny zajmującej się chorobami noworodków.
W ciągu ostatnich lat opracowano nowe metody leczenia, łącznie z wykorzystaniem najnowszego sprzętu przy operacjach dzieci w łonie matki.
- Pamiętajmy jednak, że nie da się uniknąć powikłań związanych z samym porodem - wyjaśnia Marek Maleńczyk. - Może dojść do krwotoku, może zostać przechylone łożysko, możliwości jest wiele. Lekarz podczas akcji porodowej często pod presją czasu musi podejmować ryzykowne decyzje.