W Bydgoszczy pojawił się innowacyjny pomysł na legalne picie na powietrzu. Wystarczy samochód lub jego wrak, by w spokoju raczyć się trunkami bez obaw o interwencję mundurowych. <!** Image 2 align=none alt="Image 156533" sub="Na każdym osiedlu taki widok jest znany - stare auto, a w nim grupa wesołych amatorów trunków. Jednym przeszkadza odór unoszący się wokół takich pojazdów, inni wolą o tym w ogóle nie dyskutować. Fot. Tadeusz Pawłowski">
Ustawa o wychowaniu w trzeźwości mówi jasno: pić alkoholu nie można w parkach, na ulicach i placach. Jest jednak sposób na ominięcie zakazów - wystarczy na ulicy czy placu postawić auto, by raczyć się alkoholem bez psującego nastrój strachu przed mandatem.
- Na Osowej Górze stoją co najmniej dwa takie auta, których rolą nie jest jeżdżenie. W jednym z nich nawet powietrze w oponach już zeszło. One pełnią funkcję meliny na czterech kółkach - skarży się pani Janina z ulicy Dolnej Waleniowej. - Spotykają się w nich osobnicy, którzy tam piją, palą i jedzą. Wystarczy przejść koło takiego samochodu, by poczuć powalający odór. Najśmieszniejsze jest to, że nie można nic z tym zrobić - irytuje się Czytelniczka. - A obok są piekarnia, warzywniak i mięsny, wszyscy to widzą.
- Ale w czym jest problem? Gdy pogoda jest brzydka, albo gdy człowiek chce wypić w spokoju, wsiadamy do samochodu i pijemy. Leci muzyka, można spokojnie zapalić i wypić. Komu to przeszkadza? - dziwi się pan Mariusz z Wyżyn. - Jak siadamy na placykach i spokojnie pijemy piwko, to zaraz awantura i jakieś dziwne patrole na głowę nam przysyłają. Czy ja mam 13 lat, że nie mogę spokojnie piwa wypić?
- irytuje się bydgoszczanin. - Wsiadamy do auta i też źle. Wiele razy policja przechodziła koło nas i mogła się tylko uśmiechnąć, nic nam zrobić nie można. Ważne, by nie mieć kluczyków w stacyjce, bo wtedy może podpaść, że auto jest gotowe do jazdy, a jak ten za kierownicą ma wypite, to czekają go kłopoty. Więc kluczyki do schowka, muza na full i zabawa trwa - mówi pan Mariusz. - Wszyscy są zadowoleni. My mamy spokój, mieszkańcy nie muszą nas oglądać, a policja nie musi zajmować się głupotami. No, ale jak o tym napiszecie, spokój się skończy.
- Ustawa nie wspomina o zakazie spożywania alkoholu w samochodach, podobnie odór wydobywający się z auta nie jest wykroczeniem - twierdzi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Hipotetycznie jednak takiemu sposobowi spożywania alkoholu towarzyszyć mogą takie wykroczenia czy przestępstwa, jak zaśmiecanie, używanie wulgaryzmów czy jazda po pijanemu. I jest podstawa do interwencji.<!** reklama>
- Nie mieliśmy podobnych sygnałów od mieszkańców, to nowa sprawa. Ustawa mówi o tym, że nie można spożywać alkoholu na ulicy. Jeśli na niej stoi auto, sprawa jest dyskusyjna. Zapewniam, że gdy policjanci dostaną takie zgłoszenie, albo sami zauważą taką sytuację, podejmą interwencję, która zakończy się skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu.
Choć w polskim prawie nie funkcjonuje zasada precedensu, to jednak taki jest potrzebny, by służbom łatwiej było interpretować zapisy ustawy.
Nie ma za to żadnych wątpliwości, gdy alkohol spożywany jest na przykład w środkach komunikacji publicznej, co - według naszych Czytelników - zdarza się nagminnie.
- Sporadycznie otrzymujemy informacje o takich zdarzeniach, na przykład w autobusach. Najczęściej wtedy, gdy osoby pijące dodatkowo zachowują się agresywnie, używają wulgarnych słów czy też zaczepiają pasażerów - zauważa Maciej Daszkiewicz z bydgoskiej policji.
- Jesteśmy na sprawy łamania ustawy o wychowaniu w trzeźwości wyczuleni, piąta część wystawionych mandatów dotyczy wykroczeń przeciw tej ustawie. Nie bez powodu też nasi strażnicy na miejsce pełnienia służby podróżują autobusami, co działa prewencyjnie - mówi Arkadiusz Bereszyński.