Wieści z Bartodziejów na razie nie udało się nam zweryfikować. Na pewno targowisko zajmuje plac atrakcyjny dla mieszkaniowego biznesu. Warto też sobie uświadomić, że to jedno z kilku dużych miejskich targowisk, których przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Od ładnych kilku lat mówi się na przykład o końcu targowiska przy ulicy Modrakowej na Wyżynach. To też obszar atrakcyjny dla deweloperów, po przebudowie linii tramwajowej na Kujawskiej i remontach na Wojska Polskiego świetnie skomunikowany ze śródmieściem. Od lat trwają też dyskusje na temat losów targowiska na placu Piastowskim. Ostatnio mówiło się na przykład o tym, by targowisko funkcjonowało tam jedynie do południa. Potem teren miałby być sprzątany i przez pozostałą część dnia służyć rekreacji jako skwer.
Racja, targowiska nie dodają dziś uroku Bydgoszczy. Ale czy akurat teraz warto się ich pozbywać? Nie chodzi tylko o sentyment i ekologię. Żyjemy w niepewnych czasach. Ludzie stali się nerwowi, łatwo wpadają w zakupową panikę. Raz w marketach brakuje cukru, innym razem może zabraknąć na przykład ziemniaków. Podejrzewam, że łatwiej będzie je kupić po rozsądnych cenach u małego producenta na rynku niż u internetowych cwaniaków. Gorzej, gdybyśmy musieli, jak za okupacji, po wałówkę z miasta wyprawiać się na wieś.
