
30 września 2009 roku wieczorem Szymon wracał po meczu rozegranym z przyjaciółmi. - Wymiana zdań, głupia sprzeczka, szamotanina. Szymon otrzymuje cios, po którym upada, uderzając głową o krawędź chodnika. Traci przytomność. Sprawny, zdrowy, 24-letni chłopak, pełen życia i planów na przyszłość, zostaje przewieziony do szpitala nieprzytomny, w stanie krytycznym - tak sytuację opisują jego bliscy.

- Jestem na rencie, choruję przewlekle. Żona jest już na emeryturze, ale pracuje jako pielęgniarka, bo wydatki związane z opieką nad Szymkiem miesięcznie to ok. 2,5 tys. zł. Czujemy, że musimy się spieszyć z rehabilitacją, by Szymek był choć trochę samodzielny. Musimy zdążyć, zanim zestarzejemy się na tyle, że nie będziemy mogli się nim opiekować - mówi Wojciech Knach.