W lipcu mieszkańcy ulicy Czaplej zaalarmowali „Express”, że po ich ulicy biegają samopas dobermany i zaczepiają przechodniów.
- Ten problem narasta od kilku miesięcy. Psy należą do właściciela jednej z działek przy naszej ulicy. Strzegą dobytku. Niestety, coraz częściej dobermany wydostają się na ulicę, prawdopodobnie przechodzą przez dziurę w płocie. Boimy się tych psów.
Sam byłem świadkiem tego, że zaczepiały matkę prowadzącą wózek dziecięcy. Rozmowy z sąsiadem i prośby, aby lepiej pilnował zwierząt, nic nie dają. Naprawdę, nie wiemy, co robić. Boję się, że może tutaj kiedyś dojść do tragedii - mówił nam jeden z mieszkańców ul. Czaplej.
Pojechaliśmy na miejsce. Kiedy dotarliśmy na Czaplą, młode dobermany znajdowały się na posesji. Podobnie kończą się wizyty straży miejskiej. Municypalni interweniowali w tym miejscu już nieraz. I zawsze, kiedy przyjeżdżają na Czaplą, psy urzędują na swojej działce.
- To walka z wiatrakami. Wzywamy służby, a kiedy przyjeżdżają, to psów akurat nie ma. I nic nie można zrobić - rozkładają ręce mieszkańcy.
Wczoraj do naszej redakcji jeden z mieszkańców Czaplej wysłał zdjęcie młodego dobermana, biegającego bez opieki po ulicy. Bez kagańca, bez smyczy. - To na potwierdzenie naszych słów - napisał.
Mieszkańcy ul. Czaplej chcieliby, aby dobermany zostały zabrane właścicielowi. Straż miejska nie ma takich uprawnień. - Na podstawie art. 77 Kodeksu wykroczeń możemy jedynie nałożyć na właścicieli zwierząt, którzy nie zachowują środków ostrożności przy ich trzymaniu, karę grzywny od 50 do 250 złotych albo karę nagany - wyjaśnia Arkadiusz Bereszyński.
Zwierzę może zostać umieszczone przymusowo w schronisku, tylko jeśli właściciel się nad nim znęca.