Vital Heynen znowu bardzo zmienił wyjściowy skład, choćby względem piątkowego meczu z Argentyną.
Było kilka roszad, ale nie byłem tym zaskoczony, bo Vital od dawna rotuje. Uznał, że to będzie najlepsze ustawienie. Nie wystarczyło, żeby wygrać, ale walczyliśmy do końca. Pozostaje nam nabrać siły i skupić się na niedzielnym starciu z Serbią.
Co sprawiło, że w trakcie czwartego seta przestaliście grać tak dobrze, jak w trzeciej partii, którą wygraliście?
Do pewnego stanu było w nim remisowo, ale mieliśmy moment, że się zacięliśmy, m.in. ja nie mogłem skończyć ataku. W konsekwencji Francuzi nam odskoczyli i złapali swój rytm. Gdy się rozpędzą, trudno ich dogonić, bo to mocna drużyna.
Skąd ten słabszy moment w Pana wykonaniu?
Trudno powiedzieć, być może mogłem się lepiej zachować. Parę razy rywale mieli też szczęście, broniąc w ostatniej chwili ręką czy nogą.
Michał Kubiak i pozostali są już w pełni sił?
Mam nadzieję, że "Kubi" problemy ma już za sobą. Poza tym w drużynie są jakieś przemęczeniowe sprawy, ale to normalna sprawa w trakcie tak długiego turnieju i nie są to poważne dolegliwości.
W niedzielę musicie wygrać z Serbią, żeby awansować do najlepszej szóstki mistrzostw świata. Rywal już sobie zapewnił w niej miejsce.
Tak, ale nie mam pojęcia, co postanowi trener Nikola Grbić. Być może da odpocząć kluczowym graczom, a może będzie chciał wygrać grupę? Nie mamy na to wpływu, musimy zrobić swoje.
Tylko czy jesteście w stanie nawiązać walkę z Serbią, która pokonała Rosję, imponowała też w meczach z Francją i Argentyną?
Na pewno tak. Jeśli gramy na swoim poziomie, to jesteśmy w światowej czołówce. Kwestia, żeby na ten poziom wejść. Serbia zalicza się do bardzo mocnych zespołów. Ich główną bronią jest świetna zagrywka z wyskoku i musimy być na nią gotowi.
Piątkowa porażka z Argentyną wywołała u was zwątpienie?
Jedna porażka nie mogła zburzyć naszej pewności siebie. Pierwszą część turnieju przeszliśmy jak burza. Dalej wiemy, że potrafimy dobrze grać w siatkówkę.
Notował w Warnie Tomasz Biliński