Na pierwszy ogień w eksperymentalnym programie wychowawczym posłano 2 dziewczyny i 4 chłopaków. Mają od 15 do 18 lat.
<!** Image 2 align=right alt="Image 135303" sub="Wczoraj do mieszkania przy Bora-Komorowskiego przywożono zastawę stołową i praktyczne kosze. Zajmowały się tym Beata Czyżycka, Justyna Superczyńska Fot. Tadeusz Pawłowski
">By przygotować ich do samodzielnego życia, już w połowie listopada przeprowadzą się do dużego (stworzonego z dwóch mniejszych) mieszkania w bloku TBS przy Bora-Komorowskiego w Fordonie. Ta grupa to wychowankowie Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych, nieposiadający, jak to się fachowo określa, „zaplecza rodzinnego”. - Nacisk położymy już jednak nie na ich wychowanie, a usamodzielnianie - tłumaczy Krzysztof Jankowski, dyrektor BZPO-W.
Do typowanej właśnie do przeprowadzki szóstki dołączy w styczniu jeszcze czworo (dziewczyna i trzech chłopców). Nie zostaną w Fordonie sami, towarzyszyć im będzie dyżurny wychowawca, ale po to, by dyskretnie czuwać i korygować niektóre zachowania. - Bądźmy szczerzy, oni pewnie dziś nie wiedzą, ile koszuje chleb. Na posiłki idą do stołówki, odzież odbierają z magazynu. Teraz będą dysponowali określoną pulą pieniędzy i sami zdecydują, co kupić na przykład na kolację. O to, by nie był to niekontrolowany szał zakupów, zadba właśnie wychowawca - wyjaśnia dyrektor Jankowski.
O wyborze kandydatów do programu przesądza kilka czynników. Także to, czy podopieczny przejawia ambicje wyjścia z systemu opiekuńczego państwa. Po osiągnięciu pełnoletności będzie mógł się ubiegać o mieszkanie chronione na dwa-trzy lata albo (jeśli się uczy) wrócić do tradycyjnej placówki (co byłoby pewnie porażką projektu).
<!** reklama>- To fajne dzieciaki, ale stanie przed nimi kilka wyzwań - mówi Krzysztof Jankowski. - Wyzwoleni spod dotychczasowego harmonogramu dnia będą mieli więcej czasu do własnej dyspozycji, ale też będą musieli udowodnić, że go mądrze zagospodarują. Czy odnajdą się w nowym otoczeniu? Robienie zakupów, gotowanie, ale też samodzielne wyjścia, sezonowa praca czy kurs prawa jazdy - to wszystko trzeba też będzie sobie zaplanować. Jak w życiu.
Projekt opłacany jest w tej chwili w 100 procentach przez miasto. W przyszłym roku pomysłodawcy starać się będą o dofinansowanie z Unii, która dopłaca do programów zapobiegających wykluczeniu społecznemu.