W Buszowie mieszka około 100 rodzin, razem z 300 ludzi. We wsi nie ma już świetlicy, bo została zamieniona na bar. Nie ma też szkoły, bo jej budynek został sprzedany, a teraz jest w nim mieszkanie. Ludzie są więc bardzo uczuleni na wszelką prywatyzację. Mówią, że zawsze coś im zabiera, nie dając niczego w zamian. Nie pozwolili więc na prywatyzację 150-metrowego kawałka ziemi przy drodze powiatowej.
Gonili dzieciaki
Ów kawałek drogi parę lat temu ogrodził solidnym płotem Kazimierz Ananowicz (nazwisko zmienione). Ludzie we wsi myśleli, że legalnie. - Na dnie wyschniętego zbiornika przeciwpożarowego dzieci urządziły sobie małe boisko do gry w piłkę - wspomina sąsiadka Ananowiczów (nazwiska nie poda, bo nie chce z sąsiadem zadzierać). - Jak piłka wypadła poza boisko, oni urządzali dzieciom awantury, kiedyś nawet wezwali policję. W ten sposób przysporzyli sobie wrogów wśród sąsiadów.
Nie sprzedawać
Sąsiedzi uaktywnili się, gdy wyszło na jaw, że Ananowiczowie bezprawnie ogrodzili płotem kawałek wiejskiej ziemi tuż przy drodze i gdy dla usankcjonowania bezprawia chcieli ją wykupić od starostwa. - 97 mieszkańców wsi podpisało petycję, w której sprzeciwili się sprzedaży ziemi Ananowiczom - mówi Halina Sypniewska, sołtys w Buszowie. - Ludzie obawiają się, że wykupią oni również stawek przeciwpożarowy i zablokują rozbudowę pobliskiej remizy strażackiej.
Wniosek mieszkańców Buszowa uwzględnił Wiesław Makowski, starosta strzelecko - drezdenecki. - Nie zgodziliś-my się na sprzedaż pasa ziemi Ananowiczom i wezwaliśmy ich do usunięcia wybudowanego nielegalnie ogrodzenia. Termin minął w końcu grudnia zeszłego roku - wyjaśnia starosta.
Będą karani
Z Ananowiczami trudno się skontaktować, bo cały czas przebywają w Niemczech. W Buszowie bywają rzadko. Odebrali jednak pismo od starosty. Od jego decyzji, nakazującej rozebranie płotu, odwołali się do Lubuskiego Urzędu Wojewódzkiego. Wojewodę przekonują, że płot wybudowali w miejscu śmietnika. Teraz są tu miłe dla oka ogrody i trawniki. Nie mogą pojąć, dlaczego starosta odmawia sprzedaży nikomu nieprzydatnego kawałka ziemi. ,,Decyzja starostwa oparta jest na złośliwości Rady Sołeckiej w stosunku do mojej osoby’’ - utrzymuje Ananowicz.
Tymczasem starosta Makowski uważa, że skarga do wojewody jest nieuzasadniona. Nikt bowiem nie może go zmusić do sprzedaży gruntu wbrew woli mieszkańców wsi. - Jeśli płot nie zostanie rozebrany, zwrócę się do nadzoru budowlanego o ukaranie Ananowicza za samowolę budowlaną - zapowiada starosta.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?