Ostrzeżenia o możliwym rosyjskim ataku terrorystycznym w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej sprawiły, że okoliczni mieszkańcy uciekają z tego rejonu.
Nie pomagają apele sekretarza generalnego ONZ António Guterresa o zaprzestanie działań wojennych i wpuszczenie na teren obiektu międzynarodowych ekspertów jądrowych.
Zobacz też: Czy Putin zgodzi się na inspekcję elektrowni w Zaporożu?

- To była trudna decyzja – powiedział The Washington Post Serhij Arosłanow, żegnając rodzinę, która wsiadała do autobusu do Bułgarii. Wyjeżdżają z powodu zagrożenia dla elektrowni.
Katja Lubickaja, była mieszkanka Enerhodaru mówi, że boi się się o matkę i babcię, które przebywają w mieście. - Najstraszniejszy scenariusz jest podobny do Czarnobyla, tylko znacznie gorszy – mówiła, odnosząc się do katastrofy nuklearnej w 1986 roku.
Zachęca ona bliskich do wyjazdu, ale jest to trudne. - Ludzie czekali cztery dni w samochodach w upale, gdy nad ich głowami przelatują pociski – powiedziała.
Kluczowi pracownicy, tacy jak inżynierowie i personel operacyjny, uciekli na tereny kontrolowane przez Ukrainę, zwiększając obawy o funkcjonowanie zakładu. Sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew oskarżył USA o zachęcanie do ukraińskich ataków na elektrownię atomową. Siły rosyjskie przejęły kontrolę nad obiektem tuż po rozpoczęciu inwazji 24 lutego.
Stany Zjednoczone wezwały Rosję do zrzeczenia się kontroli i wycofania się z tego obszaru. Prowadzenie walk w pobliżu elektrowni jądrowej to samobójstwo - mówił jeden z waszyngtońskich urzędników.
mm