https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Miasto Wam nie pomoże

Grażyna Ostropolska
„Wasza prośba nie może być spełniona z uwagi na brak formalnoprawnych możliwości pomocy dla osób prywatnych” - taka była odpowiedź na ich list do prezydenta Bydgoszczy.

„Wasza prośba nie może być spełniona z uwagi na brak formalnoprawnych możliwości pomocy dla osób prywatnych” - taka była odpowiedź na ich list do prezydenta Bydgoszczy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 141473" sub="Pan Pieniaszek pokazuje koledze zniszczenia, które spowodowała eksplozja gazu przy ulicy Kąkolowej Fot. Dariusz Bloch">- Jest nam przykro. Miasto stać było na kosztowny sylwester, a nas zostawiono samym sobie - skarżą się poszkodowane rodziny. Wybuch gazu zrujnował ich domy, nadszarpnął zdrowie. Sąsiad, Dariusz Rz., który w desperacji rozkręcił gazową rurę w kuchni, nie przeżył samobójczego zamachu. Jego ciało znaleziono w gruzach zawalonego domu.

Pieniaszkom urwało kawał piętra. Przykryli zrujnowany dom folią, wstawili okna i zamieszkali na parterze. Dom Bellonów grozi budowlaną katastrofą, nie da się tam żyć. Obu rodzin nie stać na odbudowę. To ludzie około siedemdziesiątki - emeryci i renciści.

Pech chciał, że niedawno zakończyli remont starych domów. Ocieplili ściany, wymienili okna, naprawili dach. Wyrzucili pieniądze w błoto. Pieniaszkowie spłacili ostatnią ratę pożyczki tuż przed wybuchem. Bellonom został niespłacony kredyt w banku.

- Nie ma za co odbudować domów - mówią.

<!** reklama>- Na początku były obietnice, że miasto pomoże - mówi Piotr, syn Bellonów. - Skończyło się na tysiącu złotych z MOPS. A to tyle co nic - oceniają zgodnie. Odbudowa obu uszkodzonych domów to koszt 300 tys. złotych. - Mamy problem. Nie byliśmy ubezpieczeni - przyznają.

Na szczęście, przeżyli. Najgorzej było z dwunastoletnią Julką.

- Wyciągałyśmy ją z Agnieszką, mamą Julki, spod gruzu na piętrze - mówi Stanisława Pieniaszek. Była sobota, 21 listopada, około godziny 11.00. Julkę ocalił stalowy stół. Zatrzymał gruz. Wyszła ze szpitala przed Wigilią. - Potężne krwiaki, pęknięta podstawa czaszki. Bardzo się o Julkę martwiliśmy. To takie kochane dziecko - mówi Edmund Pieniaszek. Oboje z żoną doznali wiele dobrego od znajomych i rodziny. - Pomagali nam uprzątnąć gruz. Było tego aż po okna - wspominają. Sami nie daliby rady. Liczyli, że pomogą im miejskie służby porządkowe i przyślą ludzi w ramach prac interwencyjnych. - Nic z tego. Kazano nam uprzątnąć gruz na własny koszt - mówią z goryczą.

Za to na brak życzliwości sąsiadów i znajomych nie mogli narzekać.

- Ksiądz z naszej parafii pierwszy zaproponował pomoc. Z zebranych podczas mszy pieniędzy udało się wstawić szyby na parterze i zamieszkać - poszkodowani wspominają te i inne przyjazne gesty. - Drobne sumy pieniędzy ofiarowane przez ludzi, którzy sami ledwie wiążą koniec z końcem. Pranie i suszenie naszych ubrań. Mamy wspaniałych przyjaciół - mówią.

Za to o opiece władz Bydgoszczy nad mieszkańcami, których dotknęło nieszczęście, niewiele dobrego mogą powiedzieć. - Dostaliśmy 1000 złotych i folię na przykrycie domu. Tylko tyle. Miasto odmawia nam dalszej pomocy, powołując się na znaczne wydatki, poniesione w czasie akcji ratowniczej - pokazują pismo powiatowego inspektora nadzoru Marka Jaworskiego. Ten fragment najbardziej ich zbulwersował: „Z pozyskanych informacji wynika, że właściciel nieruchomości, w której nastąpił wybuch, posiadał na koncie znaczne środki pieniężne, które mogą być wypłacone w formie odszkodowania” - pisze inspektor. - Po tym domu nie ma śladu. Mamy sądzić o odszkodowanie 9-letniego syna samobójcy lub jego schorowaną matkę? - pytają.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski