Mateusz Rutkowski był wielkim talentem. Zmarł nagle w niedzielę
Przypomnijmy: Mateusz Rutkowski w 2004 r. został mistrzem świata juniorów, jako pierwszy Polak w historii. W czasach sukcesów Adama Małysza szybko okrzyknięto go jego następcą. Nastolatek nie poradził sobie jednak z całą otoczką rosnącej popularności. Miał problemy osobiste, ze względów dyscyplinarnych po kolejnym sezonie został wykluczony z kadry. A później zakończył karierę, zanim jeszcze w pełni rozkwitła (ostatni występ w międzynarodowych zawodach to lato 2006)
Według nieoficjalnych informacji, przyczyną śmierci było zatrzymanie krążenia. Jak informował portal goral.info.pl, w niedzielę medyczne służby ratunkowe zostały wezwane do Skrzypnego, gdzie mieszał Mateusz Rutkowski, przeprowadzały reanimację "38-mężczyzny" (były skoczek to rocznik 1986). Mimo podjętych czynności nie udało się przywrócić akcji serca, mężczyzna zmarł.
Bliscy Mateusza Rutkowskiego w żałobie. Żegnaj "Kochany bracie"
- To był bardzo utalentowany zawodnik. To był talent czystej wody. Żeby talent okazał się mistrzem w późniejszych czasach, to już potrzebna jest odpowiednia osobowość. Tego mu cały czas brakowało - przypomniał Apoloniusz Tajner, były trener kadry i prezes PZN w rozmowie z Polsatem Sport.
Dodał: - Szkoda, że straciliśmy go. Wcześnie zakończył karierę, poszedł do pracy i teraz jest taka sytuacja, że mając 37 lat umiera. To jest porażająca wiadomość. Wspomnienia mam z nim raczej pozytywne.
Mateusz Rutkowski ostatnio pracował jako kamieniarz. Był też w zarządzie klubu Rutkow-Ski, którego prezesem jest jego brat Łukasz, także były skoczek narciarski. Olimpijczyk z Vancouver wymownie skomentował w mediach społecznościowych smutną wiadomość, napisał "Kochany bracie", dodając emotikony pękniętego serca.