Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mateusz Gamrot po KSW 40: Parke to kłamca. Nadal jestem załamany tym, co się stało w Dublinie

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Gamrot (z lewej) i Parke
Gamrot (z lewej) i Parke Sebastian Rudnicki/KSW
- Parke wiedział, że już nic nie ugra. Pierwszą rundę przegrał zdecydowanie, w drugiej było tak samo. Uznał, że lepiej wymigać się kontuzją niż dostać łomot i przegrać. Pewnie nawet przed czasem - podkreśla mistrz KSW Mateusz Gamrot (13-0). Podczas niedzielnej gali w Dublinie walka "Gamera" z Normanem Parke'iem (23-6-1) została uznana za nieodbytą. W drugiej rundzie sędzia przerwał ją uznając, że po nieintencjonalnym faulu Polaka rywal jest niezdolny do kontynuowania pojedynku.

Zdążył Pan ochłonąć po wydarzeniach z niedzielnej walki z Normanem Parke’iem?
Powoli głowa już stygnie. Natłok emocji, złych i dobrych wrażeń, był bardzo duży.

Jak z Pana perspektywy wyglądała sytuacja, po której pojedynek został przerwany?
Oczywiście zrobiłem to nieumyślnie, w ferworze walki faktycznie drasnąłem go palcem w oko. Ale jestem pewien, że nie zrobiłem mu dużej krzywdy, mógł kontynuować pojedynek. Norman zrobił z tego dużą scenę. Moim zdaniem zmyślał mówiąc, że nie widzi.

Parke twierdził później, że chciał wykorzystać pięć minut przeznaczone w takich sytuacjach na dojście do siebie. Lekarz i sędzia mu ich jednak nie dali, od razu przerywając pojedynek.
Norman jest kłamcą. Wiele razy było już tak, że zupełnie inaczej zachowywał się w danej sytuacji, a w wywiadach mówił coś innego. Zmyśla różne rzeczy i wciąga w swoje gierki. Po tym, jak drasnąłem go w oko, do klatki wszedł lekarz. Jego obowiązkiem jest zapytać zawodnika, czy widzi. Norman stanowczo powiedział, że nie. Dlatego walka została przerwana. Nad czym bardzo ubolewam, bo chciałem kontynuować. Ale on wiedział, że już nic nie ugra. Pierwszą rundę przegrał zdecydowanie, w drugiej było tak samo. Uznał, że lepiej wymigać się kontuzją niż dostać łomot i przegrać. Pewnie nawet przed czasem.

Poczuł Pan trochę ulgi, kiedy sędzia przekazał Panu, że uznaje walkę za nieodbytą? Mógł zinterpretować sytuację inaczej i Pana zdyskwalifikować. Choć nieumyślny, był to już trzeci faul. W pierwszej rundzie również skarżył się na wepchnięcie palca do oka i kopnięcie w krocze.
Jedyne co mógł zrobić, to odebrać mi punkt. Wręcz na to liczyłem. Wolałem stracić punkt niż skończyć walkę w taki sposób. Kiedy sędzia powiedział mi, że przerywa pojedynek, byłem rozgoryczony. Nadal jestem załamany tym co się stało.

Ten faul był poniekąd spowodowany nawykami z zapasów? Palce szukały sposobu na złapanie rywala?
Doszło do niego w ferworze walki. Do przerwania walki było wiele sytuacji, w których trzymaliśmy się za dłonie i splataliśmy palce. Całe życie trenowałem zapasy, gdzie łapie się rywala za głowę czy barki i zaciąga go. Myślę, że dlatego moje palce wędrowały do góry. Chciałem go złapać, ale nie wsadzić palec do oka.

Żal straconej okazji na pierwszą w historii KSW pięciorundową walkę? Przez to, że Parke nie zmieścił się w limicie wagi lekkiej, starcie straciło status mistrzowski i skrócono je o dwie rundy.
Podejście Normana było bardzo nieprofesjonalne. Nie zrobił wagi, zabrakło mu pół kilo. Miał kilka godzin na drugie podejście, ale od razu powiedział że nawet nie będzie próbował. Chyba przestraszył się pięciu rund. Wiedział, że nie jest przygotowany na taki dystans i nie wytrzyma ze mną 25 minut.

Jak skomentuje Pan, to, co stało się po walce? Parke podszedł do Pana narożnika, zaczął przybijać „piątki” z sekundantami, a gdy Borys Mańkowski nie chciał podać mu ręki, odepchnął go. Po czym stojący obok Marcin Bilman z uderzył go w twarz.
Norman chwilę wcześniej dostał palcem w oko i rzekomo nic nie widział, a nagle bardzo agresywnie podszedł do naszego narożnika i zaczął krzyczeć, jakby nic się nie stało. To chyba trochę dziwne. Zaatakował Borysa, wyzywał go i odepchnął. Marcin zachował się intuicyjnie, stanął w obronie Borysa.

Ta sytuacja była niepotrzebna?
Oczywiście. Nie było potrzeby, by bić Normana. Wydaje mi się, że wystarczająco dużo ciosów zebrał podczas walki. Sytuacja niepotrzebna, ale zadziałał instynkt. Marcin nie zastanawiał się co zrobić, tylko błyskawicznie stanął w obronie Borysa. Akcja i reakcja. Taką mamy mentalność, jesteśmy wojownikami. Stało się, jak stało.

Parke twierdził, że włodarze KSW za sytuację po walce obcięli Panu 30 proc. zarobków za walkę – tyle samo co jemu za przekroczenie wagi. Faktycznie tak było?
To jego kolejna zagrywka. Wymyślił sobie tę karę.

Podtrzymuje Pan deklarację z Dublina, że na trylogię nie ma żadnych szans?
Przede wszystkim nie ma to sensu. Pierwszą walkę wygrałem. W drugiej przez prawie dwie rundy zdecydowanie prowadziłem. Dla mnie sprawa jest zamknięta. Zresztą, nie powinienem się nawet zgodzić na rewanż. Ale wyciągnąłem do niego rękę, bo sobie też chciałem coś udowodnić. Zrobiłem to, zdominowałem go. Wynik walki to „no contest”, ale czuję się zwycięzcą.

Mimo wszystko Parke był chyba Pana najtrudniejszym rywalem?
W pierwszej walce postawił mi dość trudne warunki. W drugiej wyglądało to już inaczej, zneutralizowałem jego atuty. Asy z rękawa miałem wyciągnąć w trzeciej rundzie. Plan był taki, żeby przez pierwsze dwie rundy bić się w stójce, a w trzeciej zacząć kopać na głowę i go przewracać. Dopiero wtedy miałem się otworzyć i ostro napierać. Myślę, że skończyłbym go przed czasem. Wszystko szło zgodnie z planem, ale przez dziwną sytuację, która zakończyła pojedynek nie zdążyłem naprawdę się rozkręcić.

Jak z perspektywy zawodnika ocenia Pan atmosferę na hali 3Arena w Dublinie?
Było niesamowicie. Podobnie jak podczas pierwszej zagranicznej gali KSW w Londynie, doping polskich kibiców był wspaniały. Nie tylko podczas mojej walki, ale wszystkich z udziałem naszych zawodników. Na galach w Polsce też jest super atmosfera, ale zagraniczne na pewno się sprawdzają.

Był Pan zaskoczony tym, że fani z Irlandii praktycznie nie przebijali się przez doping Polaków?
Zaskoczyło mnie to w Londynie, podczas tej gali już się spodziewałem, że może tak być. Na Wyspach jest bardzo dużo naszych rodaków. To patrioci, bardzo chętnie chodzą na wydarzenia z udziałem polskich sportowców i mocno nas wspierają.

Co dalej, będzie Pan chciał wrócić na pierwszej gali w 2018?
Decyzja należy do włodarzy KSW. Ale chciałbym wrócić jak najszybciej. Po niedzielnej walce jestem świeżutki, nic mi się nie stało. Nie mam nawet zbyt wielu zadrapań na głowie. Planuję chwilę odpoczynku, spędzę trochę czasu z rodziną. Później wracam do treningów. Chcę szlifować formę i w kolejnej walce pokazać się z jeszcze lepszej strony.

Gdyby pojawiła się oferta na galę w katowickim Spodku, 23 grudnia, rozważy ją Pan?
Do gali nie zostało dużo czasu. Ale gdyby pojawiła się dobra oferta albo miałbym wskoczyć na zastępstwo za kogoś z kontuzją, myślę że byłbym gotowy żeby tam wystąpić. Tak czy inaczej będę tam w narożniku Borysa.

Jak wygląda w tym momencie wasza przynależność klubowa? Latem odeszliście z Ankosu MMA.
Trochę czasu minęło, ale temat wciąż jest gorący. Nic nie jest jeszcze sprecyzowane, dlatego nie chcę się jeszcze wypowiadać w tej sprawie.

Jedną z walk KSW 41 będzie pojedynek Popka z aktorem Tomaszem Oświecińskim. Pana zdaniem freak fighty są potrzebne rozwojowi MMA?
Dzięki takim walkom można przyciągnąć do MMA nową grupę odbiorców. Pod tym względem to dla nas, sportowców z krwi i kości, korzystne. Docieramy do szerszego grona fanów, są większe możliwości współpracy ze sponsorami. A jeśli gala są medialne, przynoszą duże zyski, to nasze zarobki też wzrastają. Jedyne co mi się nie zgadza, to poziom wynagrodzeń uczestników freak fightów w porównaniu do najlepszych zawodników. Ale myślę, że z czasem to się zmieni. Jedni i drudzy będą zadowoleni.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mateusz Gamrot po KSW 40: Parke to kłamca. Nadal jestem załamany tym, co się stało w Dublinie - Portal i.pl