Władymir Kliczko był zdecydowanie lepszy i 12-rundowy pojedynek w Hamburgu wygrał jednogłośnie na punkty. Polak trafił mistrza świata zaledwie 60 razy, samemu przyjmując aż 274 ciosy.
Troje sędziów punktowych nie miało wątpliwości i wytypowało wygraną Ukraińca 120:107, 120:107 i 118:109. Wach był czwartym Polakiem, który dostał szansę walki o tytuł mistrza świata w kategorii ciężkiej. Wcześniej, bez powodzenia, swoich sił próbowali: Andrzej Gołota, Albert Sosnowski i Tomasz Adamek. Dwaj ostatni przegrali ze starszym z braci Kliczko, Witalijem.<!** reklama>
Na konferencjach był łatwiej
Przed walką fachowcy uważali, że Polak będzie w stanie wytrwać maksymalnie pięć rund. Sądzili, że „Doktor Stalowy Młot” znokautuje „Wikinga”. O tym, że Wach zejdzie z ringu o własnych siłach po pełnowymiarowym, 12-rundowym pojedynku, nikt z nich nie przypuszczał.
Pierwszy gong rozległ się o godzinie 23:17. Czyżby siódemka miała się okazać szczęśliwa dla naszego reprezentanta? Początek walki na to jednak nie wskazywał. Kiczko zaczął w sposób dla siebie typowy. Wach musiał przyjąć na siebie wiele ciosów, rewanżując się samemu niewielką ich liczbą. I tak było w zasadzie przez cały pojedynek. Tylko raz, pod koniec piątej rundy, udało się „Wikingowi ” zagonić Ukraińca do lin, gdzie zaczął go okładać serią dość chaotycznych ciosów. Była to jedyna efektowna akcja zaczepna Polaka w tym pojedynku. Poza tym dominował obrońca tytułu. W ósmej rundzie niemiłosiernie obijał rywala i tylko wyrozumiałości sędziego ringowego Wach zawdzięcza, że nie został odesłany wcześniej do narożnika.
- Łatwo prezentować się z Kliczką na konferencjach, ale stanąć z nim w ringu to co innego. Trudno przetrwać z nim dwanaście rund. Pokazałem trochę serca. Chciałem jednak przeprosić kibiców, zawiodłem - powiedział tuż po ostatnich gongu Wach w rozmowie z dziennikarzem Polsatu Mateuszem Borkiem.
Więcej bomb od Wietnamu
Mimo porażki, polski olbrzym (202 cm wzrostu) zebrał wiele pozytywnych opinii. Chwalony był przede wszystkim za niesamowitą odporność na ciosy.
- Bohaterstwo Mariusza wielkie. Choć przegrał, to ten pojedynek przyniesie mu dużo splendoru i sławy - mówił pięściarski ekspert Andrzej Kostyra, cytowany przez onet.pl. - Wytrzymał kondycyjnie i przede wszystkim wytrzymał, jeżeli chodzi o odporność na ciosy. Przecież na niego spadło tych bomb niewiele mniej niż Amerykanie zrzucali na Wietnam. I wszystko wytrzymywał. Wielkie zatem uznanie za serce do walki oraz ambicję - dodał.
Ciekawa przyszłość
- Byłem wręcz zszokowany tym, że on był w stanie przetrwać tak mocne uderzenia. Władimir wyprowadzał naprawdę bardzo dobre ciosy. Myślę, że wszyscy byli pod wrażeniem tego, że Wach nie padł. Jestem przekonany, że nikt przed walką nie był w stanie mi powiedzieć, że on jest w stanie wytrzymać takie uderzenia. Przecież nigdy wcześniej nie dostawał tak mocnych ciosów. Wykazał się wielką determinacją i myślę, że ma ciekawą przyszłość - to słowa amerykańskiego boksera Johnathona Banksa, który w sobotę towarzyszył Kliczce w narożniku.
- Mariusz pokazał charakter, przyjął dużo bardzo mocnych ciosów, byłem zaskoczony, że nie przegrał przed czasem. Zaimponował mi też swoją zawziętością - stwierdził na łamach portalu ringpolska.pl Artur Szpilka, nasza nadzieja wagi ciężkiej.
„Wolny jak fura z sianem”
Nie brakowało jednak także słów krytyki.
- Mariuszowi brakowało szybkości, dynamiki, Polak na tle rywala zaprezentował bardzo ubogi repertuar ciosów i jednostajne tempo - stwierdził Jerzy Rybicki, mistrz olimpijski z Montrealu (1976).
Inny były pięściarz, Grzegorz Skrzecz stwierdził nawet, że „była to rzeź niewiniątek, a Wach był wolny jak fura z sianem”.
- Chwała mu za to, że wytrzymał dwanaście rund i to koniec pochwał pod adresem Mariusza. Nic dobrego z jego strony więcej nie widziałem - to z kolei opinia Macieja Zegana, byłego pretendenta do tytułu mistrza świata WBO w wadze lekkiej, cytowana przez PAP. - Wach mówił, że zostawi serce w ringu, a nie zrobił nic, aby pokonać Kliczkę. Mariusz próbował atakować w ostatniej rundzie, gdy już było stanowczo za późno. Powinien od pierwszego gongu zepchnąć rywala do defensywy i zasypać go gradem ciosów - zakończył.
Na pocieszenie Mariuszowi Wachowi pozostaje 1 milion dolarów gaży za walkę (ponad 3 mln zł).