<!** Image 2 align=right alt="Image 23548" >Podmogileńska wieś Parlinek ma szansę zapisać się w historii kryminalistyki. W ostatnich dniach znacznie zmniejszyła się liczba jej mieszkańców... za sprawą policyjnych zatrzymań.
Zaczęło się, jak to często bywa, dość niewinnie. W Parlinku leżącym w gminie Dąbrowa włamano się do nieczynnego zakładu przetwórstwa mięsnego. Złodzieje zabrali silniki do pomp, wagi elektroniczne, kasy fiskalne, część dokumentacji zakładu oraz dwieście metalowych elementów służących do krępowania zwierząt. Właściciel oszacował straty na około 10 tysięcy złotych.
Pomogli mieszkańcy
- Od pewnego czasu policjanci w Dąbrowie baczniej przyglądali się innym włamaniom do tego zakładu, do których dochodziło w przeszłości. Mieli wstępne podejrzenia, że włamań i kradzieży dokonuje ta sama grupa przestępców - opisuje młodszy aspirant Tomasz Rybczyński z mogileńskiej policji.
Kilka konkretnych informacji dostarczyli też w tej sprawie anonimowo mieszkańcy gminy.
Licząca około 350 mieszkańców wieś Parlinek zaczęła przeżywać nagły niż demograficzny. Bo niemal codziennie stróże prawa wywozili kogoś do aresztu.
Pierwszy z szajki, 24-latek, zupełnie zaskoczony, wpadł w ręce policjantów kilkanaście dni temu. Kilka godzin później do sąsiedniej celi trafił jego 20-letni brat, a następnie zamknięte pomieszczenie „zasilili” dwaj kolejni złodzieje w wieku 19 i 20 lat. Wreszcie za kraty trafił piąty i nieostatni podejrzany, 25-letni mieszkaniec Parlinka.
Brali, co popadło
- Policjanci na podstawie zebranego dotąd materiału przedstawili młodym przestępcom kilkanaście zarzutów popełnienia włamań i kradzieży - informuje Tomasz Rybczyński.
Brali wszystko, co popadnie. Wśród skradzionych przedmiotów stróże prawa wymieniają części do ciągników rolniczych, aluminiowe regały, narzędzia, a nawet wiklinowe meble ogrodowe. Wiele z tego trafiło później zapewne do skupu złomu, bo wątpliwe, aby przydało się złodziejom.
- Policjanci większość skradzionych przedmiotów i rzeczy odzyskali. Część z nich, wykonanych z metali kolorowych, zostało sprzedanych - przyznaje Tomasz Rybczyński.
W ukrywaniu i sprzedaży złodziejskiego łupu szajce pomagało dwóch młodych mężczyzn z Parlinka, którym przedstawiono zarzuty paserstwa. To jednak nie wszystkie osoby zamieszane we współpracę ze złodziejami. O upłynnianie łupów podejrzani są także inni mieszkańcy.
„Piątce z Parlinka” zarzuca się co najmniej 8 poważnych kradzieży. Wartość złodziejskiego łupu oszacowano na około 25 tys. zł