Wczoraj w domu przy ul. Stolarskiej, który wchodzi w skład Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych, odbyła się bardzo sympatyczna uroczystość. Joanna i Karol Lemańscy, młodzi małżonkowie, przynieśli najmłodszym dzieciom prezenty.
Wspólna radość
- Nie chcieliśmy, żeby goście weselni przynosili nam kwiaty. Wiedzieliśmy, że kwiaty w takiej temperaturze szybko więdną - wyjaśnia Karol Lemański. - Poza tym pragnęliśmy, żeby razem z nami cieszyły się dzieci z domu dziecka. Wybraliśmy maluchy z bydgoskiego zespołu. Poprosiliśmy jego dyrekcję o pozwolenie, a naszych gości o to, by zamiast kwiatów ofiarowali nam coś dla dzieci.
Zanim jednak państwo młodzi zwrócili się do swoich gości z prośbą o wsparcie podopiecznych BZPOW, zapytali również o to, czego im tak naprawdę potrzeba.
- Okazało się, że w budynku przy Stolarskiej, w którym przebywają najmłodsze dzieci, przydadzą się rzeczy, które używane są każdego dnia - wspomina Karol Lemański. - Dzieci potrzebują posiłków „Gerbera”, chusteczek do pielęgnacji ciała, szczoteczek i pasty do zębów, pieluszek, słodyczy i zabawek. Udało się nam wszystko to zebrać. Dla nas najlepszym ślubnym prezentem była radość dzieci.
Darczyńców przybywa
Kształtuje się sympatyczny obyczaj. Coraz częściej młodzi ludzie rezygnują z kwiatów i proszą gości weselnych o przekazanie upominków na rzecz dzieci, najczęściej przebywających w placówkach opiekuńczych. Dary, z okazji ślubów lub świąt, otrzymują nie tylko dzieci z domu dziecka przy Stolarskiej, pogotowia opiekuńczego przy Traugutta, ale także świetlic prowadzonych przez inne instytucje np. siostry miłosierdzia z Fordonu. Nie zapomina się również o małych pacjentach bydgoskich szpitali. Na początku jednak przekazywano dzieciom wyłącznie maskotki.
- Obecnie, większość nowożeńców pyta nas o to, czego dzieciom potrzeba - mówi Krzysztof Jankowski, dyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych. - Zwykle darczyńcy zostają z nami i wspierają nas także w przyszłości. Jesteśmy bardzo zadowoleni z takiej współpracy.