Maciej Boinski z Nakła to wielki miłośnik pieszych wędrówek. Swoją pasją stara się teraz zarazić innych. Co 2-3 tygodnie organizuje wyprawy po bezdrożach powiatu nakielskiego i zaprasza na nie wszystkich chętnych. Każdy kto czuje się na siłach może z nim ruszyć w drogę. Wystarczą dobre buty, które nie otrą nóg, kurtka i telefon z aparatem fotograficznym, by po drodze utrwalać piękno natury.
Zima pełna wycieczek
To już trzecia wyprawa „Po bezdrożach” w tym roku, w sumie już ponad 40.
W niedzielę 5 stycznia grupa śmiałków przemierzyła wzniesienia w okolicach Dębogóry. - Wyzwanie podjęły 23 osoby i pies. Był śnieg, minusowa temperatura i niesamowita atmosfera - relacjonuje organizator eskapady. Z kolei 19 stycznia wędrowcy pokonali około 16 km trasę wzdłuż Noteci biegnącą z Turu do Rynarzewa i z powrotem drugą stroną rzeki.
- Szliśmy 16-osobową ekipą. Trasa jest bardzo malownicza, do tego przez cały marsz towarzyszyła nam mgła. Wędrówkę zakończyliśmy po 3 godzinach w suchym obuwiu, co jest naprawdę rzadkością – podsumowuje wycieczkę Maciej Boinski.
Wyprawa, którą planuje w niedzielę 2 lutego jest dłuższa od dwóch poprzednich. Przejść trzeba 32 km.
To Cię może również zainteresować
- Spotkamy się na dworcu PKP w Nakle o godzinie 6.35. Jedziemy pociągiem do stacji Bydgoszcz Zachód. O bilety się nie martwcie. Wracamy pieszo wzdłuż całego Kanału Bydgoskiego od strony południowej. Proszę przygotować się na 7 godzinny marsz - informuje na swej stronie na Facebooku pasjonat wędrówek.
- Po drodze będą dłuższe przerwy – zapowiada. Prosi też osoby zainteresowanie o potwierdzenie obecności, tel. 508-848-244.
Samotnie wzdłuż rzek
Zanim jednak Maciej Boinski zaczął organizować wycieczki „Po bezdrożach” wędrował samotnie zimą szlakiem polskich rzek.
Na pierwszą wyprawę wyruszył w 2014 r. wzdłuż Noteci. Dała mu się we znaki. Nie przewidział, że styczeń będzie mokry. A wokół Noteci rozciągają się mokradła i rowy melioracyjne. Brnął w wodzie. - Tylko ostatnie cztery dni były mroźne – wspomina.
Potem zdobył jeszcze Wartę, Brdę i Wisłę. Brda, także dała mu popalić. Dlaczego? Jest mocno zakrzaczona, pełna konarów. - To trudna rzeka do wędrówki – uważa Boinski. Pokonanie Wisły zajęło mu 53 dni. Przeszedł 1047 km. - Jest piękna, dzika, ale często zaśmiecona – mówił nam po dotarciu do celu, czyli ujścia rzeki.
O co pytali go ludzie, których spotykał na szlaku? Chcieli np. wiedzieć, jak w zimie można spać w namiocie. - Można. Mam porządny namiot i śpiwór. Gdy szedłem wzdłuż Wisły mrozy dochodziły nawet do minus 27 stopni, ale nie czułem zimna. A po całodziennej wędrówce zasypia się bez problemów - przekonuje.
Raz obudziły go w nocy światła. Okazało się, że to reflektory aut złodziei drewna. Na szczęście nie zauważyli namiotu, bo mogło być groźnie. Innym razem nocą rozległy się strzały. Nie wyszedł z namiotu. Ze strony myśliwych nic mu nie groziło, ale jeśli to byli kłusownicy...
Zdarzało mu się jednego dnia być podejmowanym po królewsku przez zamożnych właścicieli prywatnej przystani, a następnego jeść posiłek w samotnej chacie byłego alkoholika, który specjalnie dla gościa gotował flaki.
Takich spotkań podczas wędrówek było więcej. W pamięć zapadła np. starsza kobieta czekająca z gorącą herbatą na wale przeciwpowodziowym czy mężczyźni, który odszukali go w lesie, by zabrać i wysuszyć przez noc jego mokre rzeczy.
Nie wszystkie plany jednak zrealizował. Zimową wyprawę wzdłuż Odry musiał przerwać z powodu kontuzji nogi. Ta rzeka wciąż czeka.
