Będzie pan rozczarowany, jeśli to Wojciech Szczęsny zagra w meczu z Austrią? [rozmawialiśmy jeszcze zanim Jerzy Brzęczek właśnie tak zdecydował - red.]
Wiadomo, że każdy chce grać, ale jeśli trener Jerzy Brzęczek podejmie taką decyzję, to będę musiał się z nią pogodzić i jakoś z tym żyć.
I tyle?
To zawsze są trudne decyzje, a informowanie kogoś, że nie zagra, nie jest przyjemne. Nie jest również przyjemnie coś takiego usłyszeć od selekcjonera, ale z drugiej strony im człowiek starszy, tym spokojniej znosi pewne rzeczy. Niejedno już w reprezentacji przeżyłem, poprzednicy Jerzego Brzęczka też sadzali mnie na ławce. Od Adama Nawałki usłyszałem na początku eliminacji Euro 2016, że to Wojtek będzie numerem jeden, a później trochę życie to wszystko zweryfikowało.
Pana koledzy podkreślają, że w kadrze panuje super- atmosfera. Z drugiej jednak strony, czy nie frustruje was trochę, że od pół roku nie wygraliście meczu.
Przeciwnie, to nas motywuje. Podobnie jak nieudane mistrzostwa świata. Na ostatnią jesień i naszą grę w Lidze Narodów też bym spojrzał z innej perspektywy, bo według mnie trener Brzęczek potraktował ją jak poligon doświadczalny. Dzięki temu na pewno jesteśmy teraz mądrzejsi jako grupa. Postaramy pokazać się z jak najlepszej strony w tych eliminacjach.
Czy po mundialu w Rosji nie pomyślał pan choć przez moment, by iść w ślady swojego rówieśnika Łukasza Piszczka i zakończyć przygodę z kadrą?
Z kolei inny mój rówieśnik - Kuba Błaszczykowski - jest taki, że musi cisnąć i nie wiem, co by musiało się stać, żeby w ogóle zastanowić się nad rezygnacją z kadry. Łukasz miał na ten temat inne zdanie i trzeba je uszanować. A co do mnie, to moje losy w reprezentacji bywały różne. Różne były też myśli. Na razie jestem jednak zdania, że wciąż mogę coś dać tej kadrze.
Jak wyglądało pożegnanie z Marko Arnautoviciem w klubie? [Fabiański gra na co dzień razem z Austriakiem w West Ham United].
Rozmawialiśmy o tym meczu od ponad miesiąca i Marko przechwalał się, czego to on z nami nie zrobi.
I co pan mu odpowiadał?
Nic, tylko tyle, że zobaczymy w Austrii. Wdawanie się w takie dyskusje z Marko nie ma sensu, bo jego nie da się przegadać (śmiech). A poważnie to trzeba być na niego przygotowanym, bo gdy ma swój dzień, to jest nie do zatrzymania. To trochę szalony zawodnik, ale w tym szaleństwie jest piękno. Marko jest ogromną indywidualnością, czasem oglądając mecz można pomyśleć, że w ogóle nie współpracuje z drużyną, że robi coś odwrotnego, ale on się w swoim chaosie bardzo dobrze odnajduje. To zawodnik, który w ułamku sekundy może zmienić losy spotkania. Naprawdę trzeba na niego uważać. Tym bardziej, że to będzie dla niego szczególny mecz.
To znaczy?
On ma dużą polską rodzinę. Jego żona jest Polką, pochodzi z Gdańska. Dla niego spotkanie z nami to też duże przeżycie, jest trochę pomiędzy rodziną żony a swoją. Powiedział mi, że jego marzeniem jest aby i Polska, i Austria wyszły z tej grupy.
Podobno analizował pan ostatnio nasz mecz z Austrią na Euro 2008.
To prawda. Z Szymonem Marciniakiem i Bartkiem Kurkiem. Było bardzo miło.
Karny był?
Zdaniem pana sędziego Szymona karny był [to po nim Austria wyrównała - red]. Spalony przy naszej bramce zresztą też. Mnie za to rzuciło się w oczy to, że przed tym karnym najpierw był rzut wolny z okolicy połowy boiska i jak głęboko my byliśmy ustawieni przed naszą bramką. Gdybyśmy stali poza polem karnym, to w ogóle nie byłoby tematu. Cóż, po dziesięciu latach można w końcu wyciągnąć jakiś wniosek (śmiech).
PYTAŁ I NOTOWAŁ: HUBERT ZDANKIEWICZ
Łukasz Fabiański przed meczem z Austrią: Nie możemy sobie pozwolić na chwile słabości