Wbrew pozorom, czarnoskórych mistrzów bieżni wcale nie tak łatwo zastać na słodkim nicnierobieniu. Trenują, a w przerwach medytują.
<!** Image 2 alt="Image 89176" sub="Jak twierdzą pracownicy hoteli goszczących lekkoatletów, ich goście rzadko opuszczają pokoje Fot. Dariusz Bloch">Jak twierdzą pracownicy hoteli goszczących lekkoatletów, ich goście rzadko opuszczają pokoje. Podobno najchętniej snują się po korytarzach. - W sobotę wieczorem mieli zorganizować dyskotekę w hotelu „Brda”, ale z tego, co wiem, odwołali ją - tłumaczy Maciej Jasiński, opiekun chłopaków z Jamajki. - Moi Jamajczycy mieli się bawić wspólnie z grupą z Wysp Dziewiczych i Bahama, okazuje się, że wolą jednak relaks i skupienie przed zawodami.
Pierwsze pytanie, które lekkoatleci zadali po przyjeździe do miasta Maciejowi Jasińskiemu brzmiało: - Czy u was jest dużo rasistów? - Oczywiście, nigdy nie spotkaliśmy się z nieprzyjaznym zachowaniem bydgoszczan, a trochę spacerowaliśmy - zapewnia przewodnik sportsmanów. Dodaje także, że jeśli chodzi o zabytki, starówka raczej nie wzbudziła zbyt wielkiego entuzjazmu wśród młodych sportowców, bo najważniejszy jest stadion, który bardzo im się podoba.
<!** reklama>Rytm dnia, tuż przed rozpoczęciem wielkiego sportowego widowiska, wygląda bardzo schematycznie. Trzeba trzymać się reguł.
- Oni muszą przestrzegać ścisłej diety, bardzo rygorystycznie pilnują, co jedzą. Woda - tylko niegazowana, obiad - kurczak z ryżem, bo to optymalne połączenie składników pokarmowych dla wyczynowców. Raz Jamajczycy kupowali sobie witaminy, musiałem przetłumaczyć im dosłownie wszystko, co jest napisane na opakowaniu, bo oni bardzo obawiają się niepożądanych substancji w organizmie - słyszymy od opiekuna Jamajki.
Jak twierdzi Maciej Jasiński, to, że chłopakom w głowie tylko sport, nie znaczy, że nie dotrzegają innych uroków tego świata. - Najczęściej oglądają się za blondynkami, choć na razie nie słyszałem, żeby usiłowali z którąś się bliżej zapoznać.
Anna Sroka na początku poczytała sobie o Komorach, potem zaczęła sprawować pieczę nad trzema 17-letnimi sprinterami, właśnie z Komorów, jednak już po chwili okazało się, że lekkoatleci nie mają ochoty na zwiedzanie.
- A już w ogóle pod moją opieką - wyznaje dziewczyna. - Wolą spacerować sami. Stale mi mówią, że muszą się wyciszać. Do pewnego momentu mogli sobie jednak pozwolić na samodzielne chodzenie po mieście, teraz ja już muszę towarzyszyć im na każdym kroku, nawet na stadionie, bo tam, na przykład wydaję im sprzęt.
Wolontariusze, z którymi udało się nam porozmawiać sądzą, że na wielkie zakupy i szaleństwo przyjdzie jeszcze czas. Teraz najważniejsze są wyniki.
Warto wiedzieć
Sportowcy przyjechali, między innymi z: Jamajki, Bahraimu, Saint Kitts and Nevis, Wyspy św. Tomasza i Książęca, Komory, Swaziland.