Zarejestrowanie w profesjonalnym studiu ok. 40 minut materiału, w zależności od rodzaju muzyki, to jest wydatek rzędu 12–25 tys. złotych. Dla młodych ludzi często jest to nie do przeskoczenia. Dlatego chcemy im w tym pomóc – mówi Piotr Aftka, współorganizator toruńskiego Lizard King Festival.
<!** Image 2 align=left alt="Image 153074" sub="Piotr Aftka aka After (29) – muzyk, gitarzysta i założyciel bydgoskiego składu TDA, współorganizator obu edycji Lizard King Festival. Ukończył Wydział Telekomunikacji i Elektrotechniki na bydgoskim UTP. Od kilku lat związany z Magazynem „Moment”, w którym co miesiąc zajmuje się promocją kujawsko-pomorskich wydarzeń muzycznych i muzyki w ogóle. ">16 lipca rusza tegoroczny Lizard King Festival...
Tak, w piątek 16 lipca odbędzie się pierwszy koncert. Od tego czasu, w każdy następny piątek i sobotę obywać się będą po dwa koncerty dziennie. I tak co tydzień, do 14 sierpnia. W sumie odbędzie się 10 takich podwójnych koncertów, podczas których zakwalifikowane zespoły oceniane będą przez jury, które ze względu na rozciągnięcie tego festiwalu w czasie nie będzie składem stałym, ale postaramy się, żeby było składem barwnym.
Kogo możemy się spodziewać we wspomnianym jury?
Na pewno osobą, która będzie tam zasiadać w roli kierowniczej będę ja. Pojawią się też przedstawiciele studiów nagraniowych, które w ramach nagród fundują sesje dla zwycięzców. Na pewno pojawi się więc Maciej Feddek, który dostał nominację do Fryderyka w roku 2009 za produkcję płyty Acid Drinkers, pojawią się przedstawiciele bydgoskiego Invent Sound, czyli pewnie jego menadżer Kuba Galiński, może też realizator... Chcielibyśmy w skład jury wciągnąć też Grzegorza Kopcewicza, czyli osobę, która dość sporo „rusza” na toruńskiej scenie muzycznej. Myśleliśmy o Jacku Bryndalu, czyli Atrakcyjnym Kazimierzu...
Rozumiem, że to są te „wymienne” osoby?
Dokładnie. Widzimy to tak, że na przykład w jeden weekend w jury będzie sobie siedział taki Bryndal, a tydzień później na przykład Feddek. Generalne założenie jest takie, żeby co tydzień skład jury był przynajmniej trzyosobowy. Po zakończeniu koncertów eliminacyjnych do finałowego koncertu zostaną dwa tygodnie – odbędzie się on 28 sierpnia – będzie to koncert laureatów połączony z koncertem gwiazdy tegorocznego LKF-u.<!** reklama>
W jaki sposób te kapele będą oceniane?
Z każdego koncertu sporządzane będą protokoły i na ich podstawie wyłonimy finalistów.
Ilu ich będzie?
Teoretycznie trzy zespoły, ale mozaika uczestników i muzyki, którą grają jest tak szeroka, że nie wykluczamy, że mogą się pojawić jakieś dodatkowe wyróżnienia. W sumie ciężko dziś przewidzieć jak to się potoczy, bo już na podstawie samych zgłoszeń, które do nas napłynęły mogę powiedzieć, że szykuje się naprawdę wysoki poziom i wyrównana konkurencja.
Na jakiej zasadzie dobierane były składy, które pojawią się na tegorocznym LKF-ie?
Do końca czerwca zespoły, które chciały wziąć udział w festiwalu wysyłały nam swoje 10-minutowe prezentacje.
Ile składów się zgłosiło?
Około czterdziestu. Przyznam, że spodziewałem się, że będzie ich trochę więcej, ale nie liczy się ilość, tylko jakość, a poziom – jak wspominałem – będzie w tym roku naprawdę wysoki.
W porównaniu z zeszłym rokiem?
Na pewno jest „szerzej” gatunkowo i bardziej ogólnopolsko, bo zgłosiły się zespoły z Koszalina, Warszawy, z południa Polski... To cieszy tym bardziej, że festiwal nie miał jakiejś wielkiej promocji, ze względu na to, że dość spontanicznie zdecydowaliśmy się na jego organizację. Tak naprawdę ta promocja w większości ograniczyła się do Internetu.
Jak dobrze liczę, będzie 10 festiwalowych koncertów eliminacyjnych, czyli z tych 40 zgłoszeń wybierzecie połowę?
No nie do końca, bo nie ukrywam, że chcielibyśmy nieco uatrakcyjnić ten festiwal, dlatego pojawią się goście specjalni, czyli na przykład zespoły, które grały na zeszłorocznym LKF-ie w Bydgoszczy, bo i takie wysyłały do nas swoje zgłoszenia. Założenie tego festiwalu jest bowiem takie, żeby nie ograniczać się wyłącznie do koncertów konkursowych, ale przede wszystkim trzymać pewien poziom grania. Dlatego może się zdarzyć tak, że z tych dwóch bandów, które danego wieczoru pojawią się na scenie tylko jeden będzie grał w ramach konkursu, a drugi – w ramach takiego bonusu.
Możesz podać jakieś przykłady tych bonusów?
Zgłosił się na przykład zespół, który w tym roku grał też na Open’erze w Gdyni. Chociaż akurat ten zespół może startować w ramach konkursu. Bonusowe zespoły, to takie, które nie mogą, lub nie chcą, brać udziału w części konkursowej, z uwagi na niespełnienie wymogów regulaminowych bądź uczestnictwo w poprzedniej edycji LKF.
Jak rozumiem kryteria przyjmowania zgłoszeń nie zakładały, że zespół musi być totalnie nieznany, że nikt o nim nie słyszał, że nie nagrali płyty?
Zgłosić mógł się każdy, jednak, żeby wystąpić w ramach konkursu zespół nie mógł być związany kontraktem z żadną wytwórnią płytową. Ale może mieć płyty wydane własnym sumptem. Nie zmienia to faktu, że wśród zgłoszeń pojawiły się składy, które mają już w naszym kraju jakąś wyrobioną markę...
Jakiś przykładzik?
Powieki, Cocodraże – to są składy dosyć sporo koncertujące, czy wspomniany Kiev Office – to ten z Heinekena. To nie są jeszcze potwierdzone koncerty, ale zgłoszenia od nich wpłynęły. Wiesz, chodzi o to, że dopiero kończymy wstępną selekcję. Teraz trzeba jeszcze dograć terminy konkretnych koncertów tak, żeby wszystkim grającym to pasowało. To jeszcze chwilę potrwa.
Kiedy możemy się więc spodziewać pełnego line-up’u?
Chciałbym, żeby wisiał już na stronie festiwalu w okolicach 7–8 lipca, żeby został jeszcze tydzień do pierwszego koncertu.
Koncerty będą darmowe...
Tak, wszystkie koncerty konkursowe będą darmowe. Na razie staramy się trzymać takiej otwartej formuły, która zakłada, że najważniejsza jest promocja muzyki.
Jak rozumiem zespoły konkursowe grają za darmo?
Tak. Nie płacimy im za występ, ale zapewniamy całkiem fajną promocję w regionie. Po zakończeniu LKF-u chcielibyśmy wydać jakąś festiwalową płytkę i darmowo ją dystrybuować, może uda się dołączyć ją do „Momentu”... No i oczywiście profesjonalne sesje nagraniowe, które są nagrodami LKF-u. Chodzi o to, że poza samym nagraniem zapewniony jest również profesjonalny mix i mastering z uwzględnieniem upodobań i punktów widzenia samych zespołów. Wydaje mi się, że dla tych składów to jest duża pomoc w promocji ich twórczości. Wiesz, Polska jest takim krajem, że samo wydanie płyty, nawet jej promocja medialna, to jest połowa sukcesu. Trzeba jeszcze ludzi nakręcić, żeby przyszli na koncert, żeby kupili tę płytę. I w tym właśnie chcemy pomóc. Podczas samego koncertu zapewniamy naprawdę przyzwoite nagłośnienie, co również daje tym „młodym” zespołom szansę pewnego obycia się na scenie, nie martwienia się o to, czy wszystko zagra. To ważne, bo często jest tak, że muzycy na koncerty jeżdżą prywatnymi autami osobowymi, do których nie da się zapakować bębnów, wzmacniaczy itp. Sam nie raz jechałem w taką trasę i często na miejscu okazywało się, że sprzęt przygotowany przez organizatorów mocno odbiegał od jakichkolwiek standardów. To tak, jakby ci ktoś kazał na Wagancie startować w wyścigu kolarskim. No nie da się. Dlatego jednym z założeń organizacyjnych Lizard King Festival było to, żeby „podłączyć” tych ludzi do profesjonalnego sprzętu, dać im szansę zagrać na przyzwoitym poziomie. I nie chodzi tylko o muzyków, bo przecież publiczność też cierpi, jeśli technicznie koncert nie daje rady.
Jakiej muzyki możemy się spodziewać na tegorocznym LKF-ie?
Na pewno szeroko pojęty rock. Nie będą to raczej składy poruszające się w mainstreamie. Podczas oceny zgłoszeń braliśmy pod uwagę to, co nas w tej muzyce urzekło, co jest w tym ciekawego, co może się spodobać publiczności. Wiesz, nie chodzi o to, żeby na scenie pojawiały się zespoły odcinające kupony, grające radiowe hiciory. Szukamy składów świeżych, wyraźnych, charakterystycznych, wnoszących swój punkt widzenia.
Jak, z perspektywy muzyka, wszak sam grasz na gitarze w TDA [bydgoskim składzie The Day After – przyp. red.] ważne są występy na tego typu festiwalach? Czy wy, zaczynając swoją przygodę z graniem mieliście szansę wystąpić na czymś w rodzaju LKF?
Zdarzały się takie epizody, szczególnie na samym początku naszej działalności, kiedy jeszcze funkcjonowała pełna nazwa The Day After i miało to niewiele wspólnego z tym co robimy dziś. Nie ukrywam, że właśnie to jest jedną z przyczyn, dla których zdecydowałem się zaangażować w organizację tego festiwalu. Dla „młodych” zespołów, bez większego scenicznego obycia ważne jest to, żeby grać jak najwięcej, zdobywać różne doświadczenia, a jeśli wpadnie do tego jakaś nagroda, to już w ogóle super. Na takim festiwalu masz na to szansę, masz możliwość zagrać nie na małym koncercie, bez angażowania własnego sprzętu, bez ponoszenia dodatkowych kosztów, które jak wiadomo „bolą”, szczególnie kiedy jesteś naprawdę młodym muzykiem i chcesz grać, ale nie bardzo masz za co. Tym bardziej, że - jak wiadomo - na polskiej scenie muzycznej zjawisko filantropii raczej nie istnieje, a jeśli nawet takie sytuacje się zdarzają, to mega-rzadko. Dla nas takim doświadczeniem było na przykład zagranie koncertu w radiu, co było dla nas wówczas niezwykle istotnym przeżyciem. W kółko mówię o tych doświadczeniach, o ich zdobywaniu, ale prawda jest taka, że to jest właśnie najważniejsze, szczególnie dla młodych ludzi, na początku ich muzycznej kariery. Ponadto jestem przekonany, że powoływanie do życia takich festiwali wprowadza trochę ruchu na lokalnych scenach muzycznych. To się z pewnością u nas przyda.
Czyli poza wymiarem materialnym w postaci nagród dajecie tym ludziom szansę na zdobycie pewnej scenicznej ogłady, obcowania z publicznością festiwalową?
Zdecydowanie tak. Muzycy przyjeżdżają, robią sobie próbę, wpinają się w dobry sprzęt i grają. Powiem szczerze, że poza Lizard Kingiem nie wiele jest w naszym regionie klubów, które oferują tak komfortowe warunki.
Czyli dla niektórych zespołów to może być szansa na taki pierwszy profesjonalny występ, na długooczekiwany koncert z prawdziwego zdarzenia?
Takie są założenia tego festiwalu. Zarówno przy pierwszej, bydgoskiej edycji LKF, która rok temu trwała cztery dni, tak samo jest i teraz. Chociaż zdecydowana większość zespołów, które wysłała zgłoszenia ma już naprawdę czym się pochwalić, jeśli chodzi o liczbę zagranych koncertów. Oczywiście na festiwalu pojawią się młode nie tylko wiekiem składy. Takich nasto- i dwudziestolatków jest w tym roku stosunkowo niewiele. Przeważają ludzie nieco starsi, którzy jednak ze swoim składem grają od niedawna. Dla nich również bardzo ważne jest to, żeby się pokazać, zaprezentować szerszej publiczności, z jak najlepszej strony przedstawić swój zespół. My chcemy stworzyć im do tego jak najlepsze warunki, czyli profesjonalne przygotowanie i promocję koncertu. Oczywiście nie bez znaczenia są nagrody główne, czyli sesje nagraniowe. Wiesz, nagranie płyty własnym sumptem, szczególnie jeśli nie masz studyjnego doświadczenia, to są horrendalne pieniądze. Załóżmy, że godzina spędzona w studio kosztuje muzyków ok. 80 do 100 zł. Dodaj do tego mix i mastering i wyjdzie ci, że żeby zarejestrować jeden (sic!) numer, to musisz spędzić w studio około 20 godzin.
Czyli mówimy o grubych tysiakach?
Powiem tak, zarejestrowanie około 40 minut materiału, oczywiście w zależności od rodzaju muzyki – od tego ile jest śladów, ile instrumentów – to jest wydatek rzędu 12–25 tys. złotych. Bez jakichś fajerwerków, super-masteringu, promocji... Dla młodych ludzi często jest to nie do przeskoczenia. Dlatego chcemy im w tym pomóc.