Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Liga Europy. Piast Gliwice w Lidze Europy samospełniającą się przepowiednią

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Fot Arkadiusz Gola / Polskapres
Trzecie podejście do Ligi Europy pierwsze zwycięstwo. Pięciu piłkarzy obecnego składu Piasta, trzy lata temu grało w dwumeczu z IFK Goteborgiem. – Nie wyciągaliśmy wniosków, nie analizowaliśmy tamtych spotkań, ale wiem że teraz jesteśmy inną, mocniejszą drużyną – deklaruje jeden z nich, Gerard Badia.

Jeśli w klubie nie wyciągną wniosków z tego, co się stało, może być z nami w tym sezonie bardzo kiepsko – grzmiał przed trzema laty Radoslav Latal. Podczas przedsezonowej konferencji prasowej nie krył rozczarowania okresem przygotowawczym oraz swoimi zawodnikami. – Pewne osoby w klubie muszą zrozumieć, że przed takimi meczami drużynę się wzmacnia, a nie osłabia. Straciliśmy dwóch kluczowych piłkarzy. W ich miejsce przyszli nowi, ale to nie to samo – mówił przeczuwając, że dwumecz z IFK Goteborg w ramach II rundy eliminacji Ligi Europy może zakończyć się porażką. Przepowiednia się spełniła, a następnego dnia po przegranej ze Szwedami na własnym stadionie 0:3, Czech opuścił swoją drużynę. Tak rozpoczął się jeden z trudniejszych momentów Piasta w ostatnich latach. Trzy lata później, będąc na tym samym etapie europejskich pucharów, gliwiczanie znajdują się już w zupełnie innym miejscu. I choć tak jak wtedy, przegrali swój ligowy bój pomiędzy kolejnymi spotkaniami z europejskim przeciwnikiem, w szatni nie brakuje optymizmu. Nie tylko ze względu na znacznie lepszy niż wówczas wynik. - Sam fakt, że w przeciwieństwie do meczu z Goteborgiem teraz podchodzimy do spotkania z Rygą w roli faworyta pokazuje jak zmieniła się ta drużyna. Mam wrażenie, że gdybyśmy trzy lata temu wylosowali Łotyszy nie Szwedów, również nie bylibyśmy faworytami. Zrobiliśmy duży postęp, teraz nie mamy czego się bać – mówi Badia.

Podejście do europucharów sezonu 2016/2017 z góry było skazane na porażkę, a silniejszy na papierze przeciwnik był najmniejszym z problemów gliwiczan. One zaczęły się wraz ze zdobyciem wicemistrzostwa. „Historicke vysledky” sprawiły, że Latal zbudował swoje nazwisko na polskiej arenie i nie zamierzał go zszargać. Cech chciał wykorzystać swoje pięć minut i przenieść się do lepszego klubu. Przez praktycznie cały okres przygotowawczy pozostawało niejasne, czy niebiesko-czerwoni do nowego sezonu przystąpią ze starym czy nowym trenerem. Dużo mówiło się w kontekście Latala o Lechu Poznań, ostatecznie jednak pozostał w Gliwicach. Podpisując nową umowę, postawił jednak swoje warunki: klub z Gliwic miał pozyskać na kolejny sezon jedynie wypożyczonych Kamila Vacka oraz Martina Nespora. Mimo składania kolejnych ofert, nie udało się to, a inne transfery m.in. Aleksandara Sedlara czy Edvinasa Girdvainisa wzmacniały raczej formację obronną.

Latal nie miał oporów przez krytykowaniem swoich podopiecznych, nie budowało to atmosfery w drużynie, która do dwumeczu z IFK Goteborg podchodziła de facto bez jakiegokolwiek doświadczenia w Europie. Tym samym gliwiczanie podchodzili do misji właściwie niewykonalnej, a szybko stracony gol przed własną publicznością – jak to mówi piłkarski klasyk – ustawił cały dwumecz. Co ciekawe, już w drugiej minucie bramkę zdobył Thomas Rogne. Szwedzi mieli przewagę przez całe spotkanie, kolejne trafienia były kwestią czasu. – To był dla nas bardzo trudny moment. Po zdobyciu wicemistrzostwa, rozpoczęliśmy kolejny sezon od dwóch porażek. Do tego odejście trenera – wspomina Gerard Badia, jeden z pięciu piłkarzy, który wystąpili w tamtym dwumeczu z Goteborgiem i nadal reprezentują barwy Piasta. – Wtedy jako drużyna znajdowaliśmy się w ciężkiej sytuacji, nie było więc sensu wyciągać wniosków przed dwumeczem z Rygą. Teraz jesteśmy już innym, lepszym zespołem.

Wówczas, zaraz po porażce w domowym spotkaniu z IFK Goteborg i odejściu Latala, Piast prowadzony przez byłego asystenta Czecha, Jiri Necka, udał się na inaugurację ekstraklasy na stadion Cracovii. Z rywalem, z którym kilka miesięcy wcześniej zremisował 1:1, przegrał 1:5. W drugiej kolejce koniecznie trzeba było zmazać tę plamę, więc na rewanż w Szwecji pojechał całkiem inny skład. Dość wspomnieć, że w bramce stał Dobrivoj Rusov, pełne 90 minut rozegrał Paweł Moskwik (dzisiaj Znicz Pruszków), a na ławce zasiadł m.in. aktualnie piłkarz trzecioligowej Polonii Bytom Dominik Budzik. Bez kluczowych zawodników zdołali zremisować 0:0, choć trzeba pamiętać, że i Szwedzi nie wystawili wówczas swojej pierwszej jedenastki. Mając na koncie wyjazdową wygraną 3:0, awans mieli w kieszeni. – Zapominamy o tym co było. Piszemy naszą nową historię w Europie – mówi Badia, który był jednym z zawodników desygnowanych jedynie na rewanż z Goteborgiem. W tej samej sytuacji znajdował się Uros Korun, natomiast jedynym piłkarzem aktualnego składu, który wystąpił w obu częściach tamtego dwumeczu był Tomasz Mokwa. Teraz, przeciwko Rydze znalazł się poza meczową kadrą.

W czwartek, nieco ponad trzy lata później, również w ramach II rundy Ligi Europy, gliwiczanie ponownie udadzą się na północ Europy. Tym razem nastroje będą już zupełnie inne. Nie tylko ze względu na wygraną 3:2 w pierwszym meczu. Bo również i w tym spotkaniu piłkarzom Piasta zdarzały się pomyłki, a bramki strzelili właściwie sobie sami: Marcin Pietrowski w pierwszej połowie podał do strzelca Romana Dabelki, a w końcówce Korun sam pokonał omylnego w tym sezonie Frantiska Placha. - Popełniliśmy parę błędów, nie ze wszystkiego po tym meczu jestem zadowolony. Najważniejsze jednak, że udało nam się odwrócić losy tego spotkania. Przegrywaliśmy 0:1 do przerwy, ostatecznie wygraliśmy. To dodatkowo nas podbudowuje – mówi Badia. Nie tylko u Hiszpania nie brakuje optymizmu. W przeciwieństwie do Latala, Waldemar Fornalik wierzy w swój zespół, a tej wiary nie zachwiała nawet niedzielna porażka ze Śląskiem Wrocław. - Zagraliśmy z dobrze dysponowanym przeciwnikiem, który zagrał agresywnie w defensywie. Strzeliliśmy trzy bramki, ale można też powiedzieć, że kolejne dwa, po pomyłkach wynikających z nieporozumienia pomiędzy zawodnikami, strzeliliśmy sobie sami – mówił podczas czwartkowej konferencji prasowej. - Zespół pomimo niepowodzeń potrafił zmienić obraz tego meczu. Gdyby nie błąd przy straconej drugiej bramce, mielibyśmy wynik 3:1. Dlatego nie ma problemów mentalnych.

Z tej silnej mentalności oraz zgrania w szatni gliwiczanie słynęli już w poprzednim sezonie. To właśnie one miały mieć wpływ na majowy tryumf. - Wszyscy czujemy się lepszymi zawodnikami po zdobyciu tytułu mistrzowskiego. Wiemy, że byliśmy najlepsi i to nam się po prostu należało. Do każdego meczu podchodzimy teraz z większą pewnością i wiarą w swoje możliwości. Liczę, że to nam pomoże w kolejnej części sezonu. Sądzę, że limit błędów już wykorzystaliśmy i będzie tylko lepiej – mówi z kolei Jakub Czerwiński. Jeden z liderów drużyny, zdobył bramki zarówno przeciwko BATE, jak i Rydze. W tym ostatnim meczu dwa gole strzelił również Jorge Felix. Tych zawodników przed trzema laty w kadrze gliwiczan nie było.

- To jest już inny klub niż trzy lata temu. Mamy lepszych zawodników, lepsze zaplecze, lepszy sztab szkoleniowy. Dobrze gramy i jesteśmy znacznie pewniejsi siebie. Pomiędzy nami, a Goteborgiem była różnica klas, teraz takiej różnicy nie ma – podsumowuje Badia. Tą pewność siebie przenosi na boisko. Podobnie jak reszta drużyny twierdzi, że awans jest w ich zasięgu. I tak jak przed trzema laty trzeba było wierzyć Latalowi, który w ten sukces po prostu nie wierzył, teraz przepowiednie również mogą się spełnić. - Plan jest prosty: chcemy wygrać i przejść do następnej rundy. Nie rozpamiętujemy tego, co wydarzyło się przed tygodniem. Nie ma sensu spoglądać w przeszłość. Musimy wyjść w czwartek i zagrać dobry mecz, który pozwoli nam cieszyć się z wyniku i awansu – zapowiada Dominik Steczyk w rozmowie z oficjalną stroną.

- Jesteśmy przygotowani do tego spotkania. Chcemy rozegrać dobry mecz i osiągnąć tutaj dobry rezultat - zapowiada z kolei Fornalik. Czy i tym razem trenerskie zapowiedzi się sprawdzą?

Jedynym problemem może okazać się odejście Joela Valencii. Najlepszego piłkarza ekstraklasy w sezonie 2018/2019 zabrakło już w przegranym 1:2 meczu we Wrocławiu. Teraz stało się jasne, że grający na hiszpańskim paszporcie Ekwadorczyk przeniesie się do występującego w Championship Brentford FC. Piast otrzyma 1.8 miliona funtów, straci jednak motor napędowy ofensywy.

Piłkarze Piasta Gliwice, którzy wystąpili w dwumeczu z IFK Goteborg:Jakub Szmatuła – 90 minut w domowym spotkaniu (0:3)
Marcin Pietrowski – 90 minut w domowym spotkaniu (0:3)
Gerard Badia – 90 minut na wyjeździe (0:0)
Uros Korun – 90 minut na wyjeździe (0:0)
Tomasz Mokwa – 45 minut w domowym spotkaniu, 90 na wyjeździe

źrodło: piast-gliwice.eu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Liga Europy. Piast Gliwice w Lidze Europy samospełniającą się przepowiednią - Sportowy24