Polki wywalczyły brązowe medale w biegu maratońskim na mistrzostwach Europy w Monachium (Aleksandra Lisowska - Angelika Mach - Monika Jackiewicz). Na starcie stanęło pięć naszych pań, ale Katarzyna Jankowska i Izabela Paszkiewicz nie ukończyły rywalizacji.
Figa z makiem
Medale otrzymały tylko zawodniczki, które dotarły do mety. Zaskoczenia taką sytuacją nie kryła po zawodach m.in. Paszkiewicz, która z powodu urazu wcześniej zeszła z trasy (ok. 30 km). Jankowska pożegnała się z mistrzostwami jeszcze na początku biegu.
Do klasyfikacji drużynowej liczyły się zsumowane czasy trzech pierwszych zawodniczek z poszczególnych ekip. Kłopot polegał na tym, że Katarzyna Jankowska i Izabela Paszkiewicz były przekonane, że - wraz z koleżankami - otrzymają medale. Zwarte i gotowe, czekały na dekorację…
Tymczasem… Figa z makiem!
- Zapewniono nas, że gdy uda się zdobyć medal, to dostaje piątka zawodniczek - wyjaśniła Izabela Paszkiewicz. - (…) Wszystkie gotowe do dekoracji, a tu w namiocie informacja, że te, co nie dobiegły, to nie dostają medali. Inne państwa chyba o tym wiedziały, a tu zdziwienie… O co chodzi…
- Może nie spodziewali się, że zdobędziemy medal… - żaliła się dalej. - Może zmienił się regulamin. Podobno wcześniej tak nie było. Gdybym o tym wiedziała, to ukończyłabym bieg. Ten medal miał dla mnie ogromne znaczenie. Pewnie rezultat byłby kiepski, ale mimo wszystko. Ale kto tam się będzie tym przejmował. Co przeżyłam dziś ja, to moje.
102.3.5. All runners finishing shall be classified individually and shall be eligible for individual awards
102.3.5. Wszyscy biegacze, którzy ukończyli zawodny będą klasyfikowani indywidualnie i kwalifikują się do indywidualnej nagrody
Związkowa partaninia
Wielkim rozczarowaniem zakończył się udział w mistrzostwach rekordzisty Polski w biegu na dystansie 110 metrów przez płotki, Damiana Czykiera. Nasz zawodnik nie zdołał nawet awansować do finału… Wytrącony z rytmu, dwukrotnie zahaczając o płotki, dotarł do mety jako ostatni.
Kilkadziesiąt minut po feralnym występie, Czykier przekazał informację - po konsultacjach z trenerem - że w „normalnym” biegu przeszkodził mu rywal, a błędy wynikały ze zderzenia z Francuzem Aurelem Manga. Jednak działacze PZLA nie zdążyli z protestem… zabrakło kilku minut! W tym czasie wchodzili w polemikę z Czykierem.
- Byliśmy w komisji sędziowskiej - wyjaśnia nasz płotkarz. - Tam pokazali nam wszystko na kamerach. Powiedzieli, że to sporna sytuacja, że faktycznie Francuz był ręką na moim torze w momencie uderzenia. Ciężka sytuacja, nie wiadomo jaki byłby werdykt, ale powiedzieli, że i tak ich to nie interesuje, bo nasz szef szkolenia złożył za późno protest!
Szefem szkolenia, a właściwie dyrektorem sportowym, jest nijaki pan Kęcki Krzysztof. Od stycznia 2017 roku. Wcześniej koordynował w PZLA szkolenie młodzieży. W młodości uprawiał rzut dyskiem. „Człowiek” pana prezesa Olszewskiego Henryka. Wiceprezesem ds. szkolenia i kształcenia trenerów jest z kolei pan Osik Tadeusz.
Po mistrzostwach świata w Eugene, Kęcki Krzysztof kajał się w mediach, brał winę na siebie.
Co zrobi po powrocie z Monachium?
