Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łeb jak sklep albo jak piłka [FELIETON]

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka

<!** Image 2 align=none alt="Image 225625" sub="Transfer w pierwszym wygranym meczu w PlusLidze [Fot. Dariusz Bloch]">

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw_powazny.jpg" >Wreszcie - taki wystrzałowy komentarz przyszedł mi do głowy, gdy usłyszałem, że prezydent Bruski wystawił na sprzedaż miejskie akcje w spółkach sportowych „Łuczniczka” (do niej należy siatkarska drużyna Transferu Bydgoszcz) i ŻKS Polonia Bydgoszcz (żużel). Wreszcie, bo najwyższy czas skończyć z chorym układem, w którym lokalny samorząd prowadzi sportowe interesy na wysokim, profesjonalnym pułapie. Miejski urzędnik porusza się na tym poziomie wśród naprawdę groźnych drapieżników. Są tam dumne orły, ale i odrażające sępy. W takim otoczeniu łatwo zostać oskubanym do kosteczki. Najlepiej zaś skubie się tych, którzy wymachują cudzym - czyli w tym przypadku naszym, bydgoszczan - portfelem.<!** reklama>

Na akcje „Łuczniczki” ponoć kupiec już czeka w korytarzu. Jest nim obecny prezes siatkarskiej spółki, Piotr Sieńko, w towarzystwie biznesmenów, których przyciągnął do klubu. W przypadku Polonii nad sprzedażą wisi znak zapytania - wielki niczym łuk na torze.

Pierwsze wrażenie na wieść o szczegółach sprzedaży: jak tanio można stać się w naszym kraju właścicielem dużego biznesu w sporcie wyczynowym. Za ponad 90 procent akcji, a więc pakiet absolutnego dominatora, w przypadku męskiej siatkówki trzeba wyłożyć niewiele ponad 2,3 mln złotych, zaś w przypadku speed- waya - ciut więcej niż trzy miliony. Jest to mniej więcej tyle, ile w siatkówce kosztuje trzech bardzo dobrych zawodników ligowych albo na żużlu półtora sezonu występów w drużynie gwiazdy formatu Tomasza Golloba. Daje to zarazem pojęcie, jak ryzykownym interesem jest nasz sport, skoro tak trudno przyciągnąć do niego zamożnych inwestorów.

Zaraz też zadajemy sobie pytanie, czy miasto w dobrym okresie wystawia oba kluby na sprzedaż. Innymi słowy, czy miasto pokazało, że ma do interesów łeb jak sklep, czy może łeb jak piłka, która jest duża, lecz w środku pusta. Bo przecież jeszcze rok temu można było sprzedawać „Łuczniczkę” jako właścicielkę zespołu, który niemal do końca bił się o mistrzostwo Polski w siatkówce. W tym samym czasie kibice żużla w Bydgoszczy mocno wierzyli, że Polonii uda się zająć bezpieczne miejsce w ekstralidze. Dziś sytuacja obu drużyn jest znacznie gorsza. Polonia wypadła z żużlowej elity. Transfer, czyli dawna Delecta, pierwszy mecz w tegorocznej PlusLidze wygrał dopiero w minioną sobotę - w siódmej kolejce - i w tabeli jest na ostatnim miejscu. Może więc, zgodnie z zasadami dobrego zarządzania, miasto powinno wcześniej wystawić na sprzedaż swe udziały? Wiadomo przecież, że łatwiej pozbyć się firmy osiągającej sukcesy na rynku niż firmy w dołku.

Z drugiej strony, sportowy sukces wcale nie musi oznaczać kwitnących finansów klubu. Często jest wręcz przeciwnie. Utrzymanie gwiazd, które przynoszą sukcesy, prowadzi do finansowej ruiny. Nie oszukujmy się, bez sponsora na biznesowymym poziomie norweskiego koncernu Rieber Foods (właściciel marki Delecta) nie było co myśleć o zatrzymaniu nad Brdą graczy klasy Antigi, Masnego, Wrony czy Konarskiego - a już na pewno nie paru z nich naraz. Podobnie, jak bez kogoś pokroju Romana Karkosika nie wrócą dla Bydgoszczy czasy medali drużynowych mistrzostw Polski na żużlu. Bo publiczność w małym stopniu wpływa na klubowe finanse. Zwycięski mecz Transferu obejrzało niewiele ponad tysiąc kibiców. Wobec ceny biletów 20 i 10 zł (ulgowy) dać to może przychód rzędu kilkunastu tysięcy. A przecież nawet jeśli z hali korzysta się za darmo, trzeba po każdym meczu zapłacić ochronie, kasjerom czy bileterom. Na pożegnaniu z żużlową ekstraligą pustki na stadionie przy ulicy Sportowej były jeszcze bardziej widoczne. Ostatni mecz obejrzało bodaj kilkaset osób.

Wydaje się zatem, że - paradoksalnie - miastu łatwiej będzie pozbyć się klubowych akcji właśnie teraz niż w okresie sukcesów bydgoskiego żużla i siatkówki. Oby tylko udało się dobić targu i oby nowi właściciele podołali wyzwaniu. Bo ponura wizja sportowego jutra w Bydgoszczy może przecież wyglądać i tak: jedyne atrakcyjne dla kibiców widowiska odbywają się na piłkarskim stadionie Zawiszy, lecz stadion ten z powodu zachowania kiboli jest co rusz zamykany. Ale to już temat na inną opowieść...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!