https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto zniszczy, będzie płacił

Michał Sitarek
Naprawa sieci tramwajowej na ulicy Jagiellońskiej kosztowała kilka tysięcy złotych. Drogowcy ściągną tę sumę z ubezpieczenia kierowcy.

Naprawa sieci tramwajowej na ulicy Jagiellońskiej kosztowała kilka tysięcy złotych. Drogowcy ściągną tę sumę z ubezpieczenia kierowcy.

We wtorek centrum Bydgoszczy zostało sparaliżowane przez dźwig, który zerwał trakcję tramwajową

- Jestem ciekawy, czy drogowcy będą domagać się odszkodowania od kierowcy tego pojazdu. Nie wyobrażam sobie tego, by z miejskiej kasy płacić za głupotę niektórych kierowców - mówi jeden z naszych Czytelników. - Przecież tu nie chodzi o kilka złotych, ale o grubą kasę. Nie będę wspominał o tym, ile cennego czasu stracili bydgoszczanie, którzy musieli stać w korkach i jeździć objazdami. To też powinno brać się pod uwagę wymierzając karę.

<!** Image 2 align=none alt="Image 173713" sub="Naprawa trakcji przy dworcu PKS kosztowała kilka tysięcy złotych. Zapłaci za nią kierowca, który zerwał przewody. Fot. Tadeusz Pawłowski">

Liczą koszty

Naprawa uszkodzenia kosztowała co najmniej kilka tysięcy złotych.

- Wyliczamy dokładną sumę - mówi Mariusz Reszka, zastępca prezesa Miejskich Zakładów Komunikacyjnych, które naprawiały sieć na zlecenie Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej. - My także od trzech lat ubiegamy się o rekompensaty za utracone wpływy, które są wynikiem niefrasobliwości kierowców. Jeśli parkują na Gdańskiej i wstrzymują ruch tramwajów, muszą liczyć się z tym, że - oprócz mandatu od strażników lub policji - zapłacą za nasze utracone wpływy. W przypadku odmowy udzielenia rekompensaty sprawy kierujemy do sądu, który z reguły przyznaje nam rację.

Wysokość rekompensaty zależy od czasu przestoju oraz liczby unieruchomionych składów. Najczęściej to wydatek rzędu kilkuset złotych.

<!** reklama>

Kto jednak zapłaci rachunek wystawiony przez MZK bydgoskim drogowcom?

Ściągną z OC

- Ta kwota na pewno nie obciąży naszego budżetu - zapewnia rzecznik ZDMiKP, Krzysztof Kosiedowski. - Całe zdarzenie jest odnotowane przez policję, znany jest sprawca. Zwrotu kosztów naprawy możemy ubiegać się z polisy OC kierowcy. Jeśli okaże się, że pojazd należał do firmy budującej nową trasę, możemy też ściągnąć należność z polisy budowy. Każda inwestycja jest ubezpieczona od takich zdarzeń. Na przykład niedawno przy okazji prac ziemnych został uszkodzony przewód energetyczny. Naprawa została sfinansowana właśnie z ubezpieczenia - dodaje rzecznik.

Drogowcy bezpośrednio nie odpowiadają też za zniszczenia aut w czasie remontów dróg. Za ewentualne szkody płaci wówczas wykonawca remontów.

Tir jak taran

Z problemem niszczonej przez kierowców infrastruktury na trasach wylotowych z Bydgoszczy zmaga się także Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych.

- Od początku roku w rejonie Bydgoszczy odnotowaliśmy ponad 100 różnych szkód - wylicza rzecznik regionalnego oddziału GDDKiA, Tomasz Okoński. - Wśród nich są także pospolite kradzieże i dewastacje. Jednak zdecydowana większość zniszczeń to efekt niebezpiecznych manewrów kierowców. Najczęściej taranowane są znaki aktywne, stojące na osi jezdni na wysepkach, oznakowanie pionowe, ustawione blisko krawędzi jezdni, oraz barierki. Sprawcami tego typu uszkodzeń najprawdopodobniej są kierowcy dużych pojazdów ciężarowych. Największe zniszczenia są finansowane z naszego ubezpieczenia. Tylko w przypadku, gdy ustalony jest sprawca, ściągamy odszkodowanie z jego polisy OC. Niestety, zdarza się to rzadko. Kierowcy po najechaniu na znak odjeżdżają szybko z miejsca kolizji. Drobne zniszczenia, typu wygięta barierka lub znak, naprawiamy własnymi siłami.

Drogowcy z Bydgoszczy mogą pochwalić się większą liczbą zidentyfikowanych wandali za kółkiem.

- Najczęściej niszczone są znaki i barierki, rzadziej słupy oświetleniowe i sygnalizatory. Łatwiej nam ustalić sprawcę takich kolizji z kilku powodów. Po pierwsze, do naszej dyspozycji jest miejski monitoring. Po drugie, zdarzenia takie obserwuje duża liczba postronnych osób. Część z nich powiadamia nas o niszczeniu infrastruktury. Mieliśmy też telefony od mieszkańców na temat pijanych kierowców najeżdżających na słupki. O kolizjach samochodów z oznakowaniem informują nas też inne komunalne jednostki - na przykład straż miejska, przewoźnicy. Dzięki temu odzyskujemy sporą część pieniędzy za zniszczenia - dodaje Krzysztof Kosiedowski.

Po pijaku w płot

Wśród osób, które musiały zapłacić drogowcom za zniszczenia, znalazł się także urzędnik ratusza. Były pracownik Miejskiej Pracowni Urbanistycznej urządził sobie zimą rajd po Nakielskiej. Był pod wpływem alkoholu. Terenowy nissan wypadł z jezdni i wjechał na wydzielone torowisko, niszcząc przy okazji płot z siatki. Za ten wyczyn musiał zapłacić z własnej polisy. Nie protestował. Następnego dnia zrezygnował też z pracy w ratuszu.

Kosztami wstawienia nowego słupa oświetleniowego został też obarczony kierowca, który zniszczył go na rondzie Fordońskim.

- I tak może mówić o dużym szczęściu. W tej chwili nowe słupy, które ustawiamy, są wykonane ze stali na betonowym fundamencie. Są zdecydowanie lżejsze, więc nie są w czasie upadku tak niebezpieczne. Jednak - co ważniejsze - ich wymiana jest znacznie tańsza - dodają drogowcy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski