Kto szuka roboty w urzędzie pracy [KOMENTARZ]

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/bobbe_slawomir.jpg" >Fundamentalne pytanie brzmi - kto właściwie szuka teraz pracy polegając wyłącznie na ofertach z Powiatowego Urzędu Pracy? Nikt albo prawie nikt, przynajmniej z grona tych, którzy poważnie myślą o znalezieniu zatrudnienia, a nie rejestrują się wyłącznie po to, by zostać objętym ubezpieczeniem zdrowotnym.

Obecnie oferty pracy łatwiej znaleźć w Internecie, prasie czy drogą tradycyjną - w gronie rodziny i znajomych. Urzędy stały się bardziej instytucjami, które dzielą pieniądze, organizują szkolenia, warsztaty i pomagają się przekwalifikować. Rola poszukiwacza pracy dla bezrobotnych schodzi tam na dalszy plan i taki proces będzie się pogłębiał. <!** reklama>

Źle, że nasz PUP dał się złapać na prostej studenckiej prowokacji, dobrze że szefostwo zareagowało szybko i potrafiło wyciągnąć wnioski. Jakkolwiek jednak akcja studentów i Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” pokazała bardziej niewydolność systemu niż zaniedbania samych urzędników.

Przedsiębiorcy cenią swój czas, zwykle mają też silną alergię na wypełnianie druczków i dokumentów, tych mają już bez liku w ZUS, urzędach skarbowych i bankach. Jeśli więc mają ślęczeć nad formularzami poszukiwania pracowników, przesyłać dokumenty, parafować i pieczętować, wolą wejść na jeden spośród kilkudziesięciu serwisów pośrednictwa pracy i tam za pomocą paru kliknięć zamieścić ofertę. A ta będzie dostępna natychmiast, by po chwili rozlać się po całej sieci.