Minął rok, odkąd pan Jan dowiedział się, że cierpi na nowotwór płuc. Od razu zaczął myśleć o losie swoich dzieci. - Czuję, że wkrótce znajdzie się dla nich rodzina - mówi.
Sprawa Jana Szwedy nabrała rozgłosu, gdy zaczęły się nią interesować ogólnopolskie media. - Najpierw było radio, potem telewizja. Pomyślałem, że jak nie pomogą, to na pewno nie zaszkodzą. A mnie pozostało coraz mniej czasu - przyznaje pan Jan. Od blisko trzech lat samotnie wychowuje czworo swoich dzieci. Najstarszy, 14-letni Norbert, cierpi na zespół Downa. Pozostała trójka to 10-letni Mateusz, 8-letni Dawid i 7-letnia Laura. Ich matka odeszła, wybrała alkohol. Ani dzieci, ani pan Jan nie mają z nią kontaktu.
- Dzieci wiedzą, że jestem chory. Są świadome tego, co nastąpi. Postanowiłem wyjaśniać im to stopniowo. Temat mojej choroby, czasu i nowej rodziny podejmowałem z nimi raz na kilka tygodni. W ten sposób ograniczyłem im ból - mówi Jan Szweda. - Chcę dla nich kochającej rodziny. Dla mnie podstawowym warunkiem jest, aby ich nie rozdzielono. Rozumiem sytuację Norberta. Ostatecznie zgodzę się na to, aby troje dzieci przyjęła jedna rodzina, a Norberta - druga. Ale tylko wówczas, jeśli dzieci będą miały ze sobą kontakt i będą mogły się odwiedzać.
Pan Jan ma rodzeństwo, ale żadne z nich nie jest w stanie przygarnąć całej trójki. - Sami mają dzieci i wnuki. Brat powiedział, że mógłby wziąć jedno z dzieci. Ale mój warunek jest jasny. Nie rozdzielać - dodaje.
Jeśli nie znajdzie się rodzina, która zaadoptuje Norberta, chłopiec trafi do domu pomocy społecznej. Jest w miarę samodzielny i zaradny. Uczy się w szkole specjalnej. Jego rodzeństwo chodzi do Szkoły Podstawowej nr 28. Dzieci nie sprawiają kłopotów wychowawczych i dobrze się uczą. - To superdzieciaki. Są dobrze wychowane przez swego ojca - przyznał w rozmowie z „Panoramą” dyrektor SP nr 28 Dariusz Prekop.
- Dyrektor to wspaniały człowiek. Czuję wsparcie szkoły - mówi pan Jan. - Chcę być z moimi dziećmi tak długo, jak tylko się da. Ale chcę znać rodzinę, która zaopiekuje się nimi, gdy ja już nie będę mógł tego robić - dodaje.
Pod koniec ubiegłego tygodnia pan Jan otrzymał wiadomość o rodzinie mieszkającej na stałe w Irlandii, która jest zainteresowana przysposobieniem dzieci. Pan Jan nie widzi przeciwwskazań, by dzieci dorastały za granicą. - Jestem spokojny. Czuję, że znajdzie się rodzina dla moich dzieci - mówi.