Cykl Grand Prix zaliczył falstart. Miesiąc temu w Warszawie turniej przerwano po 12. biegu, bo zawodnicy oprotestowali stan nawierzchni. Nie podobała im się także konieczność ruszania do wyścigu po zgaszeniu zielonego światła (to konsekwencja awarii maszyny startowej).
Dziś w Tampere żużlowa elita znów ścigać się będzie na sztucznym torze. Za ułożenie nawierzchni na lekkoatletycznej bieżni ponownie odpowiadać będzie firma Ole Olsena. Czy Duńczyk wyciągnął wnioski z warszawskiej lekcji?
- Nie zapominajmy, że przez lata Olsen zbudował wiele bardzo przyzwoitych torów, na których odbyły się emocjonujące zawody. Potrafi to robić i oby tym razem spisał się bez zarzutu. Najważniejsze, żeby tor był równy we wszystkich partiach. Może być wymagający technicznie i długi - z tym sobie poradzimy - ale musi być równy i bezpieczny - mówi Jarosław Hampel, który po pseudozawodach w Warszawie zajmuje 2. miejsce w klasyfikacji generalnej.
Powinien liderować, ale w Warszawie miał pecha. W jednym z wyścigów, kiedy prowadził, na tor upadł Troy Batchelor. W powtórce „Mały” dojechał trzeci i jego miejsce na najwyższym stopniu podium zajął Matej Zagar.
Co ciekawe, to było drugie szczęśliwe zwycięstwo Słoweńca w turnieju Grand Prix. Rok temu w Tampere triumfował tylko dlatego, że na trzecim okrążeniu finałowego wyścigu w dziurę wpadł Tai Woffinden.
Turniej w sobotę o godz. 18.00
W sobotnim, papierowym wydaniu naszej gazety zamieszczamy program zawodów