Niewątpliwie trwa szukanie winnego - kogoś, kogo można obciążyć odpowiedzialnością za to, że rząd i administracja państwowa nie zdały egzaminu po nawałnicy. W centrum, tym razem politycznego cyklonu, znalazł się znów Czersk. Ale od początku.
Rytel, w gminie Czersk, za sprawą sołtysa wsi Łukasza Ossowskiego, który zaalarmował ogólnopolskie media, jak bardzo potrzebna jest pomoc po nawałnicy, jest teraz na ustach wszystkich. To dlatego tam, a nie na przykład do Małej Kloni, pojechała w pierwszej kolejności premier i ministrowie: Jan Szyszko oraz Antoni Maciarewicz. Pomoc za sprawą sołtysa ruszyła więc w pierwszej kolejności do Rytla. Ale teraz to władze Czerska, a nie na przykład Kęsowa, Gostycyna, Sośna, Tucholi, gminy Brusy czy gminy Chojnice tłumaczą się z tego, czy zaalarmowały na czas wojewodę i rząd. Gdy do opinii publicznej przedostał się przekaz o zaniechaniach wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha, premier Beata Szydło w wywiadzie telewizyjnym dla TVP obwiniła burmistrz Czerska.
Więcej przeczytasz również w artykule: Premier: - Burmistrz niczego nie potrzebowała
Nie wymieniając nawet jej nazwiska, stwierdziła, że zapytała jedną panią burmistrz, czego potrzebuje, na co usłyszała, że niczego. Dodała też, że to burmistrz Czerska powinna powiadomić wojewodę pomorskiego, że do gminy ma przyjechać wojsko. Burmistrz Jolanta Fierek broni się. Kategorycznie zaprzecza słowom premier, jakoby stwierdziła, że w gminie nie potrzebują żadnej pomocy.
- Uznaję te słowa za motywowane chęcią obrony wizerunku i zbicia kapitału politycznego kosztem ofiar nawałnicy - napisała w liście, który trafił także do "Pomorskiej". - Jestem burmistrzem Czerska, gminy, na terenie której leży Rytel i która w zeszłotygodniowej nawałnicy ucierpiała najbardziej, i z tego powodu czuję się zobowiązana wystąpić w obronie nie tylko moich działań, ale także działań samorządów terytorialnych w ogóle. Zdecydowałam się na ten krok po emisji sobotniego wydania "Faktów po Faktach" w TVN24, w którym z ust rzecznika rządu Rafała Bochenka padły nieprawdziwe słowa o reakcji samorządów na zeszłotygodniową nawałnicę na północy kraju. Słowa, które padły zarówno z ust rzecznika Bochenka, a także premier Beaty Szydło, uznaję za motywowane chęcią obrony wizerunku i zbicia kapitału politycznego kosztem ofiar nawałnicy.
Jolanta Fierek mówi też, że już w niedzielę, dokładnie o godz. 17.33, poprosiła wojewodę pomorskiego o przyjazd wojska. Miała usłyszeć wówczas od niego, że ma powtórzyć tę prośbę w poniedziałek na sztabie kryzysowym w Chojnicach. Wojewoda zapowiedział, że będzie w nim uczestniczył wicewojewoda pomorski Mariusz Łuczak, któremu należy taką prośbę przekazać.
Pisaliśmy wcześniej w "Pomorskiej", że wicewojewoda przed sztabem przyjechał do Rytla, ale nie miał czasu na dłuższą rozmowę z sołtysem i obejrzenie szkód. Dodajmy, sami widzieliśmy, jak udzielił rano wywiadu dla Telewizji Polskiej, a potem, choć sołtys Łukasz Ossowski prosił go, by objechał z nim miejscowość i sołectwo, wicewojewoda odmówił, tłumacząc, że spieszy się do sztabu.
Czytaj koniecznie: Podobno jest biznes na burzy. Sprzedawcy podnoszą ceny?
A teraz oświadczenie goni oświadczenie. Po piśmie burmistrz swoje wydał również wojewoda pomorski. Choć ta liczyła, że stanie po jej stronie, tak się nie stało. - Prawdą jest, że w dniu 13 sierpnia wojewoda Dariusz Drelich w celu weryfikacji doniesień z sołectwa Rytel zadzwonił w godzinach wieczornych do burmistrz Czerska Jolanty Fierek. Burmistrz zapewniała, że sytuacja w kierowanej przez nią gminie jest pod kontrolą gminnego sztabu kryzysowego. Dodatkowo, pomimo apeli sołtysa, na które powołał się podczas rozmowy wojewoda, burmistrz stwierdziła że radzi sobie z zadaniami. Wojewoda, mimo zapewnień, sprawdzał na bieżąco stan prac i koordynację pomocy w Rytlu, jak i całej gminie Czersk oraz wszystkich pozostałych gminach województwa, które ucierpiały w wyniku nawałnic. Wojewoda jednak, koordynując akcję służb na tym terenie, pozostając w stałym kontakcie z przedstawicielami PSP i kierującym akcją komendantem wojewódzkim PSP w Gdańsku, zakładał wzmocnienie działań strażaków poprzez zaangażowanie sił i środków Wojska Polskiego. Chodziło o ciężki, specjalistyczny sprzęt będący wyłącznie w dyspozycji wojska i jego operatorów, który skierowany miał zostać, do udrożnienia kanału rzeki Brdy, tak aby zapobiec ewentualnym podtopieniom.
Dalej w oświadczeniu wojewody czytamy: - Po otrzymaniu "zapotrzebowania do użycia sił zbrojnych w celu udrożnienia Kanału Rzeki Brda i przejazdu do Zapory od Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku, w poniedziałek sporządził wniosek o użycie wojska w miejscowości Rytel. O godz. 12.23 wniosek w sprawie wydzielenia sił i środków do wsparcia administracji publicznej w sytuacji kryzysowej został wysłany do Ministerstwa Obrony Narodowej."
Prawie 300 żołnierzy ciężko pracuje w Rytlu