https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kręte schody prowadzą do "žSkarbca"

„Ostrzegam wszystkich, aby nie podpisywali umowy w tej firmie, bo nic nie zyskają, a mogą tylko stracić” - napisał do nas były pracownik Polskiej Korporacji Finansowej „Skarbiec”, spółki zajmującej się udzielaniem pożyczek. Mężczyzna ujawnia metody działania tej firmy.

„Ostrzegam wszystkich, aby nie podpisywali umowy w tej firmie, bo nic nie zyskają, a mogą tylko stracić” - napisał do nas były pracownik Polskiej Korporacji Finansowej „Skarbiec”, spółki zajmującej się udzielaniem pożyczek. Mężczyzna ujawnia metody działania tej firmy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 43627" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">- Odszedłem, bo miałem dosyć ściemniania klientom - opowiada Jakub N. (nazwisko do wiadomości redakcji), z wykształcenia technik ekonomista. Przez 2 tygodnie był „doradcą finansowym” w bydgoskim oddziale gdańskiej spółki PKF „Skarbiec”, mającej w Polsce kilkanaście przedstawicielstw. W rzeczywistości jego praca - jak twierdzi - miała polegać nie na doradzaniu, lecz na wyciąganiu od klientów bezzwrotnej opłaty przygotowawczej i takim przedstawianiu oferty, by pożyczkobiorca dowiedział się jak najmniej o skomplikowanym i długotrwałym procesie przyznawania pożyczek.

Co słyszeli klienci?

- Każdy klient był poddawany praniu mózgu. Mówiło mu się to, co było zgodne z prawdą, ale tak, żeby nic nie zrozumiał - mówi Jakub N. - Nawet gdyby komuś udało się przeczytać umowę, i tak niewiele by z niej pojął. Wychodził od nas skołowany, za to z fałszywym przeświadczeniem, że w ciągu 14 dni dostanie upragnione pieniądze. Klienci byli tak zdesperowani, że chcieli usłyszeć tylko jedno: „Tak, w centrali wyrażono zgodę na zawarcie z panem umowy”. W rzeczywistości nikt nie kontaktował się z żadną centralą. Klientowi wciskało się kit, że jego wniosek o pożyczkę zostanie w ciągu doby sprawdzony przez nasz dział weryfikacji. Ale to była totalna ściema, bo nikt niczego nie sprawdzał. Wniosek odkładało się do szuflady, a na drugi dzień każdemu mówiło się to, co chciał usłyszeć.

Skarbiec dobrze jest znany rzecznikom konsumentów w całym kraju z powodu skarg klientów.

- Kiedyś firma ta oferowała pożyczki w tzw. „systemie argentyńskim”, ale po wejściu w życie przepisów zakazujących prowadzenia takiej działalności, zmodyfikowano wzory umów i „Skarbiec” został na rynku - mówi Roman Jarząbek, dyrektor gdańskiej delegatury Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dodaje, że prawdopodobnie to jedyna w Polsce była „argentynka”, która po dostosowaniu się do nowych warunków prawnych, nadal prowadzi działalność pod starym szyldem.

- Wyniki kontroli, którą przeprowadziliśmy w „Skarbcu” sprawiły, że nabraliśmy podejrzeń, iż mamy do czynienia z zakamuflowaną formą zakazanego ustawą systemu argentyńskiego. Złożyliśmy w prokuraturze doniesienie o domniemaniu popełnienia przestępstwa - dodaje Roman Jarząbek.

Mimo dwukrotnie prowadzonego śledztwa przez Prokuraturę Rejonową w Gdańsku Oliwie, nie udało się jednak udowodnić spółce stosowania praktyk niezgodnych z prawem. Ostatnie z postępowań zostało umorzone w kwietniu ubiegłego roku.

Prokuratorskie postępowanie, umarzane i wznawiane, ostatecznie nie podzieliło jednak wątpliwości urzędników z UOKiK. Powołany do sprawy biegły z dziedziny rachunkowości szczegółowo prześwietlił finanse i zasady działania PKF „Skarbiec”, nie dopatrując się w nich żadnych uchybień.

- Podstawą do sformułowania zarzutów byłoby stwierdzenie, że „Skarbiec” udziela pożyczek z pieniędzy swoich klientów, organizując ich w samofinansujące się grupy. Tego nie dowiedziono. Ustalono, że pożyczki udzielane są ze środków spółki gromadzonych na innym koncie niż wpływy od klientów - mówi dyrektor Jarząbek.

<!** reklama left> Jedyną konkluzją w raporcie biegłego potwierdzającą nieznacznie wątpliwości UOKiK było stwierdzenie, iż reguły przyznawania pożyczek są w „Skarbcu” faktycznie bardzo skomplikowane. Prokuratura zauważyła jednocześnie, że każdy z pożyczkobiorców miał możliwość zapoznać się z umową i podjąć samodzielną decyzję.

Opłaty mile widziane

- Mechanizm stosowany przez „Skarbiec” jest pomyślany tak, by maksymalnie skomplikować procedurę i utrudnić klientowi otrzymanie pożyczki. Po co? Żeby w którymś momencie zniechęcił się i zrezygnował, zostawiając w kasie spółki 5-procentową opłatę wstępną, która nie podlega zwrotowi - przekonuje Jakub N.

Jak ustaliła gdańska prokuratura, na początku 2005 roku dochód „Skarbca” z samych tylko opłat przygotowawczych wynosił ok. 1,3 mln zł. Inne wpływy stanowiły kwotę ok. 3,4 mln zł. Tymczasem klientom starającym się o pożyczkę wypłacono w tym czasie zaledwie 60 tys. zł! Prokuraturze nie wydało się to jednak dziwne.

- Opłata przygotowawcza była najważniejsza. Klient musiał ją wpłacić w dniu podpisania umowy przedwstępnej, a nie w ciągu 14 dni, jak jest zapisane w warunkach, które mu się przedstawia. Jeśli tego nie zrobił umowa była anulowana. Każdy przedstawiciel musiał podpisać zobowiązanie, że tak właśnie będzie postępował - opowiada były pracownik „Skarbca”. Według jego obserwacji, w bydgoskim oddziale zawierano tygodniowo od 5 do 15 umów przedwstępnych, kończących się uiszczeniem opłaty przygotowawczej. Wysokość opłaty, zależnie od wielkości pożyczki, wynosiła od 500 złotych do kilku tysięcy. Raz w miesiącu następował w centrali firmy tzw. przydział pożyczki. Listę szczęśliwców rozsyłano do wszystkich oddziałów.

- Podczas mojego pobytu w firmie nie było przydziału dla żadnego z naszych klientów. Pamiętam za to, że poszczęściło się komuś z Piły. Pracownik tamtejszego oddziału bardzo się cieszył, a przedstawiciele z innych miast mu gratulowali i komentowali: „no, to ci się chłopie fuksło, teraz to pewnie za pół roku coś dostaniesz” - relacjonuje Jakub N. Dodaje: - Tamten klient czekał aż 2 lata. Ale nie dostał od razu całej kwoty, o którą się ubiegał, tylko pierwszą transzę, czyli 5 tysięcy. Dzwonili do nas zdenerwowani ludzie, którzy czekali dłużej.

Reporter naszej gazety udał się do bydgoskiego oddziału „Skarbca” jako klient starający się o pożyczkę w wysokości 10 tysięcy złotych.Od młodej kobiety usłyszał, że wypłaty pożyczki może się spodziewać w ciągu 14 dni, a na pewno nie później niż w ciągu miesiąca.

- Oczywiście. Mówi się klientowi, że realizacja umowy pożyczki nastąpi w czternastu dniach od momentu jej podpisania, ale nie dodaje się już, że w momencie wnoszenia opłaty przygotowawczej klient wcale nie podpisuje umowy pożyczki, lecz umowę przedwstępną. A umowa przedwstępna może leżeć w centrali nawet 60 dni. Potem ubiegający się o pożyczkę musi ustanowić zabezpieczenie w postaci weksla i jednej z kilku innych form podanych przez firmę. Na to ma 30 dni i ciągle jeszcze pozostaje bez właściwej umowy. Jeśli nie zmieści się w terminie, wszystko przepada, a w „Skarbcu” zostaje opłata przygotowawcza - tłumaczy Jakub N. Zauważa jednocześnie: - Nawet jeśli ktoś przejdzie przez tę gehennę, to i tak dostanie namiastkę tego, o co się starał, bo wypłata odbywa się w transzach, w dodatku pod warunkiem, że w funduszu będą znajdować się odpowiednie środki.

Tu nie wolno dzwonić

Zadzwoniliśmy do gdańskiej centrali „Skarbca” pod numer telefonu zastrzeżony dla pracowników, chcąc sprawdzić, czy dział weryfikacji istnieje i na jakich zasadach działa.

- Skąd pan w ogóle ma ten numer? - naskoczyła na naszego reportera oburzona kobieta. - Nie mogę przełączyć do działu weryfikacji, ani podać do nich numeru. Nie wolno klientom tam dzwonić. To jest dział dla potrzeb wewnętrznych firmy. Proszę dzwonić pod jeden z numerów dla klientów, podanych w umowie przedwstępnej - powiedziała i zakończyła rozmowę.

Próbowaliśmy. Żaden z czterech numerów nie był zajęty, ale też nikt nie podnosił słuchawki.

Jakub N: - Jak raz na rok ktoś odbierze, to jest święto.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski