<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zurowski_michal.jpg" >Jakoś tak pusto zrobi się w ten weekend w halach naszego regionu. Poza grającymi u siebie koszykarkami toruńskiej Energi (broniącymi znakomitego 4. miejsca w tabeli tuż za wielką trójką eksportowych potentatów) pozostałe ekstraklasowe drużyny jadą w Polskę. Artego do Poznania, Pałac do Bielska, Delecta do Kędzierzyna... Bydgoszczan czekają zatem emocje przed telewizorem, albo szansa na więcej ruchu na świeżym powietrzu. Kto jednak się uprze, by sport konsumować tylko w kapciach przy szklanym okienku, ten preteksty znajdzie.
Wydarzeniem weekendu będą pojedynki Kowalczyk z Bjoergen w Jakuszycach. Wreszcie w Polsce. Góry są, zimy są, tymczasem... Jakże niewiele imprez światowej rangi na śniegu i lodzie odbywa się w kraju, który pod koniec ub. wieku porywał się na organizację ZIO 2006, od dawna chce narciarskich MŚ (teraz tych w 2017 roku), a w światowych kalendarzach obecny jest od lat tylko jednym styczniowym weekendem skoków w Zakopanem.
Chwała zatem Szklarskiej Porębie, że nie poprzestała na wykorzystaniu Polany Jakuszyckiej dla imprez masowych typu Bieg Piastów i staje się miejscem walki o Puchar Świata. Zwłaszcza na tak emocjonującym (i pewnie decydującym) etapie tej walki. Oby atmosfera w Karkonoszach okazała się równie gorąca, jak w czasach małyszomanii pod Wielką Krokwią i uskrzydliła Justynę. Bo atutu znajomości trasy już bym tak nie przeceniał. Owszem, nasza mistrzyni trenuje w Jakuszycach od początku tego tygodnia, ale... Norweżki też.
<!** reklama>Skoczków czeka w Oberstdorfie kolejny odcinek serialu, który w tym sezonie miał być dość nudny (bo zdominowany przez Austriaków), a stał się w ostatnich tygodniach bardzo interesujący. Główna w tym zasługa Norwegów z Bardalem na czele i naszego Stocha. Oprócz wyścigu między nimi, a Schlierenzauerem i Koflerem, ja w kolejnych konkursach oczekuję nieco lepszej postawy naszej młodzieży. Niby przechodzą kwalifikacje, a nawet przebijają się do drugich serii zawodów, ale błysku brak. Powie ktoś - spokojnie, przecież Miętus i Kot skończą w tym roku dopiero 21 lat. Fakt. Tyle, że fenomen - zwycięzca już 40 konkursów PŚ - Schlierenzauer jest tylko o rok starszy, Niemiec Freitag i objawienie ostatnich dni Norweg Fannemel to rówieśnicy naszych chłopaków, a rewelacyjny w tym sezonie Słoweniec Prevc jest o rok młodszy.
Chyba, że punktem odniesienia pozostaje dla nas mistrz Małysz. Jeśli tak, to przepraszam. Wszak Adam „odpalił” na całego - mistrzostwem globu, wygraną w Turnieju Czterech Skoczni i zdobyciem Pucharu Świata - w sezonie 2000/01 czyli po swoich 23 urodzinach. Idąc tym tropem na wystrzał Miętusa lub Kota mogę poczekać jeszcze dwa lata. Do igrzysk w Soczi.