Trwa dramat ludzi, którzy nie mogą wydostać się z okrążonego i ostrzeliwanego przez Rosjan Mariupola. Już kilka tygodni temu organizacje pomocowe ostrzegały przed katastrofą humanitarną. Gdy zapasy żywności wyczerpują się niebezpiecznie, Sasza Wołkow, zastępca szefa delegacji Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża w mieście, opisał wstrząsające sceny.
- Niektórzy ludzie nadal mają jedzenie, ale nie jestem pewny, jak długo to potrwa. Wielu twierdzi, że nie ma czym nakarmić dzieci. Ludzie zaczęli atakować się nawzajem w poszukiwaniu pożywienia. Benzyna się skończyła - mówi Wołkow.
21-letni Aleksandr Wołodko, powiedział The Telegraph: Zauważyliśmy bezpańskiego psa, złapaliśmy go. Byliśmy tak zdesperowani, że go ugotowaliśmy i zjedliśmy. Głodowaliśmy i wstyd mi to powiedzieć.
W Mariupolu był brytyjski fotograf Maximilian Clarke.
Opowiada o ludziach, którzy ukrywali się od tygodni przed bombardowaniami. Niektórzy nie chcieli wyjść z kryjówek, siedzieli jak zahipnotyzowani. Ich psychika była zdruzgotana, czegoś podobnego nie widziałem wcześniej, mówił.
Uważa się, że około 2000 cywilów zginęło w portowym mieście Mariupol, które doznało jednych z najcięższych bombardowań od początku wojny. W tym mieście uwięzionych jest nadal około 100 tys. ludzi.
