Dyrektor McLarena Zak Brown mówi, że jak tak dalej pójdzie, to nawet budowa aparatów do pomocy oddychania nie pomoże (poza profitami wizerunkowymi) i mogą upaść nawet cztery z dziesięciu zespołów. Co gorsza, po kryzysie gospodarczym wywołanym pandemią nie będzie chętnych do ich zastąpienia w stawce.
- Czy poprzez to, co dzieje się teraz na świecie, mogę sobie wyobrazić, że dwie ekipy znikają, jeśli nie rozwiążemy tej sytuacji bardzo agresywnie? Tak. Wyobrażam sobie nawet, jak upadają cztery, jeśli nie załatwimy tego we właściwy sposób - przestrzegał w rozmowie z BBC Brown.
Sezon 2020 miał się rozpocząć 15 czerwca w Australii, ale inauguracja została odwołana. Podobnie jak następne siedem rund, choć w przypadku sześciu tli się nadzieja, że uda się je zorganizować w innym terminie. Jednak z każdym dniem jest ona mniejsza. Głównie dlatego, że wszystko zmierza ku temu, by odwoływać kolejne wyścigi - 14 czerwca Grand Prix Kanady, a 28 czerwca GP Francji. Do końca kwietnia organizatorzy muszą podjąć decyzje dotyczące lipcowych rund w Austrii i w Wielkiej Brytanii. O ile drugie jest bardzo wątpliwe, o tyle pierwsze może się udać, bo Austria w miarę możliwości panuje nad rozprzestrzenianiem się koronawirusa.
W każdym razie jeden weekend nie zbawi zespołów, które liczą straty w dziesiątkach milionów dolarów. Władze Formuły 1 podjęły decyzje o odroczeniu zmian w regulaminie technicznym na 2021 r., co ma pozwolić m.in. na korzystanie w części z bolidu na ten sezon. Ponadto, by biedniejsze zespoły nie zostały w tyle, limit wydatków został zmniejszony ze 175 mln dolarów do 150 mln. Choć zdaniem dyrektora McLarena, czwartej ekipy poprzedniego sezonu, próg powinien wynieść 100 mln. - Po to, by zespoły mogły ze sobą konkurować. Bycie jedynie w stawce w czasach kryzysu nie będzie przekonujące - wyjaśnił.
Na razie jego zespół jest jednym z trzech, który oficjalnie obniżył pensje pracownikom i zawodnikom - Carlosowi Sainzowi i Lando Norrisowi. Cięcia były też w Williamsie (George Russell i Nicholas Latifi) i Racing Poincie (Sergio Perez i Lance Stroll). Część pracowników poszła na przymusowe urlopy. Podobna sytuacja spotkała też pracowników Formuły 1. Władze obniżyły swoje pobory o 20 proc. Reszta personalu będzie korzystać z programu rządu Wielkiej Brytanii, który gwarantuje im taką samą redukcje, ale wynagrodzenie nie mniejsze niż 2,5 tys. euro miesięcznie.
ZOBACZ TEŻ:
- Ronaldo ma nowe Ferrari za 1,6 mln euro. Co jeszcze stoi w jego garażu?
- Monster Energy Girls ozdobą nie tylko żużlowych emocji!
- Lindsay Brewer, czyli piękna kobieta w szybkim aucie IndyCar
- Wszystkie bolidy i składy Formuły 1 w sezonie 2020
- Genialny film hiszpańskiego narciarza. Będziesz w szoku!
- Kubica w Warszawie na prezentacji Alfa Romeo Racing Orlen
