Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kordon przeciwko zarazie. Nic mądrzejszego dziś nie wymyślimy

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Ćwiczenia w stawianiu namiotów dla chorych. Oby nie były potrzebne
Ćwiczenia w stawianiu namiotów dla chorych. Oby nie były potrzebne Dariusz Bloch
W akcie obywatelskiej bezradności wykrzyczę, że wkurzają mnie już nieustanne apele, by myć ręce, jak najrzadziej dotykać nimi twarzy i nie podchodzić do zakatarzonych ludzi bliżej niż na metr. Ile razy można myć ręce w ciągu dnia, zwłaszcza w pracy, i jak można ustrzec się dotykania twarzy?

Przecież często to odruchy mimowolne. Coś mnie zaswędzi koło nosa, to się podrapię, albo przetrę oko. Tego się nie da kontrolować. Podobnie - utrzymywanie metrowego dystansu od obcego na ulicy. Jak mam na chodniku, w autobusie czy w sklepie zorientować się, że mijam kogoś chorego? Przecież taki nie kicha co pięć sekund. A jak już kichnie, to co? Mam rzucić się do ucieczki?

Jak wreszcie bezradnie brzmią wskazówki typu „myj ręce i nie dotykaj twarzy” w środku Europy, w stuleciu, w którym rozwijamy inżynierię genetyczną, hodujemy skomplikowane narządy z komórek macierzystych i ponownie planujemy kolonizację kosmosu. Dlatego specjalnie nie dziwię się moim ziomkom, którzy na razie nie odwołują wakacyjnych wyjazdów, wciąż wybierają się na wiosenne i letnie koncerty czy mecze. Ciekaw natomiast jestem, gdzie znajduje się bariera, za którą chwyci nas za gardło strach.

Łatwo być chojrakiem, gdy tak jak w Polsce liczbę zakażonych podaje się za pomocą dwóch cyfr. Trudno, gdy tak jak we Włoszech, trzycyfrowa liczba określa liczbę zgonów w ciągu doby. Trzeba pogodzić się z faktem, że leku ma koronawirusa w najbliższym czasie się nie doczekamy, a skracający się czas, jaki dzieli nas od wyprodukowania szczepionki (najpierw mówiło się o półtora roku, teraz już tylko o roku) bardziej chyba jest efektem naszych pragnień i lęków niż rzeczywistego postępu prac w laboratoriach.

W tej sytuacji bezsprzeczne wydaje się tylko to, o czym ludzie wiedzą od dawien dawna. „Morowe powietrze” trzeba przeczekać. Bez paniki, ale i bez niepotrzebnego ryzyka. Zresztą akcja „Dżumy”, słynnej powieści Alberta Camusa, nie toczy się w średniowieczu, tylko w XX wieku. Kordony sanitarne, izolujące ogniska zarazy, to też przeszłość niezbyt odległa, jak podczas epidemii ospy w czasach PRL-u (1965 rok).

Cieszę się, że nasze władze zdają sobie sprawę z powagi sytuacji i z tego, że z bardziej stanowczą izolacją nie można czekać, by nie zafundować sobie włoskiego koszmaru. A do tego potrzebna jest polityczna odwaga, o którą łatwiej w narodach rządzonych twardą ręką i do takich rządów przyzwyczajonych. Stąd wyraźny postęp w walce z wirusem widać na przykład w Chinach, gdzie z podejrzanymi o nosicielstwo nikt się nie patyczkuje, a decyzje o odcięciu od świata wielomilionowych społeczności zapadają szybko i nieodwołalnie.

Liberalna Europa, niestety, musi się mocno przestraszyć, by tak jak we Włoszech siedzenie w domu i nienarażanie siebie i bliźnich stało się cnotą obywatelską. Strach musi stać się silniejszy niż wygoda i chęć zysku. Okres izolacji można zresztą pożytecznie wykorzystać. Dowodem „Dekameron”, który, jak nas przekonuje Boccaccio, składa z opowieści grupki znajomych, zamkniętych w domu jednego z nich właśnie podczas zarazy.

Współczując potomkom Boccaccia, zdaję sobie też sprawę, że nieszczęście dotknęło na Półwyspie Apenińskim nację zamożną i dobrze zorganizowaną. Wierzę wprawdzie, że i my poradzilibyśmy sobie z podobnym rozwojem wypadków nad Wisłą – wszak Polacy słyną w świecie z bohaterskich zrywów - lecz cena, jaką za to zapłacilibyśmy, prawdopodobnie byłaby wyższa niż na włoskim bucie. I mam tu na myśli nie tylko ofiary zarazy. Także innych ciężko chorych, którymi nie miałby się kto zająć, gdyby niemal cała służba zdrowia, i bez tego mało wydolna, musiała walczyć z koronawirusem. Myślę o brakach w zaopatrzeniu szpitali - przecież już z tego powodu odwołuje się planowe zabiegi. Myślę o firmach, które mimo rządowych obietnic pomocy nie przetrwałyby miesięcy przymusowego postoju.

Aby tego uniknąć, trzeba jak najszybciej przeciąć drogi szerzenia się epidemii. Nie jestem przekonany, że obecne zakazy organizacji imprez masowych to wystarczający środek ostrożności. Może trzeba było od razu wziąć przykład z Włochów i np. zakazać dużych wesel, których wysyp nastąpi po Wielkanocy. A przed nami przecież też, już w maju, okres pierwszych komunii...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Te produkty powodują cukrzycę u Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera