Dla własnego dobra lepiej płacić najmniejsze nawet długi niż znaleźć się na czarnej liście. Zła historia może uniemożliwić zakup „komórki” czy wzięcie kredytu.
Zarząd Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej ściśle kontroluje kontrolerów, czy faktycznie pojawiają się w autobusach. Dla ZDMiKP to być albo nie być, bo brak zaangażowania kontrolerów widać w kasie. Dlatego zarządowi szczególnie zależy na tym, żeby gapowiczów łapać i karać.
<!** reklama>- Umowa z „Renomą” przewiduje około 4 tysięcy kontroli w naszych autobusach i tramwajach. Żeby w takim mieście jak Bydgoszcz wszystko było dobrze, służbę kontrolerską musi pełnić non stop 80 kontrolerów – dowiedzieliśmy się w ZDMiKP. Umowa z Krajowym Rejestrem Długów miała zmobilizować dłużników do szybszego zwrotu należności.
- Zawsze warto zapłacić – uważa rzecznik Krajowego Rejestru Długów. - Bo gdy się już do nas trafi, czekają dłużnika tylko problemy. Zarówno przy próbie uzyskania kredytu, przy podpisywaniu umowy u operatora kablowego czy komórkowego. Jeszcze gorzej jest, gdy ktoś trafi do bankowego Biura Informacji Kredytowej. U nas bowiem po spłaceniu zobowiązań, historia długów jest usuwana prawie natychmiast, w BIK pozostaje się przez 10 lat. A większość banków z nami współpracuje.
Rzecznik Krajowego Rejestru Długów tłumaczy, że według ustawy trafić na „czarną listę” można, gdy spełni się określone warunki. Dla zwykłego konsumenta to – ponad 200 złotych długu, dostarczenie wezwania do zapłaty listem poleconym i wymagalność długu przez ponad 60 dni.
- Pracujemy nad zmianą prawa, chcielibyśmy, żeby wystarczyło wezwanie wysłane zwykłą pocztą. Często bowiem bywa tak, że ktoś jest w dobrej komitywie z listonoszem i takich wezwań nie chce odbierać.