Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konie i kozy - precz z Bydgoszczy

Grażyna Ostropolska
Na najbliższej sesji miał być zaprezentowany projekt zmian w „Regulaminie utrzymania czystości i porządku na terenie miasta Bydgoszczy”. Nie będzie. Zabrakło opinii Sanepidu i debaty w komisjach.

<!** Image 3 align=none alt="Image 205696" sub="Te konie stały się przyczyną sąsiedzkiego konfliktu. Czy naprawdę musi go rozwiązać uchwała Rady Miasta? Fot.: Tomasz Czachorowski">

Na najbliższej sesji miał być zaprezentowany projekt zmian w „Regulaminie utrzymania czystości i porządku na terenie miasta Bydgoszczy”. Nie będzie. Zabrakło opinii Sanepidu i debaty w komisjach.

<!** reklama>

To informacja ważna dla każdego, kto trzyma zwierzęta gospodarskie, lub ogląda je u sąsiada. Do tej pory chów koni, kóz, kur, kaczek itp. w peryferyjnych dzielnicach o niskiej zabudowie był możliwy. Teraz miejscy radni chcą go (od 1 lipca) zakazać. Osiedlowi radni przygotowują spis lokalnych hodowli, wskazując na ich uciążliwość, bądź nie, dla sąsiada.

Nowy projekt budzi sprzeciw posiadaczy i miłośników zwierząt, hodowców, klubów jeździeckich, leśników i psychologów. Ślą protesty do przewodniczącego Rady Miasta Romana Jasiakiewicza i ostrzegają radnych przed przegłosowaniem legislacyjnego bubla.

- Jest dla nas szokiem, że jeden prywatny konflikt sąsiedzki o konie przy ul. Lubranieckiej na Glinkach przeradza się w uchwałę Rady Miasta. Taka sytuacja to szczyt patologii społecznej - piszą.

Konflikt między mieszkańcami Glinek - Markiem Kurzeją i Małgorzatą Sobiś-Żmudzińską - ciągnie się już czwarty rok. Kością niezgody są trzy urodziwe konie, należące do lekarki. Spokojne, używane do hipoterapii, rekreacji i podczas imprez. W dzień konie są na wybiegu, hasają po 2,5-hektarowej łące, dzierżawionej od emerytowanego rolnika, a noc spędzają w stajni.

Duża działka Żmudzińskiej leży 50 metrów od lasu, gdzie zaczyna się rekreacyjny szlak konny w głąb Puszczy Bydgoskiej. Problem w tym, że między płotem lekarki a lasem mieszka Marek Kurzeja, któremu...

konie śmierdzą

- Ja nie mam psów, kotów ani koni i chcę żyć normalnie - mówi Kurzeja. Powołuje się na obowiązującą uchwałę Rady Miasta Bydgoszczy, która zezwala trzymać zwierzęta gospodarskie na tym terenie pod warunkiem, że nie jest to uciążliwe dla sąsiada zza miedzy i wywodzi, że dla niego jest.

- Nieprzyjemny zapach przechodzi przez granicę mojej działki, a to mi wadzi i obniża wartość mojego domu o połowę - twierdzi Kurzeja.

- Wprowadziłam się w 2009 roku i już po miesiącu pan Kurzeja złożył na mnie pierwszy donos, a potem były następne - Małgorzata Sobiś-Żmudzińska pokazuje stos wezwań i protokołów z kontroli, wywołanych donosami sąsiada. Jedne dotyczą stajni, inne drewnianej szopy i zbyt wysokich słupów przy pergoli, kolejne... obornika.

- Wywozi go ze stajni na przyczepce i stawia kilka metrów od mojego płotu. Kto by to wytrzymał? - skarży się Kurzeja. Lekarka twierdzi, że sąsiad przesadza, bo po ten naturalny nawóz ustawia się kolejka chętnych, więc nie leży zbyt długo pod plandeką.

Kurzeja chwali się listą ponad dwudziestu mieszkańców osiedla, którzy go popierają i twierdza, że chów koni w tym miejscu jest uciążliwy. - Część sąsiadów już się z tego poparcia wycofała - twierdzi Żmudzińska. - Pisałem do różnych urzędów i do pana prezydenta, bo te konie są tu nieprawnie - mówi sąsiad.

W Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego, sanepidzie, Radzie Miasta i Wydziale Administracji Budowlanej Urzędu Miasta pan Kurzeja jest stałym gościem. Ostatnio walczy o to, by lekarka nie przekształciła drewnianej szopy, usytuowanej 3 metry od jego płotu, w tymczasową stajnię. - Postępowanie administracyjne jeszcze się nie skończyło - informuje.

- Pan Kurzeja pracuje w domu, więc ciągle stoi w oknie z lornetką lub aparatem fotograficznym i...

robi zdjęcia.

Mnie, moim dzieciom, pracownikom, gościom i koniom - twierdzi Żmudzińska. Opowiada, jak w mroźny dzień sąsiad polał jej konia zimna wodą z węża i ten omal nie wyzionął ducha, i o tym, jak wylał jakiś środek chemiczny na jej działkę, tłumacząc, że niszczy chwasty. Oskarżyła sąsiada o nękanie, a sąd uznał go winnym wykroczenia i udzielił nagany.

Kurzeja zapowiada, że sąsiadce nie popuści. - Sanepid potwierdził, że działalność Żmudzińskiej jest zapachowo uciążliwa dla mieszkańców, a pan prezydent na spotkaniu z naszą radą osiedla obiecał, że starą uchwałę zmieni i chów koni będzie zakazany - mówi.

W czerwcu prezydent Bruski przysłał mu pismo informujące, że po rozmowach z pracownikami wydziału administracji budowlanej oraz sanepidu rozważa taką możliwość, ale ostateczna decyzja należy do Rady Miasta.

- Ja jeszcze nie otrzymałem ostatecznego projektu uchwały w sprawie rozszerzenia strefy, w której obowiązuje zakaz hodowli zwierząt gospodarskich. Myślę, że zanim poddamy go pod głosowanie, powinniśmy się przyjrzeć doświadczeniom Warszawy, Krakowa czy Poznania - mówi przewodniczący Rady Miasta Roman Jasiakiewicz. - Niewątpliwie każda taka hodowla, prowadzona w celu rekreacji, hipoterapii itp. winna uwzględniać warunki środowiskowe, ale jeśli chodzi o zapachy, to wyczuwalne na rondzie Jagiellonów

spaliny są bardziej szkodliwe

od tych pochodzących od konia - zauważa.

Zanim radni podejdą do głosowania projektu, w sali sesyjnej wystąpi bywały w świecie hodowca koni i producent sprzętu jeździeckiego Tomasz Bońdos, które podpowie, jakie rozwiązania w sprawie chowu zwierząt gospodarskich w miastach stosują inne kraje. Nam Tomasz Bońdos powiedział:

- W centrum Warszawy i Sopotu odbywają się wyścigi konne, a po Krakowie jeżdżą konne dorożki i nikomu to nie przeszkadza. Stajnie i ujeżdżalnie są w centrum Berlina i Pragi, a w środku Wiednia funkcjonuje duża szkoła jeździecka. Ustawa, która mówi, że koń jest zwierzęciem gospodarskim, jest archaiczna. Dziś konia wierzchowego używa się do sportu, rekreacji i hipoterapii. Oczywiście, w miastach, bo ten pociągowy, do pracy w gospodarstwach rolnych, pozostał na ścianie wschodniej Psycholodzy z bydgoskiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego chcą w atrium przy budynku uczelnianym na Staffa trzymać konia do hipoterapii i jeśli radni przegłosują uchwałę, zakazującą chowu tych zwierząt w mieście, to będzie dla nich wstrząs - mówi Tomasz Bońdos.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!