Nie było oczekiwania do północy i odpalania fajerwerków. Choć akurat te są do kupienia w większości sklepów w każdym momencie. Do wzięcia z półki między płynem do zmywania a suszonymi ośmiornicami (tutejsza wersja przekąski do piwa). Koreańczycy mają inne zwyczaje. Najważniejsze są te odnoszące się do tradycji.
Bo Seol to jedno z najważniejszych ze wszystkich świąt w kraju. Przez trzy dni Koreańczycy mają wolne. Noszą hanbok, czyli tradycyjne koreańskie ubranie i kłaniają się starszym członkom rodziny. Dla zabawy rzucają kijkami do wazonu albo puszczają lampiony. Zamiast ubierać choinkę, seniorzy rodzin z sąsiadami wykonują Sebae, czyli łuk noworoczny. Po trochę cyrkowych popisach wręczają prezenty swoim dzieciom.
Koreańczycy też jedzą. I to nie mało. Główną potrawą jest tteokguk, czyli zupa z ciasteczkami ryżowymi. W biurze prasowy Komitet Organizacyjny igrzysk postanowił zaprosić dziennikarzy na wspólne świętowanie. Nie spodziewał się chyba, ile ludzie w tym zawodzie mogą zjeść. I wypić. Butelki wina (akurat chyba nie koreańskiego) osuszono najszybciej.
Z Pjongczangu Tomasz Biliński
Stoch: Liczyłem na lepszą pogodę, ale przed nami jeszcze dwa konkursy