Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koledzy z toru wspominają Henryka Gluecklicha

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Jak wspominają koledzy Henryka Gluecklicha, największym zaszczytem była dla niego możliwość ścigania się z białym orłem na piersi
Jak wspominają koledzy Henryka Gluecklicha, największym zaszczytem była dla niego możliwość ścigania się z białym orłem na piersi Archiwum
W sobotę na cmentarzu przy ul. Wiślanej odbył się pogrzeb lidera żużlowej Polonii z lat 70. Mistrza świata w drużynie, któremu nigdy nie było dane zostać indywidualnym mistrzem kraju.

- To była wielka postać - mówi kolega Gluecklicha, starszy od niego o kilka lat Andrzej Koselski. Obaj trafili do Polonii w tym samym - 1963 - roku jako zupełnie „zieloni” zawodnicy. Budujący w Bydgoszczy „dream-team” ówczesny kierownik sekcji żużlowej Polonii Bronisław Ratajczyk ściągnął Gluecklicha z Rybnika, a Koselskiego z Warszawy.

Mistrz jazdy „po orbicie”

- Heniu był pierwszym polskim żużlowcem, który perfekcyjnie opanował jazdę pod „płotem”, czyli pod samą bandą bądź siatką, w zależności od toru - uważa Koselski, w latach późniejszych ceniony trener, także reprezentacji Polski. - Mało kto potrafił go później naśladować, może najwyżej Tomek Gollob - mówi.

[break]
- Do jazdy „po orbicie” trzeba mieć określone predyspozycje - dodaje Koselski - odpowiednią wydolność organizmu, wielką odwagę i wytrenowanie. Przy jeździe taką trajektorią, co było na dawnych torach bardzo skuteczne, trzeba było znosić wielkie przeciążenia. Kiedy jedzie się „pod płotem”, ręce nie wytrzymują swojego położenia i otwierają się, a noga trzymająca hak bardzo się napręża. Heniu miał przy tym swój specyficzny styl jazdy i siedzenia na siodełku. Wszystko to składało się na to, że jego ataki „po szerokiej” były niezwykle widowiskowe i spektakularne. Rzadko przegrywał starty, ale jeśli tak się stało, natychmiast schodził na zewnętrzny tor i rozpędzał się, jadąc tuż przy bandzie. Zwykle jego ataki były skuteczne, a ponadto tak widowiskowe, że aż chciało się je oglądać.

Urodzony talent

We współczesnym speedwayu brak takich zawodników. Po części dlatego, że szarże à la Gluecklich uniemożliwia dziś dmuchana banda, inne też są nawierzchnie torów żużlowych i sposoby ich przygotowania.

- Gluecklich to był prawdziwy talent do żużla, jakich rodzi się niewiele - uważa inny polonista, startujący w lidze w latach 1973-78, Lech Bewicz. - Kiedy wchodziłem do drużyny, zawodnikiem prowadzącym moją parę był Kasa. Po jego kontuzji, która zakończyła karierę w 1975 roku podczas barażu z toruńskim Apatorem, trafiłem do duetu z Gluecklichem. Był dla mnie, młodego wówczas jeszcze zawodnika, bardzo życzliwy, pomagał, już wcześniej przed każdym biegiem umawialiśmy się, jak będziemy jechać, pożyczał czasem na trudne wyścigi swój motocykl.

Wyleciał wtedy za siatkę

- Nigdy nie zapomnę jednego z wyścigów - wspomina Lech Bewicz - kiedy startowaliśmy razem, to było chyba z Wybrzeżem na bydgoskim torze. Na którymś z łuków przewróciłem się prosto pod koła kolegi z pary, no i Gluecklich wjechał w mój motocykl, nie miał szans, żeby go ominąć. Podnoszę się po chwili z toru i patrzę: dwie maszyny leżą, a Henryka ani śladu. Rozglądam się, gdzie on też się podział, ale nadal go nie widzę. Dopiero po chwili zobaczyłem, jak Henryk przechodzi przez siatkę i wraca na tor. Siła uderzenia w mój motocykl okazała się tak duża, że Gluecklich wyleciał wysoko w górę i wylądował na pasie bezpieczeństwa. Na szczęście nic mu się nie stało, nie miał też o to do mnie żadnych pretensji.

- Heniu nie zajmował się specjalnie motocyklami, wszystko robili za niego mechanicy jak Paweł Łabicki czy Teoś Pogorzelski, brat Andrzeja. To nie była jego pasja - dodaje Andrzej Koselski. - Miał za to w sobie coś, co dane jest tylko nielicznym. Niezwykłą wolę walki. Widać ją było u niego do samego końca kariery. Swoją chęcią jeżdżenia, swoją niezwykłą ambicją i chęcią wygrywania mógłby obdzielić kilku współczesnych zawodników. On kochał zwycięstwa i sukcesy, ciągle był ich głodny, uwielbiał też doping kibiców. Zawsze podkreślał, że ściga się tak naprawdę dla nich, dla bydgoskiej Polonii, której przez całą swoją karierę był wierny i dla reprezentacji Polski. Założyć plastron z białym orłem było dla niego największym zaszczytem. To go uskrzydlało. A poza torem, w życiu codziennym był wielkim kawalarzem, uwielbiał robić innym dowcipy, ale i śmiał się szczerze wtedy, kiedy ktoś zrobił jemu kawał. Gluecklich współtworzył świetną atmosferę w całej drużynie. Właściwie jedyną jego wadą było to, że zawsze... musiał mieć rację. Kto go znał bliżej, traktował to jako coś normalnego.

Nie dorobił się

Dzisiejszym kibicom trudno zapewne uwierzyć, że w czasach Gluecklicha ścigano się praktycznie za darmo.
- Płacono nam po 80 złotych za zdobyty punkt na torze w I lidze - wspomina Lech Bewicz. - Żyliśmy z etatów w bydgoskich zakładach pracy, którymi klub dysponował. Za starty w reprezentacji za granicą zawodnicy otrzymywali w tamtych czasach skromną dietę i 10 proc. tego, co zarobili za startowe i nagrody. Resztę zabierał dla siebie Polski Związek Motorowy. Najlepsi, tak jak Gluecklich, najwięcej zarabiali na wyjazdach zagranicznych dzięki temu, że... handlowali niedostępnymi gdzie indziej rzeczami, tak jak w tym czasie robili to wszyscy polscy turyści, którzy wyjeżdżali do innych krajów.

***

Sukcesy na jego koncie

Henryk Gluecklich zmarł w ubiegłym tygodniu w Berlinie, dokąd wyjechał na stałe w latach 90. Trzykrotnie kwalifikował się do finału indywidualnych MŚ (najlepsze miejsce zajął w 1970 - 5.). Startował w 6 finałach drużynowych MŚ, w których zdobył pięć medali, w tym jeden złoty. Reprezentował Polskę w 38 testmeczach z Anglią, Szwecją, Czechosłowacją i ZSRR. 11 razy startował w finale indywidualnych mistrzostw kraju, ale tylko raz udało mu się zdobyć medal (brązowy w Bydgoszczy, w 1972). Z drużyną Polonii zdobył mistrzostwo Polski w 1971, w sumie miał udział w trzech medalach drużyny. Czterokrotny uczestnik finału MP par klubowych, w 1974 złoty medalista tych rozgrywek. 10-krotny finalista „Złotego kasku”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!