https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kogo kłuje (w oczy) bydgoska sława?

(G)
Będziemy czwartym ośrodkiem w Polsce, który daje szansę zawałowcom w krytycznym stanie. Powinniśmy się tym cieszyć, głośno o tym mówić.

Będziemy czwartym ośrodkiem w Polsce, który daje szansę zawałowcom w krytycznym stanie. Powinniśmy się tym cieszyć, głośno o tym mówić.

Tymczasem dyrekcja Szpitala Uniwersyteckiego im. Jurasza, gdzie po raz pierwszy wszczepiono pacjentowi sztuczne serce - zakazuje lekarzom o tym mówić. Nie cieszy jej sukces kliniki kardiochirurgii? Są przecież do niej najdłuższe w kraju kolejki chorych, a zgrany zespół lekarzy cieszy się renomą.<!** reklama>

Zwolennicy teorii, że Toruń sławy Bydgoszczy zazdrości, twierdzą, że tu jest pies pogrzebany. - Szpital należy do UMK , dyrektor Jarosław Kozera przyszedł z Torunia, jego partnerka życiowa Magdalena Kopeć, którą zatrudnił niedawno jako swoją zastępczynię do spraw finansowych - też jest z grodu Kopernika - podpowiadają. I zwracają uwagę, że zarząd nad szpitalem przejęli finansiści, co niekoniecznie pacjentom służy. My w teorie spiskowe nie wierzymy, ale w milczeniu o pionierskim przeszczepie serca coś niepokojącego jest.

- Wiemy o sukcesie bydgoskich lekarzy - słyszymy w Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii, a Ministerstwo Zdrowia zapowiada umieszczenie tej informacji na swojej stronie internetowej. Tu zalicza się bydgoski ośrodek do filarów rządowego programu „Polskie Sztuczne Serce”, a w „Juraszu” jest zakaz udzielania informacji. Nic dziwnego, że lekarze o sukcesie milczą, choć krew ich zalewa.

W Polsce gwałtownie rośnie liczba zawałów. W 2003 r. było ich 66.741, pięć lat później - 90.895 (dane PZH). Na niewydolność serca cierpi prawie milion Polaków. To z myślą o nich śp. prof. Zbigniew Religa zainicjował program „Polskie Sztuczne Serce”. Jego koordynatorem jest Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu, a jednym z 6 ośrodków, uczestniczących w tym programie, jest klinika kardiochirurgii w „Juraszu”. Na prace badawczo-naukowe oraz wdrożenie programu przeznaczono spore ministerialne fundusze. Cel to stworzenie do 2012 r. takich protez serca, które pozwolą pacjentowi wyjść z nimi ze szpitala. Jest na to szansa, bo budowana w Polsce proteza nowej generacji ma być mała, zasilana bezprzewodowo i może wspomagać chore serce przez kilka lat. To ważne, bo nawet w USA tylko co 15 chory zakwalifikowany do przeszczepu serca doczekuje się dawcy.

Pierwszy bydgoski pacjent ze sztucznym sercem szybko kliniki nie opuści. Sztuczne komory pulsacyjne, wspomagające jego serce, są podłączone do sporego sterownika (ma on kształt wózka), a ten „przywiązuje” pacjenta do szpitala.

- Z reguły po 6-8 tygodniach widać, czy następuje regeneracja serca. Po półrocznym wspomaganiu myślimy już o transplantacji, ale każdy przypadek jest inny - mówi Roman Kustosz z Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii.

 

 

 

Warto wiedzieć

W Polsce wszczepiono 212 sztucznych serc. Pierwszy taki zabieg wykonał Zbigniew Religa w 1986 r. W grudniu ub.r. udaną transplantację serca przeszedł 18-latek, po 350 dniach wspomagania serca dwoma sztucznymi komorami, a w lipcu tego roku dawcę serca znalazł 23-latek, przez 403 dni podłączony do protezy.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski