https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kogo grzeją medale?

Ewa Czarnowska-Woźniak
Święta, święta i po świętach, chciałoby się rzec o minionej... olimpiadzie, ale przecież wcale nam tu nad Brdą i Wisłą nie do śmiechu, a ostatnie igrzyska dla Polaków rzadko co i mało co miały wspólnego ze świętowaniem czy świętami.

Święta, święta i po świętach, chciałoby się rzec o minionej... olimpiadzie, ale przecież wcale nam tu nad Brdą i Wisłą nie do śmiechu, a ostatnie igrzyska dla Polaków rzadko co i mało co miały wspólnego ze świętowaniem czy świętami.<!** reklama>

O sukcesach kujawsko-pomorskiej reprezentacji powiedziano i napisano już chyba wszystko. Nie było tego tak wiele, żeby tygodniami roztrząsać, i tak celebrę rozdzielaliśmy na moment zdobycia medalu i huczne powitania na lokalnej ziemi. W tej sytuacji na cichego bohatera tych dni wyrósł... Sebastian Chmara, wiceprezydent Bydgoszczy. Okazuje się, że można być byłym sportowcem i byłym mistrzem, do Londynu nie jechać wcale, a zrobić na kibicach większe wrażenie. Sebastian Chmara w czasie igrzysk czasem był współprowadzącym studio olimpijskie w telewizji publicznej, czasem był tego studia ekspertem. Nie oglądałam zachłannie sprawozdań TVP1 i TVP2, bo irytowała mnie maniera entuzjastycznego traktowania każdego występu (nawet, kiedy gołym okiem było widać, że nasi dostają baty w wyścigach medalowych, niektórzy sprawozdawcy darli się na wyrost, jakby ocierali się o złoto. Nie po to telewizja wydała tyle kasy na licencje i prawo do nadawania, żeby potem przyznawać się po męsku, że jest źle. „Przegrane” stacje komercyjne, bez satysfakcji oczywiście, nazywały klęskę po imieniu). Mimo to, nawet ja zauważyłam, że prezydent Chmara ładnie dbał o promocję Bydgoszczy. Nienachalnie, bo jego (i miasta) największą wartością było to, w jaki sposób się w tym studio zachowywał. Pełną gębą ekspert - jak mówił, to z sensem. Nie klepał (jak inni) tego, co i tak było widać, tylko tłumaczył, odwoływał się do własnego doświadczenia, wiedzy, znajomości - sportowców i tematu. Co szczególnie cenne u eksperta, potrafił przewidywać rozwój sytuacji, symulować potencjalne rozwiązania, fachowo sumować wyniki. I wreszcie (last, but not least - jak mawiają Anglicy - ostatnie, co nie znaczy, że nieważne), nasz Pan Prezydent WYGLĄDAŁ. Niech mi Pani Chmarowa wybaczy, ale mistrz jest po prostu w oczywisty sposób przystojny, świetnie ubrany, zachowuje się w TV swobodnie i kocha go za to pewnie nie tylko kamera. I, dla mnie najważniejsze - za Sebastianem Chmarą stoi wybitna kariera sportowa. W trudnej dyscyplinie, jaką jest siedmiobój, pod koniec lat 90. został halowym mistrzem Europy i świata. Pamiętam jego łzy na mistrzowskim podium - prawdziwy facet, jak widać, nie musi się wstydzić emocji, przez co jest zdecydowanie bardziej wartościowy. Miałam przyjemność mówić o tym, gdy wkrótce potem wręczałam mu nagrodę (w imieniu Czytelników nieistniejącego już „Dziennika Wieczornego”) dla najlepszego sportowca naszego województwa. Dziś więc równie profesjonalnie i równie sympatycznie spełnia się w innej roli, a nawet rolach. 

<!** Image 2 align=none alt="Image 194742" sub="Nienaganny Sebastian Chmara wśród swoich. FOT. Tomasz Czachorowski">

Właśnie dowiedzieliśmy się, że pani ministra Mucha powołała krajowy zespół naprawczy, który - jak nazwa wskazuje - ma od dołu i od góry uleczyć polski sport tak, by na igrzyskach (ale dopiero za 8 lat) żaden z Polaków nie musiał się wstydzić 30. miejsca w klasyfikacji medalowej. I w tym gronie poczesne miejsce zajął również właśnie Sebastian Chmara, rekomendowany przez szefową resortu nie tylko jako utytułowany siedmioboista, ale i przedstawiciel samorządu. Pewnie za chwilę pojawią się pytania, jakim kosztem (kiedy wiceprezydent pojawił się w telewizyjnym studio, od razu zadeklarował, że spędza w ten sposób urlop wypoczynkowy). Czy jakiś obszar obowiązków zawodowych może na tym ucierpieć? Pewnie trzeba to będzie od razu uczciwie załatwić. Jestem też przekonana, że pewne jest i to, że w tym zespole naprawczym po raz kolejny będzie wiedział, o czym mówi. Nie będzie malowaną postacią, nie ma przecież być tylko ozdobnikiem (oby realnego) planu. Zawsze przecież ważne, by nie robić za marionetkę. Tak żałośnie wyglądali - zdaniem obecnego na powitaniu w Mroczy Adriana Zielińskiego naszego fotoreportera - różni oficjele, którzy tłumnie i bez uzasadnienia przypominali o sobie w blasku olimpijskiego złota. Mistrz podnoszenia ciężarów już też dał się poznać z bezkompromisowych ocen, wyczulenia na sztuczność i pozę. Naprawdę, mamy o czym myśleć po tej olimpiadzie...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski