Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobieta w Podróży: Nogi pomalowane na biało

Jan Oleksy/ zdjęcia: Ewa Bajraszewska
Etiopia to mało popularny kierunek. Nigdzie nie można kupić przewodników Kraj powszechnie kojarzy się z głodem, ubóstwem, z dziećmi z wielkimi brzuchami. - Starszym, interesującym się sportem - z wybitnym biegaczem długodystansowcem Bikilą Abebe. - mówi Ewa Bajraszewska, podróżniczka. - W stolicy Addis Abebie jest stadion jego imienia.

<!** Image 3 align=none alt="Image 212556" >Etiopia to mało popularny kierunek. Nigdzie nie można kupić przewodników Kraj powszechnie kojarzy się z głodem, ubóstwem, z dziećmi z wielkimi brzuchami. - Starszym, interesującym się sportem - z wybitnym biegaczem długodystansowcem Bikilą Abebe. - mówi Ewa Bajraszewska, podróżniczka. - W stolicy Addis Abebie jest stadion jego imienia.

Nie dla turystów
Miejsca, do których dotarła nie były przygotowane pod turystów. Etiopia nie jest krajem turystycznym, nie ma tam folderków, przewodników, map czy pamiątek. Informacje typu „co, gdzie, kiedy” zdobywa się od miejscowych.

- Ja skorzystałam z wiedzy przewodnika etiopskiego, dobrze mówiącego po angielsku - wyjaśnia podróżniczka. Dzięki niemu trafiła na południu kraju na ważną ceremonię plemienia Hamerów w dolinie rzeki Omo. Wszystko co zobaczyła, było autentyczne, żadnych teatralnych aranżacji na pokaz. Samo prawdziwe życie, prawdziwy folklor. To niebywała gratka, uczestniczyć w czymś takim.
<!** reklama>

- Aby tam dotrzeć jechaliśmy po bezdrożach, poruszaliśmy się po szutrowych drogach. Ale było warto - mówi z radością.

Smaganie dziewcząt
Dotarła tam w porze południowej. Pomału zaczęli się schodzić mieszkańcy z różnych stron, wiosek bliższych i dalszych. Kobiety po jednej stronie, mężczyźni po drugiej. - Moją uwagę zwróciła duża grupa dziewcząt, jak się dowiedziałam - wszystkie niezamężne. Skręcone włosy, drobne warkoczyki. Ciała i włosy wysmarowane czerwoną glinką z tłuszczem. Skórzane spódnice, wyszywane muszelkami i wiele, wiele bransolet. Dziewczyny przygotowując się do obrzędu, tańczą i skaczą w rytmie wybijanym bębenkami. Obok siedzą faceci z długimi kijami. Nogi pomalowane na biało. Czekają, aż dziewczyny do nich podejdą. Wtedy podrywają się i smagają kijami, a raczej biczują te biedne kobiety aż do krwi. Oczywiście na wyraźne ich życzenie. Niesamowite sceny, trochę barbarzyńskie. Ale cóż? Tradycja. Im kobieta ma więcej blizn, tym większe ma powodzenie, czuje się bardziej dowartościowana. Te, które nie mają śladów biczowania, należą do gorszej kategorii - wyjaśnia Ewa Bajraszewska.

Skoki przez byki
Jeszcze ciekawiej wygląda dalsza, wieczorna część ceremonii, czyli rytuał inicjacyjny zwany Ukuli Bula. Jest to wprowadzenie chłopca w dorosłość. Zanim jednak dojdzie do tego, chłopiec musi przez wiele dni wędrować po wioskach i spraszać krewnych na tę uroczystość. Po zmierzchu tubylcy spędzają stada byków na jedną polanę i ustawiają je w rzędzie jeden obok drugiego, tak aby stykały się brzuchami. By stać się dorosłym, nagi chłopak musi trzykrotnie przebiec po kilkudziesięciu byczych grzbietach, udowadniając swoją sprawność. Nie jest to wcale taka łatwa sztuka. Po przejściu tego obrzędu mężczyzna może już zapuścić włosy, które będzie splatał w warkoczyki, ale przede wszystkim będzie mógł wreszcie poślubić wybraną dla niego przez ojca dziewczynę. Może założyć własną rodzinę i posiadać swoje stado zwierząt. Jego rodzina musi zapłacić rodzinie przyszłej żony 30 kóz i 20 krów. Jest to wielki wydatek, szczególnie kiedy weźmiemy pod uwagę, że Hamer może mieć nawet cztery żony. 

- Obrzędowy wieczór kończy się tańcami i śpiewami. Piwo z sorgo leje się strumieniami. Jest to okazja do swawoli bez żadnych zahamowań. Po tym wieczorze nie miałam już żadnych wątpliwości, że nie była to udawana i reżyserowana uroczystość tylko dla turystów, a prawdziwy pełen energii, bólu ale i radości, tradycyjny obrzęd - twierdzi podróżniczka.

Dziki bananowiec
Ewa Bajraszewska dotarła także do wioski zamieszkałej przez plemię Dorse. Tubylcy mieszkają w chatach w kształcie ula, zwanych „łbem słonia”. - Tam poznałam zalety fałszywego czyli dzikiego bananowca - opowiada pani Ewa. - Ma on większe zastosowane niż zwykły banan do jedzenia. Z włókien robi się przędzę, a liście stanowią budulec na ściany domów i na płoty. Z łodyg bananowca można upiec… chleb. Kobiety Dorse rozcierają je na miąższ, z którego lepią masę. Poddają ją trzymiesięcznej fermentacji. Jak masa stwardnieje, wyrabiają „ciasto”, kroją na kawałki, rozklepują i wypiekają placki. Pieką je nad ogniskiem między liśćmi bananowca, by się nie spaliły. Są dla nich tym, czym dla nas chleb. Tutaj, jak zresztą wszędzie, za zrobienie zdjęć trzeba było zapłacić.
<!** reklama>

Pamiątka z Etiopii
Jak już wspominaliśmy, ogólnie pamiątek jest bardzo niewiele. Pani Ewa przywiozła jedynie miniaturowy stołek pasterski o wysokości zaledwie kilkunastu centymetrów. Co ciekawe, ten „taboret” używany nie tylko przez mężczyzn z plemienia Hamer i służy także do… spania. Tubylcy nocą opierają głowę właśnie na tym wyprofilowanym stołeczku i tak śpią. Hamerowie są ludem pasterskim. Pilnując bydła, mają zawsze stołek przy sobie. - Ten dwufunkcyjny mebel jest, oczywiście oprócz zdjęć i wspomnień, jedyną pamiątką przywiezioną do domu z etiopskiej wyprawy - podsumowuje podróżniczka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!