Klub owieczek

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/reszka_jaroslaw.jpg" >Tak zwane sesje absolutoryjne w gminach niewiele znaczą, bo wynik głosowania radnych, nawet negatywny dla prezydenta, burmistrza czy wójta, nie ma większego wpływu na jego przyszłość. Szef zarządu pozostaje na swoim stołku, co najwyżej z moralnym kacem i dojmującym poczuciem osamotnienia. Jeśli więc ta nasiadówka ma mieć głębszy sens, powinna nie tylko podsumować to, co już się stało, ale też stawiać drogowskazy na kolejny rok.

Niestety, w sprawozdaniu naszej reporterki z bydgoskiego ratusza żadnego drogowskazu nie dostrzegłem. Kasa miasta wygląda przyzwoicie, wielkie budowanie widać nie tylko na papierze. Regionalna Izba Obrachunkowa nie ma zastrzeżeń, komisja rewizyjna w Radzie Miasta takoż. Pomijając osobiste i osobowościowe uszczypliwości pod adresem Konstantego Dombrowicza, trudno się do czegoś konkretnego przyczepić. Dlaczego zatem wszyscy radni lewicy i PiS wstrzymują się od głosu? Jeden z nich ze szczerością graniczącą z głupotą wytłumaczył na radiowej antenie, że taka była decyzja jego klubu. Czy takiego delikwenta można traktować poważnie?

<!** reklama>Ma rozum, rozum podpowiada mu, że jest co najmniej nieźle. A głosuje jak owca i jeszcze o tym beczy na całe miasto. Po takim wyjaśnieniu przeciętny mieszkaniec Bydgoszczy może dojść do przekonania, że nawet gdyby Pan Jezus zstąpił z niebios, wygrał w mieście wybory i zamienił wodę w wino we wszystkich kranach, to i tak nie wszyscy by jego cuda zaaprobowali. Wtedy zapewne padłoby uzasadnienie, że w niektórych klubach bardziej lubią wódkę.