<!** Image 1 align=left alt="http://www.nowosci.com.pl/img/glowki/jakubowski_jaroslaw.jpg" >Na korytarzu sądowym jeden z adwokatów pochylił się do mnie i szepnął: „Niech pan popatrzy, kiedyś to byli bossowie, trzęśli całym miastem, a dziś są nikim”. Trudno nie przyznać racji panu mecenasowi. Przestępcze kariery bywają na ogół burzliwe i krótkie. I rzadko mają happy end.
Nie chcę tu uprawiać pedagogiki w makarenkowskim stylu o tym, że gangsterka nie popłaca, ale przykłady, jakie przynosi życie, niech wystarczą za kazanie. Gdzie te mercedesy klasy S? Gdzie te loże honorowe? Gdzie kąpiele w szampanie? - chciałoby się zapytać. Zostały wyroki do odsiadki, długi do spłacenia i wieloletnie wędrówki po sądach.
<!** reklama>
Zeznania odczytywane wczoraj godzinami przez sędziego Oliwę były miejscami naprawdę ciekawe. Pokazują bowiem atmosferę tamtych czasów, lat 90., kiedy pewni ważni policjanci zachowywali się jak biznesmeni, a biznesmenom nieobce były metody oprychów. I tak to się toczyło od jednego przekrętu do następnego. Świadczono sobie wzajemne „usługi” i wszyscy byli zadowoleni.
No, prawie wszyscy. Są jednak tacy, nawet dziś, którym nie podobają się te różne „styki”: polityki i biznesu, biznesu i gangsterki, gangsterki i zbrodni. Oni chcieliby, żeby sądowi wreszcie udało się wyjaśnić, dlaczego musiał zginąć Piotr Karpowicz, o którym dawni współpracownicy mówili jako o kryształowo uczciwym urzędniku. Komuś ta uczciwość bardzo przeszkadzała.