MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofę dzielą na troje

Dorota Misiak
Jest ich trzech: optymista, katastrofista i głos rozsądku. Pierwszy zapowiada, że będziemy żyli do 2084 roku życia w dobrym zdrowiu. Drugi straszy, że to na nic, bo wcześniej roboty odbiorą nam wolność. Trzeci przekonuje, że tę wolność dadzą telefony komórkowe.

Jest ich trzech: optymista, katastrofista i głos rozsądku. Pierwszy zapowiada, że będziemy żyli do 2084 roku życia w dobrym zdrowiu. Drugi straszy, że to na nic, bo wcześniej roboty odbiorą nam wolność. Trzeci przekonuje, że tę wolność dadzą telefony komórkowe.

<!** Image 2 align=none alt="Image 188703" sub="Od lewej: Edwin Benedyk, publicysta „Polityki”, prof. Włodzisław Duch, fizyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, i prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog z UMK podczas debaty. FOT. Jacek Smarz">

Rozwój technologii jest szansą ludzkości czy początkiem jej zagłady? Odpowiedzi na to pytanie szukają: optymista - profesor Włodzisław Duch, fizyk z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, katastrofista - prof. Andrzej Zybertowicz, socjolog z UMK, i racjonalista - Edwin Benedyk, publicysta „Polityki”.<!** reklama>

Jeszcze sto lat temu sześćdziesiąt procent dzieci umierało przed czwartymi urodzinami, a średnia wieku wynosiła 19 lat dla mężczyzn i 24 dla kobiet. Dziś śmiertelność wśród niemowląt jest minimalna, mężczyźni żyją do 75, a kobiety do 84 roku życia. Wszystko w rozwiniętych cywilizacjach, które galopują już nie tylko w Stanach Zjednoczonych i Azji, ale też w Europie, a nawet Afryce.

W Chinach czysta energia, u nas eternit

- Dlaczego więc szukamy katastrof? - pyta Włodzisław Duch. - Stoimy przed wyzwaniem demograficznym, grozi nam kryzys energetyczny, a ludzie wciąż chorują na Alzheimera. To fakty, ale nie wróżby zagłady. Jej wizje oddala kognitywistyka. Skupia się na badaniach ludzkiego umysłu, sprawdza, czy dobrze wykorzystujemy potencjał naszego rozwoju. Wyciąga wnioski z badań. Na przykład - grupie dzieci dano po cukierku, obiecano, że jeśli nie zjedzą go przez 10 minut, dostaną dwa razy więcej. Niektóre nie wytrzymywały, zjadały jednego cukierka, ale inne cierpliwie czekały na nagrodę. Wiemy już, że ludzie mogą zapanować nad swoją wolą i emocjami. Mogą nauczyć się szczęścia. Nauka dotyka tego, co najistotniejsze dla człowieka - jego natury.

Zamiast apokaliptycznych scen, prof. Duch rozpościera wizję miasta przyszłości: chińskie Tianjin Eco City jest na ukończeniu. Jego mieszkańcy będą połączeni siecią informacyjną - Inteligentne Centrum Obsługi Sieci już działa. Eko - -park Przemysłowy czeka na pracowników, a inteligentne budynki na to, żeby zawiesić firanki w ich oknach. Wiadomo już, ile każdy z mieszkańców będzie mógł zużyć wody w ciągu roku i ile pozwoli mu się wyprodukować śmieci; pewne jest, że 60 proc. z nich będzie się nadawało do recyklingu. Wiadomo, że drogi dla zielonego transportu (dla pieszych i rowerzystów) nie będą się przecinały z tymi dla samochodów - elektrycznych aut (- Ropa powoli staje się skansenem - zaznacza prof. Duch), które nie będą potrzebowały kierowcy. Wiadomo, że na jednego mieszkańca (spośród 350 tysięcy; dla przykładu - tyle osób mieszka w Bydgoszczy) przypadnie nie mniej niż 12 m kw. zieleni publicznej. Wszystkie rozwiązania mają być rentowne, a miasto - samowystarczalne. Takie są założenia.

Budowa Eco City zakończy się w 2020 roku. Wtedy w Polsce 15 procent energii będziemy już pozyskiwać z odnawialnych źródeł - pod warunkiem, że posłuchamy europejskich rozporządzeń. Tym, którzy mają eternit nad głowami, zostanie na jego usunięcie jeszcze 12 lat - na to pozwala polskie prawo.

- To propaganda sukcesu - grzmi prof. Zybertowicz. - Tylko drobna część ludzkości ma dostęp do najnowszych osiągnięć cywilizacji i nic nie wskazuje na to, że wkrótce będzie sprawiedliwiej. Produkujemy znacznie więcej jedzenia, niż potrzebujemy, a ludzie wciąż umierają z głodu. Robi się leki na choroby bogatych. Bo to się opłaca. Żadna fizyka, biologia czy chemia tego nie rozwiążą.

Socjolog widzi problem - widzi przez chwilę, bo horyzont mu ucieka. - Ucieka wszystkim - przekonuje. Bo dzięki nauce poznajemy naturę człowieka, ale dzięki nauce możemy ją także zmieniać. I wpadamy w pułapkę, ciągle stając przed niepoznanym. Zmiany są tak szybkie, że socjologowie nie nadążają z ich opisywaniem. No i mają problem. Naukowcy nigdy więc nie stworzą świata dopasowanego do nieustannie zmieniającej się natury człowieka.

Prof. Zybertowicz w szybkim rozwoju cywilizacji widzi zło. Bo to technologia odpowiada za funkcjonowanie kreatywnych marionetek - twórcy nowych technologii nie pojmują ich społecznych konsekwencji. Ludzie zawsze wybierają to, co nie wymaga wysiłku. Następuje więc robotyzacja umysłów. Wystarczy, żeby nowe osiągnięcie techniki było proste w użyciu, by ludzie chętnie po nie sięgali, nawet jeśli korzystanie z niego nie ma najmniejszego sensu. To rzeczywiście szansa na rozwój, ale społeczeństwa konsumenckiego, twierdzi Zybertowicz. A to obywatelskie znika, bo nie da się go zautomatyzować. Nowe technologie wypierają podmiotowość obywatelską, niszczą demokrację i ograniczają wolność.

- Gdy nie musimy zaprzątać sobie myśli błahymi czynnościami, takimi, które mogą za nas wykonać roboty (a te już niedługo będą nam towarzyszyły w domu i pracy), gdy nie musimy na przykład klikać 15 razy, a raz, by wpuścić zdjęcie do sieci, wtedy właśnie jesteśmy wolni, mamy czas i siłę, by myśleć kreatywnie - odpowiada prof. Duch.

Komórka asem wywiadu

- Zmiany technologiczne przepuszczane są przez dwa filtry: psychiczny, o którym naukowcy pamiętają, i społeczny, na który są ślepi - dowodzi prof. Zybertowicz. - Ten drugi opiera się na zasadzie: kto ma, temu będzie dodane. Bo nowinki techniczne trafiają do bogatych. Telefony komórkowe są już w Kenii, ale nie ma tam prądu. Może jedna osoba w wiosce ma generator. Niektóre kupują od niej prąd, żeby naładować komórki, innych na to nie stać. To po prostu nowy sposób wykluczenia społecznego.

- W Europie komórkę ma niemal każdy - zauważa Edwin Benedyk. - Nie musimy jej używać, wystarczy, żeby była włączona, by do sieci popłynęły informacje - nie tylko o tym, gdzie jesteśmy, ale też jak długo i z kim. Z tego powodu przewidywalność naszych zachowań sięga 93 procent.

Nas inwigilują, ale dla mieszkańców Afryki telefony są zbawienne. Komórki używa co trzeci z nich, bo daje wolność. Na przykład na rynku (pozwala zdobyć informacje o cenach, pozbyć się nieuczciwych pośredników w handlu rybami czy owocami) albo w polityce (jest motorem napędowym ruchów emancypacyjnych). W krajach rozwijających się na każde 10 proc. wzrostu liczby osób korzystających z komórek przypada 1,5 proc. wzrostu gospodarczego.

Informacje zarzucają nas wszystkich. Jest ich tak dużo, że sami nie wiemy, co z nimi robić. Nie wyciągamy wniosków, nie analizujemy - zbieramy. - Dziesięć lat temu szef amerykańskiej agencji wywiadowczej, National Security Agency, skarżył się, że ma trzy problemy - relacjonuje prof. Zybertowicz. - Po pierwsze: z przetwarzaniem danych. Po drugie: z przetwarzaniem danych. A po trzecie: z przetwarzaniem danych.

To 10 lat temu. Dziś pomaga w tym sztuczna inteligencja. Wiele informacji dostarczamy do sieci my sami, chociażby zadając pytania wyszukiwarkom internetowym. Dzięki analizie fraz wpisywanych w Googlach można, kilkanaście dni szybciej niż zrobiliby to lekarze, ocenić skalę epidemii grypy. A z Internetu korzystają tylko 2 miliardy ludzi, 5 miliardów wciąż nie wpadła w sieć.

- Cywilizacje upadały dlatego, że nie potrafiły wykorzystywać danych przydatnych przy przewidywaniu zagrożeń i katastrof - uważa prof. Duch. - Uczymy się tego, a pomóc ma projekt Future ET, na który Unia Europejska zamierza wydawać 100 milionów euro rocznie - przez 10 lat. Będziemy, m.in., zbierać informacje o środowisku, społeczeństwie i życiu na Ziemi, żeby na ich podstawie przewidywać zagrożenia.

Śmierci winny guzik

- To, że przed zamachem na World Trade Centre powstawały filmy o atakach na Nowy Jork, dowodzi tego, że potencjał naszej wyobraźni jest zbliżony niezależnie od środowiska społecznego - mówi Edwin Bendyk. - Nie ma powodu, żeby scenarzyści z Hollywood mieli gorsze pomysły od scenarzystów z Al-Kaidy. A jeśli atak był wymyślony, nikt nie ma prawa mówić, że nie był na niego przygotowany. Jesteśmy w stanie zrobić to, co jesteśmy w stanie wymyślić.

I wymyśliliśmy - że gra komputerowa sprawdzi się w realu. Tak powstały drony, bezzałogowe samoloty snajperskie. Bo ludzie nie lubią zabijać osobiście. W Wietnamie na jednego zabitego wroga przypadało 50 tysięcy wystrzelonych pocisków. Ale dżojstik to nie karabin. Żołnierz bezpiecznie siedzi w gabinecie i programuje samolot. Obiera cel. Zabija, wciskając guzik. Co, jeśli zajdzie pomyłka, kogo obarczyć winą? Co, jeśli stracimy kontrolę nad samolotem? Co, jeśli robot się zbuntuje? Katastrofa.

- Chyba nie spełniłem roli środka, raczej dołączyłem do katastrofisty, przepraszam, ale tak wyszło - mówi Benedyk.

- Katastrofistyczna wizja świata zawsze lepiej się sprzedaje niż optymistyczna - zauważa prof. Duch. - Oczywiście, że możemy obawiać się katastrofy: burzy słonecznej, uderzenia meteorytu, wybuchu supernowej, a nawet osobliwości, czyli momentu, w którym sztuczna inteligencja zacznie nam szkodzić. Na szczęście wszystkie te wizje są mało prawdopodobne - dodaje optymista.

- W przyszłość zawsze wchodzimy tyłem - konkluduje prof. Zybertowicz, pesymista.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!