Od tego roku rodzice sześciolatków są zobowiązani do posłania dziecka do „zerówki”. Dla miasta to może być duży problem.
Choć wybór jest ogromny - można wybrać przedszkola publiczne, niepubliczne oraz „zerówki” przy szkołach, to tylko na pozór łatwy. - Coraz więcej placówek widzi potrzebę dostosowywania swojej oferty do potrzeb dzieci i rodziców - mówili na posiedzeniu Komisji Edukacji Rady Miasta przedstawiciele kuratorium. - Występują o granty, dynamizują działalność. Aby spełnić oczekiwania, przedłużają pracę do godziny 18 i później.
Najwięcej wątpliwości radni z komisji mieli do zasad dotowania przedszkoli. Do końca września dyrektorzy placówek mają czas na złożenie „zapotrzebowania”. Tylko za zgłoszonych przedszkolaków otrzymają pieniądze z miasta. - A co z tymi, którzy trafią do przedszkoli w trakcie roku? Może okazać się, że nikt nie będzie chciał ich przyjmować, bo to nierefundowany wydatek - mówiła radna Anna Mackiewicz.
Jak zadziała nowy system, okaże się dopiero za kilka miesięcy. Na razie komisje rekrutacyjne zakończyły działania w przedszkolach. Nie było żadnych odwołań. Choć do „zerówek” nie obowiązuje rejonizacja, to nie zdarzyło się, żeby jakieś dziecko nie znalazło dla siebie miejsca.
Cały czas też więcej bydgoskich dzieci chce chodzić do przedszkoli (1835 zgłoszeń), niż pięciogodzinnych „zerówek” przyszkolnych (1648 zgłoszeń).
Być może, powstanie również eksperymentalna „zerówka” dla pięciolatków, uruchomiona w fordońskiej placówce przy ulicy Transportowej.(BOB)