"Wyobraź sobie, że ktoś za tobą wszędzie jeździ. Nie, nie robi ci nic złego. Nie grozi. Po prostu jest. Widzisz go w hotelach, w których się meldujesz. Widzisz go, gdy jesteś w pracy. Zaczepia twoich współpracowników. Karmi twojego psa. Twoim rodzicom tłumaczy, jak dobrym jest materiałem na męża. Wypisuje w mediach społecznościowych rzeczy, których nie masz najmniejszej ochoty widzieć. I tak od kilku lat. Jest starszy. Jest byłym policjantem" - napisała Justyna Kowalczyk w felietonie na stronie wyborcza.pl.
Twierdzi, że mężczyzna, który ją prześladuje, przyjechał ostatnio do Ramsau, gdzie biegaczka, a zarazem trenerka przebywała przez tydzień z kadrą na zgrupowaniu. Wcześniej także pojawiał się wszędzie tam, gdzie trenowała oraz spędzała czas. Nie pomogła interwencja trenera Aleksandra Wierietielnego, ani prośby i ostrzeżenia zawodniczki z Kasiny Wielkiej. Kowalczyk uważa, że ów mężczyzna jest chory psychicznie.
"Czuję się bardzo niekomfortowo, gdy ten człowiek, kontrolując i śledząc mnie, poznaje moje życie prywatne. Zaczął grozić bliskiej mi osobie. Zdecydowałam: idę na policję. Póki jeszcze nikomu nic nie zrobił" - konkluduje Kowalczyk.
