Panna Donaldson została pozwana przez Rowling po tym, jak pisarka zorientowała się, że z jej karty kredytowej w ciągu kilku lat w zniknęło blisko 19 tys. funtów. Jak informuje "The Times" po sprawdzeniu wyciągu płatności Rowling stwierdziła, że większość tych pieniędzy została wydana na „duże ilości czekoladek oraz frywolnyh prezentów” w tym na czekoladowe brukselki, a także na muffiny, wyjścia do kawiarni i restauracji oraz na drogie i silne perfumy.
W trakcie dochodzenia okazało się jednak, że Joanne K. Rowling nie cierpi jeść czekolady ani słodyczy, a jej mąż ma uczulenie na silne perfumy. Niemożliwe było zatem, by Rowling je kupowała. W domu Rowling nie znaleziono tych perfum, a Donaldson oskarżyła sprzątaczkę o ich rzekomą kradzież. To oskarżenie sąd uznał za fałszywe.
W sumie - jak pisze "The Times" - panna Donaldson wydała 18734 funty, z czego w obcej walucie równowartość 7742 funtów, w rodzimej walucie 9832 funty, a 1500 funtów wypłaciła w gotówce z bankomatów. Wśród tych wypłaconych z bankomatu pieniędzy było m.in. 400 funtów, które - jak mówiła Donaldson - wydała na zakup dwóch kociaków. Później zmieniła zeznania i powiedziała, że była to kaucja za wyjście Rowling do renomowanej restauracji Castle Terrace w Edynburgu. Jednak pisarka powiedziała, że jest znana w tej restauracji i nie potrzebuje tam wpłacać kaucji za stolik.
Sąd uznał zatem tłumaczenia panny Donaldson za kłamstwa. Ponadto ustalono, że tylko w kawiarniach Starbucks i Costa była asystentka wydała 1636 funtów - dodaje "The Times".
Według „Timesa” wydatki na te rzeczy z karty pisarki wzrosły gwałtownie w 2015 roku. Panna Donaldson przyznała, że od tego roku zaczęła jeść mufinki. Tylko w dwóch ciastkarniach Bibi’s Bakery i Patisserie Maxime wydała 1003 funty. Ponadto wypłacała np. po 250 - 300 funtów z bankomatu, by kupować kotki. Według Timesa Rowling nie chciała iść do sądu, jednak została zmuszona, m.in. po to, by oczyścić personel z zarzutów. Zwrot zdefraudowanych pieniędzy ma przeznaczyć na swą fundację.
