Dyżurny policji we Włocławku informację o poszukiwaniach 11-latka otrzymał wczoraj po godz. 23.00 od policjantów z Torunia. Chłopiec oddalił się z tamtejszego ośrodka opiekuńczego.
Z ustaleń wynikało, że prawdopodobnie po godz.17.00 wysiadł on z pociągu na włocławskim dworcu. Wszystko wskazywało na to, że mógł piechotą udać się do swego rodzinnego domu w jednej z podwłocławskich miejscowości, oddalonej od Włocławka o prawie 30 km.
- Policjanci natychmiast podjęli poszukiwania 11-latka. Pora i aura pogodowa nie sprzyjały tym działaniom. Było ciemno, zimno, padał deszcz. Każda chwila była niezwykle ważna - mówi nadkomisarz Małgorzata Marczak, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji we Włocławku.
Dziecko odnalazło się po północy. Było wycieńczone, zziębnięte, bez kontaktu.
- Z uzyskanych, sprawdzonych informacji wynika, że pierwszą osobą, która odnalazła poszukiwanego chłopca był jeden z pracowników ośrodka, który zaangażował się w te działania.
To on zauważył leżącego na polu chłopca, i krzyknął w kierunku policjantów, którzy znajdowali się kilkanaście metrów dalej - informuje rzecznik policji.
Mundurowi sprawdzili funkcje życiowe chłopca, po czym natychmiast zaczęli go ratować. Zdjęli z 11-latka mokre, zimne ubranie i okryli kocem termicznym. Załoga pogotowia ratunkowego, która zjawiła się na miejscu objęła chłopca fachową opieką.
Szybkie i sprawne działanie włocławskich mundurowych uratowało 11-latkowi życie.