https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Japończyk kocha kolor blond

Małgorzata Oberlan
Palą jak smoki, pracują całymi dniami, a nocami buszują po mieście. - Skąd te Japońce biorą siły? - zastanawiają się torunianie współpracujący z budowniczymi Sharpa. A Japończycy tylko się uśmiechają.

Palą jak smoki, pracują całymi dniami, a nocami buszują po mieście. - Skąd te Japońce biorą siły? - zastanawiają się torunianie współpracujący z budowniczymi Sharpa. A Japończycy tylko się uśmiechają.

<!** Image 3 align=middle alt="Image 41076" sub="Robocze spotkanie na budowie fabryki Sharpa w Łysomicach. Inżynier Patrycja Kamińska i inżynier Tatsuya Suzuki.">Toruński hotel Helios Mercure jest dumny ze swoich gości: 80 Japończyków budujących potęgę Sharpa w Łysomicach. Sama kadra zarządzająca. Wyłącznie płci męskiej. Fachowcy od zamieniania ugoru w XXI wiek.

Boso na śniadanie

Lądują tam, gdzie wyśle ich firma. Większość zameldowanych w Heliosie gości przybyła z Wielkiej Brytanii i Niemiec. Spora jest też grupa z Pragi - tam budowali Panasonica. Teraz przyszła kolej na Polskę i Łysomice, podtoruńską gminę z 27-procentowym bezrobociem. A w przyszłości - Crystal Park, w którym przy produkcji ciekłokrystalicznych monitorów LCD pracować ma nawet dziesięć tysięcy osób. Zadaniem japońskiej specgrupy jest rozruch, czyli nakręcenie łysomickich sprężynek tak, by w przyszłości mechanizm pracował bez zarzutu.

- Pracoholicy, którzy muszą odreagować - zauważa hotelowy personel. - Nie przywiązują się do miejsc, są kompletnie wyluzowani, a nawet ekstrawaganccy, jeśli chodzi o wygląd i styl bycia.

Wstają przed godz. 6. Dziś już nikogo nie dziwi widok pofarbowanego na blond Japończyka schodzącego boso na śniadanie. W hotelowej restauracji jedzą tylko śniadania. Typowo po polsku, czyli solidnie i często na ciepło.

- Parówki, mięso, smażony boczek, jajecznica, sałatki - wylicza Barbara Jezierska, kierowniczka sali. - Zawsze, gdy mają do wyboru danie egzotyczne i polskie, wybierają nasze. A za żurkiem wręcz przepadają.

Punktualnie o godz. 7 specgrupa gotowa jest do odjazdu. Wracają do hotelu o 21, ale nie po to, by położyć się spać.

- Ciągną za sobą torby sprzętu, jakieś laptopy, kable. Często pracują jeszcze po nocach. Ale równie często późnym wieczorem ruszają „w miasto” - podpatruje Katarzyna Nowak (nazwisko zmienione) z Heliosu. - Wracają o godz. 1, 2, ale rano i tak są na nogach.

Toruńskie puby i kluby już poznały Japończyków. To dobrzy goście: piją, palą, siedzą zawsze w większej grupie po kilka godzin, dają napiwki.

- Tylko zrozumieć ich ciężko. Bo mówią nie typowym angielskim, ale takim „globish” - mówi Adriana, bywalczyni pubu Szwejk. - Przy dobrej woli można się jednak dogadać. Generalnie wyluzowani są maksymalnie. Ci młodsi naprawdę odjazdowo ubrani. I potrafią się bawić. Tylko te ich blond włosy... Porażka.

<!** reklama left>Jak podkreślają barmani, „to miła nacja”. Nawet jak się upiją, nie awanturują się. Owszem, nabierają wtedy odwagi i głośno zaczepiają dziewczyny (szczególnie blondynki), ale wszystko w granicach normy.

Na męskiej grupie zarabiają też niektóre toruńskie agencje towarzyskie. - Najczęściej zamawiają dziewczyny do hotelu. Ale kilka razy wpadali całą grupą - opowiada Anka.

W Urzędzie Stanu Cywilnego w Toruniu nie odnotowano jeszcze śladów japońskiej obecności. Urzędnicy podejrzewają jednak, że takowe się pojawią. Pewnie za jakiś rok. Strefa bliskiego kontaktu polsko-japońskiego może zaowocować też na porodówce.

Gdzie się kończy luz?

Tam, gdzie zaczyna się praca. Przekonali się o tym wszyscy torunianie, którzy mieli zawodową styczność z Japończykami.

- Trzeba być perfekcyjnie przygotowanym, w najdrobniejszym szczególe - mówi pracownica Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu, który nawiązywał współpracę z Sharpem. - Owszem, zawsze bardzo grzeczni, punktualni, uśmiechnięci. Ale wymagają pełnego zaangażowania. I niespecjalnie przejmują się lokalną specyfiką. Uważają, że mają najlepsze na świecie, sprawdzone standardy.

Japońskie fabryki wyrastają w Łysomicach w japońskim tempie. Pierwszą, Orion Electric, wybudowano w cztery miesiące. Większa od niej hala Sharpa jest już prawie gotowa. W planach są kolejne. I choć wykonawcami zdecydowanej większości prac budowlanych byli i są Polacy, nadzór Japończyków był widoczny.

Największe dotychczas kontrowersje wzbudziła rekrutacja do fabryk. Japończycy nastawili się bowiem na jak najtańszą siłę roboczą. Szukają ludzi młodych, bez kwalifikacji i doświadczenia. Na razie wystarczy, by przeszli testy manualne i zgodzili się na pracę w systemie zmianowym za najniższą krajową. Na rękę 650 zł.

<!** Image 2 align=right alt="Image 41076" sub="Japończyków często można spotkać na toruńskim Starym Mieście. Na zdjęciu obok: Toshijuki Tajima, prezes Sharp Manufacturing Polska, oraz premier Kazimierz Marcinkiewicz na otwarciu łysomickiej podstrefy Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.">- Tylko na początek. Ci ludzie będą zarabiali więcej - zapewnia jednak Waldemar Achramowicz, były marszałek województwa, który Azjatów ściągnął do Torunia.

Dla Japończyka luz kończy się także w hotelowym pokoju. Przekonał się o tym i Rubbens w Łysomicach, zmuszony do modernizacji pokoi na życzenie azjatyckich gości, i Mercure Helios. Jego modernizować nie trzeba, bo reprezentuje już europejski standard. Jednak obsługa musi na co dzień mierzyć się z japońską skrupulatnością.

- Pod tym względem biją Niemców o głowę - dodaje Katarzyna Nowak z Heliosu. - Muszą znać dokładny harmonogram sprzątania i, nie daj Boże, gdy przyłapią na jakimś odstępstwie. Potrafią przyjść i pytać, dlaczego w jednym pokoju telewizor stoi tak, a w drugim inaczej. W ogóle wszystko chcieliby mieć tak samo. To zauważyliśmy już wcześniej, przyjmując japońskie wycieczki. Nie mogło być nawet tak, by komuś z grupy dać identyczny pokój, ale na innym piętrze. Razem to znaczy razem. Blisko i po równo.

Trochę czasu minęło też, zanim obsługa hotelowa odkryła, dlaczego japońscy klienci chcą sami zajmować dwuosobowe pokoje. Koniecznie z dwoma łóżkami, a nie jednym podwójnym. Nie używają bowiem szaf ani wieszaków. Na drugim łóżku wykładają ubrania.

Menu pod kontrolą

Lokale i instytucje postanowiły stanąć na wysokości zadania. Personel Heliosu przeszedł kurs, na którym poznał podstawowe zwroty japońskie. We wrześniu na rynku pojawił się przewodnik turystyczny w tym języku. Restauracje zmieniają menu.

- Jesteśmy w stanie przygotować im wszystko, co zechcą. Potrzebujemy tylko dzień-dwa na zdobycie oryginalnych produktów - mówi Zbigniew Kłyś, szef kuchni w restauracji hotelu Filmar.

To tu Japończycy przychodzą na kolacje, zamawiają wcześniej spotkania. - Jeszcze nigdy nie chcieli sushi. Najchętniej wybierają ryby albo połączenie drobiu z krewetkami. O, w sosie krabowym na przykład.

Ostatnio kuchmistrz Kłyś zaserwował gościom, na ich życzenie zresztą, „słodką przerwę”. Na stół wjechały: dajchufu shiro (knedle z ciasta ryżowego), dajchufu kurogawa (te same, ale z dodatkiem czarnego sezamu), dajchufu kimako (z mąką sojową), dajchufu jomogi (z kasztanami), herbata mataha z lodami śmietankowymi, kasutera (ciasto miodowe) oraz sorbet imbirowy. A na przekąskę - kashiwa mochi, czyli malutkie biszkopciki w kształcie rybek.

- Szczegółowy jadłospis zawsze muszą znać wcześniej. I zawsze, hmmm, dokładnie go analizują...

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski