<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/szczepanski_artur.jpg" >Kto jest zły? PiS twierdzi, że Niemcy i homoseksualiści. Ostatnio jednak do tej pary czarnych charakterów dołączyli Chińczycy, którym trzeba, zdaniem wielu polityków, schrzanić igrzyska olimpijskie. Dokopać im za Tybet i za całokształt, bo to komuna i wiadomo co, a jeśli nie wiadomo, to już wkrótce cały świat się dowie.
Pomysłów na spaskudzenie zawodów olimpijskich jest sporo, o czym codziennie przekonują nas także koledzy dziennikarze, napastujący parę razy dziennie sportowców. - Czy ściągnie pan majtki w czasie ceremonii otwarcia igrzysk w Pekinie, a może ogoli się pan na łyso, czy uważa pani, że dobrze byłoby skoczyć na znak protestu wzwyż zamiast w dal, może bez użycia tyczki, a za pomocą pędu bambusowego? - pytają media. Postawieni pod ścianą sportowcy obiecują, że coś wymyślą.
Chciałbym przy tej okazji przypomnieć zwolennikom bojkotu pekińskiej imprezy, że decyzja o organizacji igrzysk w Chinach zapadła siedem lat temu, o zgrozo, w Moskwie, a wówczas jakoś na ślad protestacyjnego podniecenia nie trafiłem.
Jeżeli chodzi o Chińczyków, to mam lepszy sposób zdołowania ich do spodu: a może tak zerwać z Pekinem wszystkie stosunki gospodarcze? Odwagi, dziennikarze i politycy, to by im dopiero w pięty poszło, a wówczas na Placu Niebiańskiego Spokoju postawić drugą Statuę Wolności i zmniejszyć radykalnie eksport stali do Państwa Środka. Do roboty mądrale, za wolny Tybet!
Zbojkotować igrzyska olimpijskie to bułka z masłem - politycy doskonale wiedzą, jak to się robi, Moskwa, Los Angeles i nie tylko. Potrzeba tylko odrobiny hipokryzji, a tego w świecie polityki wielki dostatek.
